• Dodatek ołowiu w benzynie stosowany jest od kilkudziesięciu lat na całym świecie. Pomysłodawcą jest koncern GM, którego chemicy stworzyli stosowną benzynę w grudniu 1921 r.
  • Czteroetylek ołowiu stosowano po to, by zapobiegać gwałtownemu (tzw. stukowemu) spalaniu paliwa oraz by chronić wrażliwe elementy silnika przed wypaleniem
  • Substancja jest silnie trująca, według ONZ konsekwencją upowszechniania paliwa ołowiowego było m.in. zwiększone ryzyko chorób serca, raka czy udaru mózgu
  • Ołów jest wciąż dopuszczony w Polsce w… benzynie bezołowiowej. Zgodnie z przepisami rozporządzenia Ministra Gospodarki można stosować nie więcej niż 5 mg ołowiu na 1 l

Popularna etylina, czyli benzyna z dodatkiem ołowiu, znika na dobre ze stacji paliw (w latach 70. na całym świecie zwykle stosowano tylko benzynę ołowiową). Jeszcze w czasie tegorocznych wakacji można było ją zatankować na stacjach w Algierii (w Polsce produkcję w rodzimych rafineriach zakończono 1 stycznia 2005 r.). To bowiem ostatni kraj świata, w którym tak długo stosowano tradycyjne paliwo. Od lipca jednak benzyna zawierająca tak szkodliwy czteroetylek ołowiu nie jest już stosowana, o czym triumfalnie poinformowała agenda ONZ ds. ochrony środowiska (UNEP).

Po ponad dwudziestoletniej kampanii UNEP udało się w końcu wycofać paliwo, które jest niezwykle szkodliwe dla środowiska oraz zdrowia. W raporcie wspomniano, że dzięki wycofaniu etyliny można zapobiec wystąpieniu ponad 1,2 mln przedwczesnych zgonów. Według szacunków ONZ konsekwencją upowszechniania paliwa ołowiowego stało się m.in. zwiększone ryzyko chorób serca, nowotworów czy udaru mózgu. Co więcej, doszukano się także negatywnego wpływu na rozwój dzieci. UNICEF alarmuje, że ołów powoduje nieodwracalne uszkodzenia mózgu (szczególnie u małych dzieci), co oznacza zaburzenia neurologiczne, poznawcze i fizyczne przez całe życie.

Wbrew pozorom dodatki ołowiu jednak tak łatwo nie znikną z naszego życia. Ołów wciąż jest bowiem stosowany w paliwie lotniczym (choćby popularny niskoołowiowy AVGAS 100 LL barwiony na niebiesko). Jest również dopuszczony w Polsce w… benzynie bezołowiowej (zgodnie z obowiązującymi przepisami rozporządzenia Ministra Gospodarski w sprawie wymagań jakościowych dla paliw ciekłych można stosować nie więcej niż 5 mg ołowiu na 1 l). Informacje o zawartości ołowiu można znaleźć w kartach katalogowych benzyn produkowanych przez Lotos i PKN Orlen.

Co gorsza, niebezpieczną substancję można spotkać nie tylko w paliwie. Jeśli mamy pecha, to znajdziemy ją także m.in. w przyprawach (w sztucznym barwniku dodawanym nielegalnie do kurkumy, o czym ostrzegał m.in. serwis "Nauka w Polsce"), żywności (w 2012 r. wycofano np. dużą partię skażonego ryżu z supermarketów w Czechach i na Słowacji), kosmetykach (m.in. alerty amerykańskiego Departamentu Zdrowia) czy zastawie stołowej. Jeszcze w lutym 2021 r. Główny Inspektorat Sanitarny ostrzegał (ze względu na migrację ołowiu do żywności) przed dekorowanymi talerzami, a w ubiegłym roku przed kubkami szklanymi.

Inger Andersen, kierujący UNEP, nie kryje satysfakcji z wycofania benzyny ołowiowej: "Pomyślne egzekwowanie zakazu stosowania benzyny ołowiowej jest ogromnym kamieniem milowym dla globalnego zdrowia i naszego środowiska. Pokonując stulecie zgonów i chorób, które dotknęły setki milionów i zdegradowały środowisko na całym świecie, jesteśmy zachęcani do zmiany trajektorii ludzkości na lepsze poprzez przyspieszone przejście na czyste pojazdy i mobilność elektryczną".

Sęk w tym, że nawet w obecnej elektromobilności trudno uniknąć związków ołowiu. Znajdziemy je również w samochodach elektrycznych, w których oprócz ogniw litowo-jonowych stosuje się także dość często akumulatory kwasowo-ołowiowe (substancja jest groźna przy niewłaściwie prowadzonym recyklingu zużytych produktów) pełniące funkcje pomocniczych. Zwykle łatwo się o nich zapomina aż do czasu, gdy posłuszeństwa odmawia pokładowa elektronika na skutek spadku napięcia lub zużycia akumulatora.