- UFG odnotował 350 tys. przypadków przerw w polisie OC w 2023 r.
- Rzecznik Praw Obywatelskich apeluje o reformę systemu kar za przerwy w obowiązkowym ubezpieczeniu pojazdów
- Dla posiadaczy samochodów osobowych maksymalna kara to dwukrotność minimalnej pensji brutto, naliczana już za 14-dniowy brak polisy OC. Teraz oznacza to 8600 zł
- RPO wskazuje, że kierowcy nie mają wielkiej szansy w obronie przed Ubezpieczeniowym Funduszem Gwarancyjnym
Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do ministra finansów Andrzeja Domańskiego w sprawie kar za brak polis OC, podkreślając, że problem ten nie jest marginalny. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny (UFG) odnotował w 2023 r. aż 350 tys. przypadków przerw w polisie OC, a kary za takie przerwy mogą być druzgocące dla kierowców. To dlatego, że od drugiej połowy 2024 r. opłata za brak OC samochodu osobowego przez 14 dni lub dłużej wynosi 8600 zł, a w 2025 r. będzie jeszcze wyższa ze względu na wzrost minimalnego wynagrodzenia, od którego kary są uzależnione.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
RPO zwraca uwagę, że kary za brak ubezpieczenia OC są horrendalne
Jak informuje RPO, często dostaje skargi na wysokość opłat karnych. "Są one ustalane na podstawie wskaźnika wynagrodzenia minimalnego za pracę, którego tendencja wzrostowa jest w ostatnich latach o wiele większa niż wcześniej (w 2004 r. — 824 zł; w 2014 r. — 1680 zł, w 2024 r. — 4300 zł)".
"Kwoty te są znacząco wyższe od opłat karnych za brak innych obowiązkowych ubezpieczeń, np. za brak ubezpieczenia OC rolników wynosi ona równowartość jednej dziesiątej minimalnego wynagrodzenia za pracę — 430 zł" – dodaje Rzecznik. Dla posiadaczy samochodów osobowych maksymalna kara to dwukrotność minimalnej pensji brutto, naliczana już za 14-dniowy brak polisy OC. Średnio jeden zobowiązany uiścił blisko 3 tys. zł opłaty karnej.
- Przeczytaj także: Masz auto jednej z wymienionych marek? Jesteś na celowniku policji
RPO zwraca uwagę: obywatel praktycznie nie ma nic do powiedzenia
Bardzo wysokie kary to jednak dopiero początek. Rzecznik zwraca uwagę na problemy z interakcją między UFG a właścicielami pojazdów. Choć teoretycznie można odwołać się od decyzji o nałożeniu kary, umorzyć ją lub rozłożyć na raty, to w praktyce jedyną instancją jest sam UFG. Przepisy nie przewidują bowiem rozpatrywania tych spraw przez sądy administracyjne, co może być niezgodne z Konstytucją. Nie ma więc możliwości odwołania się od decyzji do sądu. RPO dodaje: "obywatel jest poddany władztwu organu publicznego lub — jak w tym wypadku — podmiotu realizującego zadania tej władzy".
To niestety duży problem. Jak twierdzi RPO — wiele kar za brak ubezpieczenia OC wynika z choroby i pobytu w szpitalu. I dla UFG nie jest to żadne usprawiedliwienie, podobnie jak bardzo trudna sytuacja majątkowa. Niestety, kara od UFG brzmi nieco jak wyrok — został zasądzony i trzeba go spłacić.
- Przeczytaj także: Co się dzieje na rynku aut używanych? Rozmawiałem z prezeską AAA Auto
UFG bardzo wolno odpowiada, ale szybko ściąga pieniądze
Zgłaszanych jest także dużo skarg na opieszałość UFG. W rekordowym przypadku czas rozpatrywania wniosku o umorzenie kary lub spłatę w ratach wyniósł ponad 9 miesięcy. To oczywiście generuje kolejny problem, złożenie wniosku o umorzenie lub rozbicie kary na raty nie wstrzymuje bowiem egzekucji należności.
Rzecznik Praw Obywatelskich zaapelował więc do ministra finansów o odniesienie się do przedstawionych zarzutów i zapytał, czy resort planuje zainicjowanie zmian w systemie kar za brak OC.
- Przeczytaj także: Funkcjonariusze Straży Granicznej mieli nosa. Toyota RAV4 stała otwarta nie bez powodu
Stanowisko UFG przesłane do redakcji
Ustawodawca nałożył na Fundusz między innymi wykonanie zadania, jakim jest kontrolowanie obowiązku posiadania ważnego ubezpieczenia OC komunikacyjnego i dochodzenie opłat za brak spełnienia tego obowiązku. Wysokość i sposób dochodzenia tych opłat są określone w przepisach prawa i tak też Fundusz je wykonuje.
Fundusz od początku swojej działalności wypłacił poszkodowanym przez nieubezpieczonych sprawców ponad 2 mld zł. W ostatnich latach, rok do roku, wypłaca poszkodowanym i ich rodzinom po ok. 100 mln zł tytułem odszkodowań i świadczeń. To zatem w interesie społecznym – tysięcy poszkodowanych i ich rodzin – leży dochodzenie opłat za niewykonanie ustawowego obowiązku. Te pieniądze wypłacane są w imieniu nieubezpieczonych sprawców, bo należą się ofiarom i ich rodzinom. Fundusz występuje z regresem do sprawców, są oni winni już blisko 360 mln zł (stan na koniec 2023 r.).
Opłata ma charakter prewencyjny, a jej rola jest taka, że ma skutecznie i na stałe utrwalić świadomość obowiązku zawarcia umowy ubezpieczenia przez posiadacza pojazdu. Dzisiaj średni koszt szkody spowodowanej przez nieubezpieczonego sprawcę wynosi ponad 20 tys. zł. Wszystko to przy średnim koszcie polisy wynoszącym ok. 600 zł i nieustannej obecności tematu ubezpieczeń komunikacyjnych w mediach tradycyjnych i mediach społecznościowych. To oczywiście oznacza, że trudno z poziomu posiadacza pojazdu wyprzeć ten temat i tłumaczyć się brakiem świadomości obowiązku ubezpieczenia pojazdu. Tym bardziej że ustawowy obowiązek posiadania ważnego OC nie jest niczym nowym, bo obowiązuje od dziesięcioleci.