Kuba powoli zmienia swoje nastawienie do handlu samochodami. W 2011 roku jej mieszkańcy uzyskali prawa do kupowania samochodów od siebie. Wcześniej mogli kupować tylko auta wyprodukowane przed 1959 rokiem, czyli te które pojawiły się w kraju przez rewolucją.

Po kolejnej zmianie przepisów mogą bez zezwolenia kupić więcej niż jeden pojazd, ale każde kolejne auto obciążone jest większym podatkiem. Samochody nie są też już likwidowane, kiedy obywatel opuszcza kraj.

Sfrustrowani Kubańczycy długo czekali na zmianę przepisów, które weszły w życie w styczniu. Niestety równocześnie ze zniesieniem embarga rząd wprowadził nowe podatki i opłaty, które znacznie podniosły ceny samochodów oferowanych przez krajowych dilerów. Ta polityka cenowa sprawiła, że na Kubie nowe samochody są średnio o 400 proc. droższe w stosunku do cen europejskich.

Z tego względu nowe samochody nie cieszą się dużą popularnością. Według oficjalnych informacji w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku sprzedano zaledwie 50 sztuk nowych modeli aut. O wiele większą popularnością cieszy się rynek wtórny. Średnia cena sprzedawanego tam samochodu to 23 tys. dolarów.

Dla przykładu w kubańskim salonie Peugeota model 206 z ostatniego rocznika produkcji jeszcze przed zmianami w przepisach był wyceniany na 91 tys. dolarów, gdy nowe przepisy weszły w życie cena skoczyła do 262 tys. dolarów! Model 4008 kosztuje natomiast 239 tys. dolarów, natomiast VW Jetta z 2010 roku to wydatek rzędu 51 tys. dolarów.

Inne modele mają równie absurdalne ceny: Fiat Uno z 2002 kosztuje 18 tys. dolarów, Kia Picanto z 2011 – 40 tys. dolarów, Seat Altea z 2008 – 45 tys. dolarów , a Suzuki Jimny z 2008 – 69 tys. dolarów.

Nic więc dziwnego, że sprzedaż samochodów jest na tak niskim poziomie. Średnia płaca na Kubie w sektorze państwowym to około 20 dolarów miesięcznie.

Przeciwko wysokim cenom protestują również zagraniczne firmy, które potrzebują od rządu specjalnego zezwolenia na import nowego lub używanego samochodu na teren Kuby.

Rząd Kuby zapowiedział, że 75 proc. sumy zebranej dzięki narzuconym na samochody nowe podatkom zainwestuje w transport publiczny.

Zmiana przepisów dotyczących zakupu i sprzedaży samochodów na Kubie jest jedną z 300 reform, które planuje przeprowadzić Raul Castro. Widząc, jak przeprowadzona została liberalizacja rynku motoryzacyjnego należy już tylko współczuć Kubańczykom.