- Chińskie samochody spalinowe z rocznika 2022 ze stosunkowo niewielkim przebiegiem można kupić za mniej-więcej połowę ceny nowego
- Auto z polskiej sieci dilerskiej jest bezpieczniejszą opcją, zwłaszcza jeśli podlega jeszcze gwarancji. Ale to rzadkość
- Warto uważać na samochody indywidualnie importowane z Chin – tu może być szczególny problem z serwisowaniem
- Największe wyzwania rodzi kupno chińskiego samochodu, który nie był i nie jest oferowany w Polsce jako nowy. Są i takie
- Przeczytaj też: Chciałem kupić w miarę taniego, dobrego SUV-a. Sprawdziłem te chińskie i podziękowałem
- Używany chiński samochód. Wśród ogłoszeń królują SUV-y marki MG
- Używane MG HS w hybrydzie plug-in za połowę ceny
- Używany chiński SUV z przebiegiem 60 tys. km. Cena wywoławcza spada
- Ile można zaoszczędzić, kupując używane chińskie auto?
- Nowy-używany Forthing T-Five z rabatem. Czemu tak drogo?
- A może coś naprawdę egzotycznego? Używany Lynk & Co 01
- Ile kosztują używane chińskie SUV-y i czy opłaca się je kupować?
Duży chiński SUV z silnikiem benzynowym i automatyczną skrzynią biegów to w salonie wydatek rzędu 120-160 tys. zł. Tak, to jest nieco mniej, niż trzeba zapłacić za europejski czy japoński odpowiednik, niemniej są to już poważne pieniądze. Wydatek jest tym bardziej bolesny, jeśli każdy rok eksploatacji chińskiego SUV-a, choćby i nasze przebiegi były symboliczne, oznacza dużą utratę wartości handlowej samochodu. A może lepiej byłoby kupić używane, ale wciąż młode i niezużyte auto, które największy spadek wartości ma już za sobą? To jest myśl – jeśli kupimy używany, ale młody samochód, na pewno ta przygoda będzie tańsza, bo najwyższą utratę wartości pojazd ma już za sobą. Zajrzyjmy więc do ogłoszeń.
Używany chiński samochód. Wśród ogłoszeń królują SUV-y marki MG
Właśnie pokończyły się pierwsze leasingi i wynajmy długoterminowe samochodów marki MG we Włoszech, w Niemczech, w Austrii i w innych krajach. To właśnie ta marka jako pierwsza czy też jedna z pierwszych przekonała zarządców flot, że ich samochody są naprawialne, że nie zabraknie części – i zaczęły się zakupy flotowe. Teraz są wyprzedawane często za mniej niż połowę wyjściowej wartości. Samochody te najczęściej opisywane są przez sprzedawców jako bezwypadkowe i choć najczęściej mają za sobą niewielkie obcierki naprawiane w umiarkowanie wysokim standardzie, to zagrożenie kupnem mocno powypadkowego samochodu nie jest duże – tych mocno uszkodzonych nie opłaca się naprawiać, raczej są sprzedawane na części.
Ciekawostka: ponieważ ceny ogłoszeń są obecnie bardzo wysokie, handlarze muszą oszczędzać i w związku z tym Internet nie oddaje do końca bogactwa oferty rynkowej. Jeśli jakiś komis ma na sprzedaż 10 podobnych, używanych MG z tego samego rocznika, wystawia tylko jeden i ewentualnie wspomina w ogłoszeniu, że ma kilka podobnych aut. Pojawiasz się na placu a tam... rząd niemal identycznych, używanych samochodów w zbliżonych cenach. Doświadczyłem tego osobiście, co opiszę w tekście, który w tym tygodniu pojawi się na łamach Auto Świata w strefie dostępnej dla subskrybentów Premium.
