Szkoda, że minister rozwoju nie wie, co się produkuje w Polsce, i uważa, że inwestycja koncernu Mercedes, który zamierza w Polsce produkować małe silniki benzynowe i wysokoprężne, to nowość i przełom, symboliczne świadectwo reindustrializacji. Według ministra nie ma zatem w Polsce przemysłu motoryzacyjnego i właśnie zaczynamy jego odbudowę.

Tymczasem warto wiedzieć, że Polska i bez Mercedesa jest największym w tej części świata producentem silników samochodowych. To, można powiedzieć, nasza narodowa specjalność. Wystarczy wymienić fabryki: Toyoty w Wałbrzychu (silniki benzynowe oraz skrzynie biegów) oraz Jelczu-Laskowicach (silniki), Fiata w Bielsku-Białej (nie tylko samochody, także silniki – m.in. nowoczesne jednostki TwinAir), Volkswagena w Polkowicach (ponad pół miliona silników rocznie), GM w Tychach – w sumie z polskich fabryk wyjeżdża ponad 2 miliony jednostek napędowych rocznie, dużo skrzyń biegów.

Inwestycja Mercedesa, wbrew twierdzeniom ministra, który jak kania dżdżu potrzebuje sukcesów, nie stanowi żadnego przełomu w polskim przemyśle samochodowym. Co więcej, pojawiają się niewygodne pytania. Ile to nas będzie kosztować?

Czy fabryka Mercedesa będzie tylko montownią śrubek, czy też inwestor postawi odlewnię? Samo logo producenta tego nie gwarantuje. O podatkach lepiej zapomnieć od razu, w motoryzacji rządy konkurują ze sobą na ustępstwa względem inwestorów, a nasz był, wbrew deklarowanej niechęci do niemieckiego kapitału, z pewnością bardzo konkurencyjny.

Szczegóły ustępstw rządu nie są znane, może nawet nie są ostateczne. Z kolei deklarowana suma 500 milionów euro sugeruje, że może być to tylko montownia. W każdym razie podobne inwestycje uruchamiane są w Polsce od lat. Wreszcie, zapewnienia o tym, że fabryka będzie wytwarzać najnowocześniejsze z dostępnych produktów marki premium, to tylko... zapewnienia.

Będzie to bowiem fabryka silników spalinowych, na które zapotrzebowanie, kto wie – może już w 2019 roku, gdy fabryka ruszy – będzie stopniowo maleć. Na topie są bowiem samochody elektryczne i napędy hybrydowe – koncerny na gwałt inwestują w rozwój tych technologii, zmuszone do tego wprowadzaniem niemożliwych do spełnienia norm emisji spalin. Niektóre już wycofują się z diesli.

Spotkałem się i z taką opinią wśród osób zbliżonych do dużych poddostawców podzespołów dla producentów aut, że za jakiś, być może odległy, ale trudny dziś do określenia czas, fabryki silników spalinowych staną się takim samym problemem jak dziś kopalnie. Zbytu nie ma, ale są ludzie i całe regiony uzależnione od produkcji, której nikt już nie potrzebuje i nie chce. Oby było to tylko takie czarnowidztwo.

Naszym zdaniem

Podczas gdy znaczący producenci aut wycofują się z diesli, a i silniki benzynowe swój najlepszy czas mają już za sobą, kraj, który chce mieć kolejną fabrykę silników spalinowych, musi iść na dalekie ustępstwa wobec inwestora. Czy to się opłaca?