Tak też było z nami, bo gdy tylko ujrzeliśmy ogłoszenie sprowadzonego z Włoch BMW 325i E91 z 2005 r. z pięknym czarnym lakierem, z jasnym kremowym środkiem i... instalacją LPG, to od razu zrozumieliśmy, że musimy ten samochód obejrzeć. I ten opis: „(...) auto warte swojej ceny, samochód z takim przebiegiem i wyposażeniem to prawdziwa perełka. Auto bezwypadkowe, wszystkie szyby oryginalne, łącznie z przednią. Samochód nie wymaga wkładu finansowego, po wymianie oleju, przeglądzie zawieszenia oraz innych podzespołów”. Cóż, patrząc po zdjęciach, trudno się nie zgodzić - „trójka” prezentuje się ładnie, sportowe skórzane fotele naprawdę robią robotę i nie przeszkadza nawet brak dużego ekranu nawigacji (to element niezwykle pożądany przez osoby celujące w E90/91!). Przebieg rzędu 116 tys. km wydaje się dość niski jak na rocznik tego BMW, ale skoro sprzedający w treści ogłoszenia utrzymuje, że stan licznika potwierdza prowadzona do końca książka serwisowa, to jak tu nie uwierzyć?
BMW 325i - akcyza opłacona, tablice komisowe
Dla formalności jeszcze dzwonimy, lecz pod podanym w ogłoszeniu numerem telefonu nikt się nie zgłasza. Na szczęście pod drugim odbiera osoba podająca się za wspólnika właściciela rzeczonej „trójki” i udziela nam wyczerpujących informacji na temat samochodu. Są papiery na przebieg, auto bezwypadkowe, nowa butla LPG ze świeżą homologacją, ogólnie świetny stan auta. „Tak, można w razie czego wracać na kołach, będą tzw. tablice komisowe. No, wspólnik przez jakiś czas nim jeździł, ale nie rejestrował w Polsce, korzystał z włoskich numerów”. Czyli zapewne z takich wydrukowanych na zapleczu. Mówiąc krótko, klasyka gatunku.
Na szczęście akcyza już opłacona, więc potencjalnemu kupującemu zostaje tylko wizyta w wydziale komunikacji. A nam nie zostaje nic innego, niż wsiąść do auta i wyruszyć w kierunku Zamojszczyzny. Po dość męczących 250 kilometrach w końcu docieramy na miejsce i musimy uczciwie przyznać, że z daleka nasze BMW 325i robi wrażenie. Jest co prawda lekko przykurzone, ale to dlatego - że jak się miało potem okazać - już dość długo stoi. Cena na kartce za szybą to 29 900 zł, ale już w internecie to o 1000 zł mniej. „Musieliśmy trochę obniżyć” - wyjaśnia wspólnik właściciela. Ciekawe czemu?
BMW 325i - bezwypadkowe tylko w ogłoszeniu
Oględziny zaczynamy od lakieru i miny dość szybko zaczynają nam rzednąć. Odpryski na masce i zderzaku to norma w 14-letnim aucie, gorzej, że najwidoczniej nasi już tu byli i dość brzydko wykonali polerkę. W słońcu widać tzw. swirle i hologramy, znacznie psujące efekt. To jeszcze pół biedy, bo gdyby się uprzeć, można wykonać tzw. pełną korektę lakieru, która - z dużym prawdopodobieństwem - sprawi, że hologramy znikną. Gorzej, że BMW 325i miało niewielką szkodę na prawym boku, która została naprawiona wręcz fatalnie.
Na tylnych drzwiach straszy tzw. skórka pomarańczy (niechlujnie nałożony lakier, czyżby sprej z puszki?), pod spodem bez trudu da się zauważyć szpachlę. Miernik lakieru potwierdza - wartości między 300 a prawie 900 mikronów. Tylny zderzak spasowano kiepsko, nie licuje z błotnikiem, na dodatek też był lakierowany i widać na nim tzw. wtręty, czyli punkty brudu pod farbą. Czy to przekreśla nasze BMW 325i? Absolutnie nie, ale po sprzęcie opisanym jako „perełka” i wcale nie takim tanim - „trójki” z 2005 r. potrafią kosztować dużo mniej! - spodziewalibyśmy się ciut ładniejszej aparycji.
Jak należało się spodziewać, komisant zrzuca to na karb włoskiego pochodzenia BMW 325i: „bo tam oni nie szanują aut”. Niemiłego obrazu całości dopełniają fatalnie podrapane felgi oraz całkowicie zużyte opony. Mimo jeszcze stosunkowo młodego wieku (2014 r.) gumy są sparciałe i pocięte od krawężników, co z kolei sprawia, że część ogłoszenia, mówiąca o braku wkładu finansowego, właśnie przestała być aktualna. Hamulce z przodu i z tyłu mają spory rant, też już raczej długo nie pociągną. Wisienką na torcie są tylne lampy oklejone czerwoną folią - to znany motyw w E91, chodzi o to, by poprawić wygląd samochodu, który - zdaniem części fanów BMW - bez tego nie jest taki, jaki być powinien. Samo oklejenie, jeśli jest ładne i spełnia normy, nie stanowi problemu, sęk w tym, że tu ktoś przypomniał sobie w ostatniej chwili o światłach cofania i nożykiem do tapet wyciął odpowiednie okienko. Bez dwóch zdań - czuć rękę fachowca!
