Każdy, kto miał okazję przejechać się w godzinach szczytu autostradą A2 (szczególnie na odcinku Warszawa-Łódź), wie, że polscy kierowcy wręcz lubują się w poganianiu wolniejszych aut, migając światłami i najeżdżając na ich zderzaki.

Można powiedzieć, że to taka polska specjalność, która ma na celu wywarcie presji na „maruderze”, który nie odważył się pędzić autostradą 200 km/h. Włosi na wszystkich trąbią, a my wszystkich poganiamy.

Problem w tym, że o ile trąbienie raczej nie zwiększa zbytnio ryzyka wypadku, to już jazda w odległości 50 cm od zderzaka innego auta przy prędkości 130-140 km/h jest już nie tyle objawem brawury, co braku wyobraźni oraz głupoty. To właśnie brak zachowania bezpiecznej odległości jest najczęściej bezpośrednią albo pośrednią przyczyną groźnych karamboli. Badania potwierdzają, że brak zachowania odpowiedniej odległości między samochodami jest również jedną z głównych przyczyn wypadków na drogach szybkiego ruchu, tuż obok zajechania drogi.

Niestety aktualnie przepisy nie mówią zbyt wiele o tym, co znaczny bezpieczny odstęp. W Kodeksie drogowym pojawia się jedynie enigmatyczny zwrot, że kierowca jest zobowiązany „utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu”. Z taką wykładnią prawną trudno winić policjantów o to, że nie piętnują na drodze poganiania i „jazdy na zderzaku”. Oczywiście zawsze mogą uznać to za stwarzanie zagrożenia na drodze, za co można dostać mandat od 50 do nawet 500 zł, jednak w praktyce rzadko kiedy jest to egzekwowane.

Ministerstwo zajęło się tematem

Jeden z serwisów zajmujących się tematyką bezpieczeństwa na drogach doniósł niedawno, że koniec takich praktyk jest bliski. Zapytaliśmy zatem resort infrastruktury, czy rzeczywiście ktoś w ministerstwie pochylił się już nad tym problemem, czy to tylko kaczka dziennikarska. Okazało się, że jest coś na rzeczy. Prace nad rozwiązaniami i przepisami rzeczywiście ruszyły. Zresztą, okazuje się, że resort infrastruktury nie miał wyboru i musiał zająć się tą sprawą, bowiem w programie realizacyjnym na lata 2018-2019 jednym z zadań była właśnie „analiza warunków i zasad wprowadzenia obowiązku zachowania odpowiednich odstępów miedzy pojazdami na drogach szybkiego ruchu".

– Sekretariat KRBRD dokonał analizy problematyki zachowania odpowiednich odstępów między pojazdami w państwach członkowskich UE i w Polsce, biorąc pod uwagę analizę przyczyn występowania zdarzeń drogowych tego typu – wyjaśnił nam Szymon Huptyś, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury.

To dobry prognostyk, ale od samej analizy do wprowadzenia konkretnych rozwiązań może być jeszcze długa droga. Niestety, nie udało się nam uzyskać żadnych konkretów (m.in. bezpiecznych odległości przy poszczególnych prędkościach oraz sposobu ich określania podczas jazdy i sprawdzania) oraz dat wprowadzenia odpowiednich przepisów i ewentualnych kar za ich łamanie.

Dowiedzieliśmy się tylko, że: „Wybór wariantu docelowego, w tym dobór odpowiednich narzędzi inżynieryjnych i edukacyjnych, jest na etapie uzgodnień, po zakończeniu których zostaną przedstawione stosowne rekomendacje.”

Według ekspertów przy prędkości autostradowej (140 km/h) bezpieczny odstęp powinien wynosić co najmniej 40-50 m. Z kolei w Niemczech, gdzie jazda na tzw. zderzaku jest surowo karana, przyjmuje się, że bezpiecznym odstępem jest połowa prędkości, czyli przy prędkości 140 km/h jest to 70 m. Na razie jeszcze nie wiadomo ku któremu rozwiązaniu skłaniają się polscy ustawodawcy.

Będziemy monitorować tę sprawę i informować na bierząco o postępach.