Używane MG HS w hybrydzie plug-in za połowę ceny
Janusz sprzedaje swoje MG HS sprowadzone z Belgii, wystawia je na Otomoto w cenie wywoławczej 84 tys. 900 zł. Auto jest z sierpnia 2022 r., a więc ma niecałe trzy lata, przejechało 46 tys. km i ma już polskie tablice rejestracyjne. Sprzedawca ocenia stan samochodu na perfekcyjny, zapewnia, że jest bezwypadkowe i serwisowane w ASO. To wersja plug-in (Janusz twierdzi, że auto ma moc 280 KM) w wersji Luxury – bogatszej nie było.
Gdyby ktoś chciał dziś kupić taki nowy samochód (nie będzie identyczny, bo MG HS ma za sobą duży face lifting), to zapłaci w promocji 165 tys. 500 zł plus ewentualnie 2250 zł za lakier metalizowany. Oferta Janusza jest więc o połowę tańsza, ale okazuje się, że ma on bardzo mocną konkurencję.
To w ogóle charakterystyczna cena: w ogłoszeniach widzę co najmniej kilka MG HS PHEV z 2022 r. oferowanych za 84 tys. 900 zł – jakby kolejni sprzedający nie chcieli straszyć potencjalnych nabywców wyższą ceną, a jednocześnie nie chcieli już bardziej z niej schodzić. Czyżby to już był próg bólu? Okazuje się, że tak, ale tylko w przypadku aut idealnych lakierniczo i z bardzo małym przebiegiem. Bo są i tańsze oferty.
W ogóle to jest ruch w interesie. Gdy dzwonię do jednego z komisów, by spytać o podobne auto, ale czarne, dowiaduję się, że "wszystkie czarne już sprzedane, ale mam jeszcze biały". Znaczy: rynek na używane chińczyki powstał i ma się dobrze.
Używany chiński SUV z przebiegiem 60 tys. km. Cena wywoławcza spada
Kolejny charakterystyczny próg cenowy za MG HS w hybrydzie plug-in to 79 tys. 999 zł. Widzę w ogłoszeniach kilka takich samochodów z 2022 r. z przebiegiem – w większości – 50-60 tys. km. W tej cenie uda się kupić auto na fakturę z możliwością odliczenie 23 proc. VAT-u. Jeden z salonów twierdzi, że za chwilę "wjedzie 40 używanych MG – wszystkie takie same". Widać kolejna flota pozbywała się "zużytych" MG.
Zdarzają się w tej samej cenie auta z napędem benzynowym (bez hybrydy), ale – jako że taki nowy kosztuje maksymalnie 130 tys. zł – szansa na sprzedaż auta w tej cenie nie jest zbyt wysoka.
Jest i coś dla ryzykantów, albo jak kto woli: dla zaradnych, np. MG HS ze spalinowym silnikiem 1.5 z 2022 r. z przebiegiem 57 tys. km za 45 tys. 700 zł. Cena jest, jaka jest, bo auto ma uszkodzony silnik, który ponoć jednak "pali i jeździ". Może się to skończyć kupowaniem silnika na Aliexpress... Czy będzie pasować, dowiesz się, gdy zaczniesz go przykręcać.
Ile można zaoszczędzić, kupując używane chińskie auto?
Jeśli chodzi o auta z polskiego rynku, to można mówić głównie o samochodach podemonstracyjnych. Są trochę tańsze niż cennik mówi o nowych samochodach, mają mikroprzebiegi, ale trzeba wiedzieć, że w salonach z nowymi "chińczykami" trwają promocje (trzeba w końcu wyprzedać rocznik 2024). Warto uważać, by za używany samochód nie zapłacić tyle samo co za nowy. Parę przykładów:
- Jeden z autoryzowanych salonów oferuje MG HS z benzynowym silnikiem 1.5 w wersji Luxury z 2023 r. To najwyraźniej auto prezentacyjne, bo ma przebieg... 5 tys. km. Samochód ma już więc dwa lata, ale jest prawie nieużywany, można go kupić na fakturę VAT 23 proc. Nowy HS 1.5 z manualem kosztuje w promocji (to taka wieczna promocja) ok. 120 tys. zł, ten jest o 24 tys. zł tańszy. Do jazdy jest to opcja w porządku, inwestycyjnie – średnia: dwa lata, nawet, gdy auto ma zerowy przebieg, istotnie wpływa na cenę.
