Jedną z ciekawszych pozycji w cenie nowego wehikułu segmentu B jest bez wątpienia Nissan 350Z. Ten stuprocentowy japoński atleta przez sześć lat produkcji, w pełni zapracował na swoją renomę masowego lecz perfekcyjnego sportowca. W 2003 roku specjaliści Nissana pokazali światu dowód na pozytywny aspekt wszechobecnej unifikacji. Wykorzystując dopracowaną mechanikę stworzyli istne cudo na czterech nisko profilowych oponach Yokohama.

Kolejnym, jakże charakterystycznym punktem projektu "Z" była rezygnacja z rzucających się w oczy wydatnych przetłoczeń, listew i innych designerskich ozdób. Zostawiając powyższe składniki styliści stworzyli niezwykle spójną i agresywną sylwetkę. Długa maska z wyraźnie zarysowanym garbem - skrywającym potężne serce - płynnie łączy się ze zderzakiem, wyposażonym w skromnych rozmiarów grill. Z tyłu sytuacja wygląda równie ciekawie. Całościowy obraz dopełniają podłużne lampy z przodu jak i z tyłu auta, zachodzące głęboko na błotniki.

Z taśm montażowych poza zwartym coupe zjeżdżał również roadster z w pełni tego słowa znaczeniu. Miękki tekstylny dach sumiennie spełnia swoją funkcję, oddzielając kierowcę wraz z pasażerką (inna konfiguracja wysoce niewskazana) od świata zewnętrznego. Jedynie kształt materiałowej "czapki" niektórym nie przypada do gustu, psując zarazem smukłą linię nadwozia. Owa kwestia znika wraz z rozłożeniem wspomnianego parasola. Podróżując w ciepły słoneczny dzień 350Z cabrio do 120 km/h będziemy cieszyć się względnym spokojem i ciszą w otwartej kabinie, sprzyjającą wyszukanej konwersacji traktującej o wieczornym piciu wina - alternatywę dla samotnych stwarza dopracowany zestaw audio Bose. Powyżej tej prędkości już w pełni bezkarnie możemy przestać udawać iż z uwagą słuchamy wywodów pasażerki, skupiając się za to na rasowym gangu widlastego silnika przeplatanym szumem wiatru.

Jak dowodzą naoczni świadkowie wnętrze mieści dwoje amerykanów, czego dobitnym dowodem jest spora popularność tegoż modelu za oceanem. Dwa, przeważnie skórą obszyte fotele zapewniają doskonałe - oczywiście jak na seryjne siedziska - podparcie boczne w każdej sytuacji. Na brak miejsca, owszem narzekać będą ale wyłącznie wysokie osobistości, cóż nie da się dogodzić wszystkim. W zależności od wersji wyposażenia we wnętrzu poza oczywistą klimatyzacją, komputerem pokładowym i pakietem elektrycznym spotkamy nawigację czy podgrzewane fotele. W gwoli przypomnienia wypada wspomnieć o analogowych zegarach przekazujących niezbędne informacje o pracy samochodu.

W katalogu 350Z przez cały okres produkcji widniała tylko jedna jednostka napędowa, modernizowana kilkukrotnie. Każda jej wersja dysponowała sześcioma cylindrami ustawionymi w układzie V. Początkowo za produkcję należytej mocy odpowiadał 3,5-litrowy silnik VQ35DE wykonany z aluminium. Ta wyposażona w łańcuch i zmienne fazy rozrządu jednostka oddawała do dyspozycji 286 KM, jednak już w 2005 roku nastał jej kres.

W cenniku "Zetki" została zastąpiona ulepszoną RevUp VQ35DE generującą o 13 KM więcej - dzięki zwiększeniu użytecznych obrotów. Niestety wraz z większą mocą pojawiły się problemy z nadmiernym zużyciem oleju silnikowego, zgłaszanym masowo przez właścicieli.

Konstrukcyjna wpadka ze zmodernizowanym silnikiem skłoniła Nissana do kolejnej zmiany pod maską 350Z. Tym razem cała konstrukcja jednostki napędowej została lepiej przemyślana, co zaowocowało nie tylko nowym kodem - VQ35HR. Moc wzrosła do 313 KM, postawiono również na podwójny układ dolotowy i dwie przepustnice - właśnie tą wersję mechanicy zgodnie polecają.

Decydując się na samochód pokroju Nissana 350Z nie możemy liczyć na niskie koszty eksploatacji, ze spalaniem na czele. Zachowując resztki zdrowego rozsądku, wspomagając się jednocześnie strachem przed spotkaniem z mundurowymi możemy obniżyć zużycie paliwa do około 11 litrów, jednak częstsze posyłanie wskazówki obrotomierza w górę skali zaowocuje przepaleniem 16 i więcej jednostek.

Ogromną dbałość o jak najlepszy końcowy efekt podkreśla chociażby układ jezdny. Wielowahaczowy zestaw znajdziemy nie tylko przy tylnej, napędowej osi. Także przednie koła współpracują z wielowahaczową konstrukcją odpowiadającą za perfekcyjne prowadzenie. Widać to zwłaszcza w dynamicznie pokonywanych zakrętach, również z odłączoną kontrola trakcji.

Niestety poszukując używanego 350Z możemy natknąć się na egzemplarze sprowadzone z USA gdzie wybór wersji był znacznie większy. W przeciwieństwie do europejskiego rynku, na którym istaniała jedna wersja zawieszeniowa - za oceanem klient mógł wybrać spośród aż pięciu odmian. Różnice pomiędzy nimi wyznaczają nastawy zawieszenia, układ hamulcowy i skrzynia biegów.

Ze względu na walory trakcyjne warto interesować się topowymi odmianami zza wielkiej wody bądź "europejczykami". Wówczas liczyć możemy na hamulce sygnowane przez Brembo oraz porządny układ jezdny nadążający za widlastym sercem. Drugą wspomnianą różnicą są skrzynie biegów, w USA ogromną popularnością cieszył się trwały lecz niemiłosiernie wolny klasyczny automat, jak nietrudno się domyśleć zabierający mnóstwo radości z jazdy. Z tego też względu europejska specyfikacja lub topowa Track winny znaleźć się w kręgu naszych zainteresowań, seryjnie opuszczały taśmę montażową z manualną przekładnią o sześciu przełożeniach.