Chociaż możliwość rejestracji w Polsce samochodu z kierownicą po prawej stronie to bardzo dobra wiadomość, sporo osób niechętnie lub wręcz z nienawiścią odnosi się do nadchodzących zmian. Nie twierdzę, że działają za podszeptem firm motoryzacyjnych obawiających się konkurencji tańszych aut. Robią to raczej z głęboko zakorzenionej niechęci do swobód i wolności w ruchu drogowym oraz bezrefleksyjnego oddawania czci bożkowi „bezpieczeństwa”, wobec którego wszystko i wszyscy muszą być podporządkowani.

Zarzuty jakie wysuwają przeciwnicy „anglików” nie są poparte żadnymi badaniami, danymi czy przykładem z innych krajów gdzie można je przeważnie bez problemu zarejestrować. Wręcz przeciwnie. Ich obawy i lęki opierają się wyłącznie na domniemaniach jak to źle i niebezpiecznie jeździć będą polscy kierowcy autami z Wysp. Czy faktycznie grozi nam fala zderzeń czołowych podczas wyprzedzania? Paradoksalnie nie.

Kiedy jeździmy bezpieczniej?

Zgodnie z psychologiczną zasadą kompensacji ryzyka kierowcy „anglików” będą bardziej skłonni do bezpiecznej i zachowawczej jazdy niż inni uczestnicy ruchu. Szczególnie podczas wyprzedzania. Owszem, manewr ten będzie nieco trudniejszy, ale właśnie dzięki temu wykonywany będzie ostrożniej i z większym namysłem. Zadziała tu dokładnie ten sam psychologiczny mechanizm, który powoduje, że najwięcej wypadków jest na prostej, równej drodze w słoneczny dzień a najmniej w zimę, we mgle czy podczas opadów. Im mniejsze mamy poczucie bezpieczeństwa, tym jeździmy (i wykonujemy inne czynności) ostrożniej. Taka jest natura ludzka.

Innym argumentem przeciwko niedorzeczności straszenia ludzi „wyprzedzającymi na ślepo anglikami” jest moc samochodu. Kto sprawniej wykona manewr wyprzedzania: właściciel Vauxhalla Insignii (140 koni) z kierownicą po prawej stronie czy właścicielka Opla Corsy (60 koni) z kierownicą z lewej?

Idąc tokiem rozumowania przeciwników aut z Wysp, trzeba by, dla bezpieczeństwa ma się rozumieć, zakazać wyprzedzania zbyt słabym autom...

Ubezpieczeniem w nich!

Niektórzy, mający się za wyjątkowo przebiegłych, proponują aby zezwolić, skoro już Unia każe, na rejestrację "anglików", ale za to obłożyć je takimi stawkami OC, aby było to kompletnie nieopłacalne. Problem w tym, że o wysokości składki decyduje rynek. Ubezpieczyciele kalkulują ją przy uwzględnieniu wielu czynników. Jeśli jednym z nich miałaby być nieco większa trudność w wyprzedzaniu, to powinien on być uwzględniony również w składkach OC od małych i słabych aut. Co aż razi swoją niedorzecznością.