- Potestowy Baic Beijing 7 Luxury z 2024 r. z przebiegiem 8,5 tys. km wyceniony został na 149 tys. 900 zł. Taki sam nowy, uwzględniając dopłatę do lakieru, będzie kosztował ok. 170 tys. zł. Jest jednak parę "ale". Beijing zachowuje się w Polsce tak, że można by pomyśleć, że walczy o życie. Walczy nie tylko z markami znanymi nam dobrze od lat, lecz także z o wiele bardziej popularną chińską konkurencją. Walka polega na tym, że do nowego auta można dostać pakiet ubezpieczeń za złotówkę, lakier metalizowany w cenie, promocyjny kredyt oraz instalację LPG praktycznie za darmo (a warto ją mieć, bo to pali jak smok). I okazuje się, że jest (albo powinno być) raczej spore pole do negocjacji, bo tak to ten używany samochód w praktyce niewiele jest tańszy niż nowy.
- Jaecoo 7 – spalinowy SUV pojawił się w Polsce stosunkowo niedawno, bo w 2024 r. W zasadzie nie występują jeszcze na rynku, pewnie poza jakimiś wyjątkami, samochody inne niż z polskiej sieci dilerskiej. Najtańsze używane Jaecoo 7 z silnikiem 1.6/147 KM, z automatem i napędem na jedną oś znaleźliśmy u dilera w Białymstoku. Auto ma przebieg 2800 km, więc jest zapewne jak nowe, wyprodukowane zostało w 2024 r., ale datę pierwszej rejestracji ma ze stycznia 2025 r. Kosztuje 124 tys. 900 zł. Niby to o 15 tys. zł mniej niż nowy-nowy samochód (cena nowego w salonie: 139 tys. 900 zł), ale w przypadku "salonowego" auta dostaniemy obecnie ubezpieczenie za złotówkę – ono warte jest jakieś 3500-4000 zł. Ponadto firma przy kupnie nowego auta może w salonie Jaecoo skorzystać z praktycznie bezkosztowego leasingu. Znaczy: oferta na auto używane jest uczciwa, ale nie jakaś dramatycznie wyprzedażowa.
Można do tego jednak podejść też i tak: przejechanie 2,8 tys. km SUV-em Jaecoo 7 kosztowało kogoś 11 tys. zł. Tymczasem najdroższe używane Jaecoo 7, jakie znaleźliśmy na Otomoto, ma przebieg 6,5 tys. km i kosztuje wywoławczo 126 tys. 900 zł.
- Z kolei najtańsze Jaecoo 7 offroad (cena w salonie 157 tys. 900 zł) po przejechaniu 13 tys. km w charakterze samochodu demonstracyjnego kosztuje 136 tys. 900 zł – czyli o 21 tys. zł mniej. Auto ma gwarancję, sprzedaje je autoryzowany dealer... Niemniej warto negocjować i pewnie jest do tego pole, bo 13,5 proc. rocznej utraty wartości (a tak naprawdę mniej, bo nie dostaniemy ubezpieczenia za darmo) to jest w przypadku chińskiego auta raczej mało.
Nowy-używany Forthing T-Five z rabatem. Czemu tak drogo?
Nie namawiam nikogo do kupna Forthinga T-Five, gdyż ten zgrabny SUV (czy też crossover) z silnikiem benzynowym 1.5 i automatyczną przekładnią z jednej strony ma wyposażenia "po kokardkę" i nie kosztuje przesadnie dużo, a z drugiej... no cóż, nie jeździ najlepiej, nie jest przesadnie dopracowany, pali jak smok... Ofertę ratuje to, że jest on dość duży i tani, a jako używany jeszcze tańszy.
