• Od lat badania techniczne są jedynie formalnością, nowe przepisy niewiele zmienią
  • Po zmianach przepisów za wizytę w SKP będziemy płacić z góry
  • Wiele obowiązkowych czynności i tak nie będzie wykonywanych podczas okresowego przeglądu technicznego

Ustawa czeka już tylko na podpis prezydenta. Potem kierowcy za badania techniczne swoich aut będą płacić z góry, a dane o negatywnych wynikach na bieżąco trafią do CEPiK-u. Ma to utrudnić „turystykę badaniową” i dopuszczanie do ruchu aut, które najpierw powinny odwiedzić warsztat. Niestety, niewiele to zmieni.

Owszem, o dopuszczenie do ruchu samochodu w złym stanie jest już teraz trudniej niż jeszcze kilka lat temu. Diagnosta chętnie nie zauważy potłuczonej szyby (jakby co, potłukła się już po opuszczeniu stacji), może przymknąć oko na skład spalin, ale rozsądny diagnosta pojazdu przerdzewiałego na wylot nie przepuści – za duże ryzyko, za duża odpowiedzialność.

Co ma zmienić płatność za badanie techniczne z góry? To chyba raczej nie jest nagminny problem stacji kontroli pojazdów, że ktoś wjeżdża na badanie, a potem odmawia zapłaty, bo nie dostał pieczątki, prawda? To tak, jakby ktoś w serwisie samochodowym zamówił naprawę i nie chciał zapłacić pomimo wykonania usługi albo zatankował paliwo i zwiał bez zapłaty.

To raczej diagnosta dobrowolnie rezygnuje z pieniędzy: Jedź Pan i to napraw, a potem wróć! Nowa sytuacja może nawet zwiększyć presję na diagnostę, żeby pieczątkę... dał: Ja to Panu podbiję, ale to trzeba naprawić! Stacji kontroli pojazdów jest o wiele za dużo i w wielu przypadkach przez większość dnia stoją puste.

Żeby zarobić, trzeba dbać o zadowolenie klienta, a typowy klient nie będzie wystarczająco wdzięczny za informację, że jeździ bez hamulca w tylnym kole. Klient oczekuje załatwienia sprawy. Dociekliwy i działający zgodnie z rozporządzeniem diagnosta to gwarancja bankructwa firmy. Tak, można wziąć pieniądze i odesłać klienta bez zaliczonych badań, ale wtedy za rok pojedzie on do konkurencji.

Na marginesie: w tym tygodniu w jednej z okręgowych stacji kontroli pojazdów próbowaliśmy zmierzyć zadymienie spalin auta na potrzeby testu środka czyszczącego wtryskiwacze diesla. Walka trwała przez godzinę i zakończyła się niepowodzeniem: diagności nie potrafili obsłużyć urządzenia, z którego na co dzień nie korzystają. A czy przy Tobie, Czytelniku, właścicielu samochodu z silnikiem Diesla, ktoś kiedykolwiek zbadał zadymienie spalin? Zdarza się to bardzo sporadycznie.

Naszym zdaniem

Badania techniczne aut są zbyt wymagające i skomplikowane, a stacji jest za dużo – to są ważne problemy, a nie to, czy płacimy za usługę „po”, czy „przed”.