Sąd nie miał litości dla rajdowca, skazał go na 4 tys. zł grzywny i 2199 zł kosztow sądowych. Z opinii biegłego wynika, iż Krzysztof Hołowczyc rajdował na drodze poza obszarem zabudowanym 161 km/h przy dopuszczalnej prędkości 90 km/h.

Sąd, wydając wyrok, bierze pod uwagę nie tylko charakter wykroczenia, lecz także sytuację majątkową obwinionego, a ponieważ na biednego nie trafiło, stąd kara, która wielu może wydawać się drakońska. Do kary grzywny należy doliczyć rysę na wizerunku, wszak o zaletach bezpiecznej jazdy słynny rajdowiec wypowiadał się publicznie nie raz.

Nie lepiej wyszła na sprawie policja: funkcjonariusze zmierzyli prędkość samochodu na dystansie raptem 100 m, podążając w dużej odległości za „ofiarą”, bez pewności, czy utrzymują stały dystans od auta, za którym jadą – czyli jak zwykle. Choć w tym przypadku kierowca i tak zasłużył na najwyższy wymiar mandatu, pomyłka przy pomiarze o 43 km/h to skandal.

Tym bardziej, że przy mniejszych wykroczeniach „poślizg” o np. 20 km/h jest równie prawdopodobny i może oznaczać dużo wyższą karę niż się należy. Powinni tego zabronić! Wideorejestrator mierzy tylko prędkość radiowozu, w którym jest zainstalowany, utrzymanie stałej odległości za ściganym na krótkim dystansie jest niemal niemożliwe.

Według policji żadnego błędu nie było: biegły określił, że prędkość przekroczona zostala o „co najmniej” 71 km/h, a „co najmniej” może oznaczać „więcej”. Dowolnie więcej? Czy jak ktoś przekracza dozwoloną prędkość o np. 30 km/h, można mu bezkarnie zarzucać, że przesadził o 51 km/h i zatrzymać prawo jazdy?

Materiał, jakim dysponuje policja, pozwolił na skazanie Hołowczyca za przekroczenie prędkości o 71 km/h, a nie o 114 – koniec i kropka! Niefajne jest obciążenie obwinionego kosztami ekspertyz sądowych w sytuacji, gdy wykazały one, że policyjny pomiar był niedokładny.

Gdyby rajdowiec przyjął proponowany mandat (500 zł), przyznałby się do jazdy 204 km/h. Dla ambasadora bezpiecznej jazdy to zła opcja. Praktyka wykazuje jednak, że przy pomiarach robionych wideorejestratorem w grę wchodzą negocjacje jak na bazarze czy np. jak w jednym ze starych autostradowych odcinków „Uwaga, Pirat”. – Panie kierowco, jechał Pan 180 km/h, ładnie to tak? – Ja, 180 km/h? Niemożliwe, to diesel, panie, on jedzie najwyżej 160. No dobrze – zgodził się dobrodusznie policjant – niech będzie 160.

Nasza opinia

Ponad 200 km/h to już „nerwowa” prędkość, taka jazda bez trzymanki. 160 km/h to wyraźnie mniej, słusznie postąpił „Hołek”, że nie dał sobie wmówić, że przekroczył 200. Karę zapłaci, jeśli zechce – odwołanie spowoduje zapewne przedawnienie karalności.