Samochód z 2024 r. z przebiegiem 5 tys. km u autoryzowanego dilera kupimy za 119 tys. zł (cena wywoławcza), podczas gdy taki sam, ale całkiem nowy, kosztuje ok. 135 tys. zł (niby 129 tys. 900 zł, ale jest duża dopłata za kolor).
Widać, że dilerzy chińskich samochodów bardzo sensownie unikają epatowania niskimi cenami używek, aby nie napędzać utraty wartości. Jakie są ceny transakcyjne takich pojazdów, trudno stwierdzić, ale dopóki ofert "pozasalonowych" jest mało, można tym jakoś sterować. MG ma trudniej – zaatakowało Europę wcześniej i teraz handlarze sprowadzający samochody poleasingowe pokazują, ile to jest naprawdę warte.
A może coś naprawdę egzotycznego? Używany Lynk & Co 01
Lynk & Co to chińsko-szwedzka marka samochodów produkowanych przez koncern Geely. Pierwsze samochody tej marki – model 01 – trafiły do Europy w 2021 r. Właśnie można je kupić na rynku wtórnym i to w niemal hurtowych liczbach – zapewne też trafiły do jakiejś zachodniej floty (lub flot), po "zużyciu" kupili je polscy pośrednicy i teraz sprzedają. Auto z napędem hybrydowym w 2021 r. kosztowało w swego rodzaju promocji ok. 42 tys. euro. A ile warte są używane egzemplarze dziś? Ten model nie ma jasno określonej ceny na rynku wtórnym, gdyż to jednak nowość w Polsce. Niektóre komisy żądają za takie auto (to ponoć auto premium, a tak naprawdę... nie do końca) 90-100 tys. zł, inni wystawiają je za 80 tys. zł. Lubisz ryzykować? To sobie kup. Na pewno jeden warsztat tej marki w miarę dobrze zaopatrzony w części jest w Berlinie, w Polsce chyba jeszcze nie ma.
Ile kosztują używane chińskie SUV-y i czy opłaca się je kupować?
- Można już mówić, że tworzy się rynek używanych samochodów MG. Za 3-letni egzemplarz modelu ZS zapłacimy ok 55 tys. zł, za większy HS – ok. 80 tys. zł. To wyraźnie mniej, niż trzeba zapłacić za 5-letnią Toyotę czy Volkswagena o zbliżonej wielkości.
- Większość używanych MG oferowanych na sprzedaż to samochody przywiezione z zagranicy – z Niemiec, Włoch, Belgii, Austrii i innych krajów UE.
- Jeśli chodzi o samochody pozostałych chińskich marek, to oferty dotyczą głównie aut z minimalnym przebiegiem: aut potestowych, prezentacyjnych. Są tańsze niż nowe, ale niewiele tańsze i – biorąc pod uwagę obecne oferty na samochody nowe z wciąż nie sprzedanego rocznika 2024 – trudno uznać je za atrakcyjne.
- O używanych chińskich autach elektrycznych nie ma co mówić: są z jednej strony bardzo tanie, ale z drugiej nie można dostać na nie dopłaty. No i ryzyko, zwłaszcza w kontekście samochodów spoza polskiego rynku, wydaje się duże.
- Pojawiają się oferty spalinowych "wynalazków", samochodów marek nieobecnych na polskim rynku. Można kupić sobie takie auto w bardzo dobrej cenie, ale potem trzeba się liczyć z tym, że najbliższy serwis jest w Niemczech. Albo i w Chinach – jeśli zdecydujemy się na samochód indywidualnie ściągnięty z Chin.
- To już lepiej trzymać się tych popularniejszych i obecnych w Polsce samochodów z Chin. Te auta są przynajmniej z grubsza naprawialne – jeśli Waszym priorytetem jest bogate wyposażenie i niska cena – nic lepszego nie znajdziecie. Przy tej utracie wartości jest to po prostu najbardziej racjonalne wyjście. Tylko pamiętajcie, by upewnić się, że gwarancja będzie respektowana w Polsce, że poprzedni użytkownik nie zapomniał o jakimś obowiązkowym serwisie – bez tego może to być niezły "kanał".