Jeszcze pod koniec ub. roku w ciągu weekendu warszawskie fotoradary rejestrowały tylko w jeden weekend ponad 1267 wykroczeń. Urządzenie ustawiono na ul. Radzymińskiej zarejestrowało w ciągu jednego tygodnia 1699 wykroczeń. To zachęciło Straż Miejską GITD do kolejnych szybkich inwestycji. Fotoradary w stolicy zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu.

W momencie, gdy wydawało się, że będą przynosiły szybkie pieniądze do kasy, zawzięli się kierowcy i zaczęli jeździć przepisowo. Zamontowane urządzenia zaczęły wykonywać coraz mniej zdjęć. Pierwszym w Warszawie fotoradarem, który stał się tylko atrapą, okazał się ten zamontowany na Wisłostradzie. Pierwotnie notował 100 wykroczeń w ciągu doby, w styczniu 2013 r. już tylko 30, a w lutym 4-5. Ostatecznie Straż Miejska podjęła decyzję o przeniesieniu urzadzeń rejestrujących na ul. Modlińską.

Według naszych obserwacji kolejny mało rentowny fotoradar funkcjonuje przy Al. Krakowskiej i 17 Stycznia. Kierowcy jadący od strony Janek zmuszeni są do zwalniania, gdyż przez większość dnia na tej trasie tworzy się korek. Chcąc ratować sytuację Straż Miejska postanowiła przechytrzyć kierowców. Od pewnego czasu kilkaset metrów wcześniej ustawia się Citroen Berlingo z przenośnym fotoradarem i stara się zaskoczyć kierowców, którzy „na pamięć” zwalniają zwyczajowo nieco dalej.

To najlepszy przykład potwierdzający fakt ratowania sytuacji przez warszawską Straż Miejską. Wspomaganie urządzeń stacjonarnych przez mobilne staje się coraz bardziej powszechne. Czekamy na kolejne komunikaty rzecznika Straży Miejskiej o zdemontowaniu urządzeń rejestrujących, które stały się nierentowne.

Czy to ma coś wspólnego z poprawą bezpieczeństwa? Kierowcy się nie dają i jak zauwazyliśmy starają się już jeździć nawet po ulicach stolicy bardziej przepisowo.

W 2012 roku Straż Miejska zarobiła 141 984 326 zł. To kwota uzyskana wyłącznie z mandatów nałożonych za wykroczenia komunikacyjne – w praktyce głównie za przekroczenia prędkości. Jedną z przyczyn licznych patologii związanych z funkcjonowaniem straży gminnych i miejskich jest to, że wpływy z mandatów wystawionych przez strażników zasilają budżety gmin. Stąd skupienie się na obsludze fotoradarów ustawionych często w miejscach oznakowanych w taki sposób, by kierowcy nie zwalniali, lecz dawali się łapać.