W sportowych limuzynach klasy wyższej średniej najwyraźniej bardzo ważna jest moc. Zdaje się, że aż tak istotna, że trzej niemieccy producenci – Audi, BMW i Mercedes – walczą na liczbę koni jakby od tego zależało istnienie tych marek. Przypomnijmy: obecne BMW M5 ma 560 KM, Audi RS6 – 560 lub 605 KM, a poprzedni Mercedes-AMG E63 miał 557 lub 585 KM. To oczywiste, że nowa limuzyna spod znaku gwiazdy musi być mocniejsza niż rywale.
Chodzą słuchy, że zapowiedziany na 2017 rok Mercedes-AMG E 63 ma mieć co najmniej 610 KM, czyli nawet więcej niż RS6 w wersji Performance. Słabszy wariant będzie miał jednak „zaledwie” 570 KM. Wiadomo też, że niestety skreślona będzie wersja z napędem tylko na tylną oś. Cóż, przy tych mocach i gigantycznym momencie obrotowym wytwarzanym przez silnik z turbo taka wersja byłaby po prostu zbyt niebezpieczna w ręku kierowcy bez odpowiedniego przeszkolenia.
Na otarcie łez Mercedes proponuje jednak specjalny tryb driftu. Dokładnie taki, jaki już teraz zastosowany jest w Focusie RS, który ma przecież napęd na obie osie. W Fordzie wystarczy wybrać odpowiedni tryb za pomocą przycisku, lekko się rozpędzić, wcisnąć gaz i... możemy się poczuć jak sam Ken Block. Wybranie „drift mode” sprawia bowiem, że większość momentu obrotowego trafia na tylne koła. Najpewniej podobnie mechanizm ten będzie działać w Mercedesie-AMG klasy E, który na pewno dostępny będzie jako sedan lub kombi. Wyobrażacie sobie driftującą ciężarówkę?
Aha, wiadomo jeszcze, że pod maskę nowej klasy E z logo AMG trafi 4-litrowe V8 z podwójnym doładowaniem, które znamy już z wielu innych modeli, w tym AMG GT. Silnik ten będzie współpracować z nową, 9-biegową skrzynią AMG SpeedShift, zmodyfikowaną przez inżynierów z działu tuningowego Mercedesa. Napęd na cztery koła będzie niestety – jak już wspomnieliśmy – standardem.
Oczywiście zwiększenie mocy spowoduje też poprawę osiągów. Dotychczasowy Mercedes-AMG E 63 S 4Matic rozpędzał się do setki w 3,6 s. Nowy topowy wariant urwie z tego i tak rewelacyjnego czasu kolejne 0,1 s. Ciekawe, co na to Audi i BMW. W przypadku bawarskiej marki może być dość ciekawie, bo wkrótce zostanie pokazana nowa „piątka”. A co z M5? Podobno też ma mieć seryjny napęd na cztery koła.