BMW 325i - ładne wnętrze tylko z daleka
Pora zajrzeć do środka naszego BMW 325i. I tu historia się powtarza: z daleka wnętrze jest ładne, przy bliższym poznaniu - brzydkie. Pomijamy już fakt, że nie działa zamek w prawych przednich drzwiach, czyli mamy kolejny wkład finansowy. „A jeszcze wczoraj działało” - dziwi się wspólnik właściciela. Najbardziej rozbrajają jednak detale maskujące duży przebieg, bo przypuszczamy - i o tym za chwilę - że widoczne na zegarach 116 000 km to raczej fikcja.
A zatem po kolei. Panel do sterowania szybami po stronie kierowcy został oklejony... czarną taśmą, która miała przykryć porysowany plastik. Folię docięto nożykiem, co oznacza, że z daleka wszystko wydaje się w porządku, zaś z bliska kłuje w oczy tandetą. Taką samą metodą ktoś poprawiał uchwyt do zamykania drzwi i trzeba przyznać, że całość wygląda wprost tragikomicznie. Owszem, wiemy, że zwłaszcza w BMW E90/91 z początku produkcji niektóre materiały były średnio trwałe i brzydkie, ale po niecałych 120 tys. km po prostu nie miały prawa się tak zużyć. Fotel kierowcy to standardowo przetarty boczek, zniszczenia widać też w fałdach siedziska. Ale chyba nad skórzaną tapicerką ktoś trochę popracował, bo jest miękka i miła w dotyku - to na pewno plus.
Kierownica nie wygląda na obszywaną, jednak przycisk do uruchamiania i gaszenia silnika jest lekko zużyty, nie działa też wyświetlacz radia. Wnętrze schowka w podłokietniku sprawia wrażenie, jakby ktoś zamykał tam groźne zwierzę z ostrymi ząbkami. Butla LPG została elegancko zabudowana w bagażniku, co jednak oznacza, że kufer jest niemal o połowę mniejszy niż w każdym innym BMW serii 3 E91 bez instalacji LPG. Czyli teraz mamy do dyspozycji pojemność mniej więcej rodem z miejskiego hatchbacka. Ale są i plusy: BMW 325i odpala od razu, równo pracuje, klimatyzacja chłodzi. Przynajmniej to zgadza się z opisem.
BMW 325i - przebieg nieprawdziwy
Podczas jazdy próbnej - włoskich numerów pasujących do dowodu rejestracyjnego nie ma, ale komisant wyciąga niemieckie (!) - humor trochę się nam poprawia, bo choć BMW 325i wydaje się ospałe i raz gaśnie przy dojeżdżaniu do ronda (wina LPG?), to przynajmniej zawieszenie i układ kierowniczy nie dają powodów do obaw. Pytamy jeszcze o książkę serwisową, bo w schowku jej nie ma. - „A, to wspólnik ma w domu, trzeba by ją dowieźć”. Szkoda, największy atut auta, i akurat niedostępny.
Mamy jednak podejrzenia, że być może to nie przypadek, bo już w marcu 2015 r. nasza „trójka” miała podczas ostatniej wizyty w ASO 124 tys. km, a teraz - dziwnym trafem - na zegarach widnieje 116 tys. km. Mało profesjonalnie, bo jak już „cofać szafę”, to do wartości z grubsza zgodnej z tym, co można znaleźć w bazach danych. Wtedy można przecież powiedzieć, że przez cztery lata przebieg się nie zmienił, bo samochód tylko stał. A tak? Jeździł przez cztery lata na wstecznym? Ostrożnie oceniamy więc przebieg - głównie na podstawie zużycia wnętrza - na jakieś 200 tys. km z groszem, co oznacza, że gdzieś po drodze wyparowało solidne 100 tys. km.
BMW 325i - podsumowanie
W tym wypadku BMW 325i to samochód drogi, z tysiącem mniejszych i większych uchybień oraz z zafałszowanym przebiegiem, raczej niewart zakupu. - Ale przecież to stare auto za niewielkie pieniądze - powie ktoś - po co szukać dziury w całym? Ano po to, że opis niemal całkowicie mija się z prawdą, a to chyba dosyć ważna sprawa, prawda? Seria 3 E90/91 to wciąż fajne auto, dające dużo frajdy, tyle że coraz trudniej znaleźć sensowny egzemplarz, zwłaszcza w przypadku modeli przedliftingowych.