- Prywatne parkingi coraz częściej narażają kierowców na kary za brak znajomości szczegółowych zasad korzystania
- Niektóre tablice informacyjne na parkingach są trudno zauważalne
- UOKiK prowadzi liczne śledztwa w sprawie nieuczciwych praktyk firm obsługujących takie parkingi
- Niedawno opisywaliśmy przypadek pani prawnik, która też dostała wezwanie do zapłaty za parkowanie, ale swych praw postanowiła dochodzić w sądzie. Jak to się skończyło?
Tablica informująca, że trzeba wpisać numer rejestracyjny auta w terminalu albo pobrać darmowy bilet pod rygorem "opłaty dodatkowej", nie przypomina znaku drogowego. Na tablicy umieszczono biały symbol "P" na niebieskim polu, nie za duży i z bardzo średnio czytelną informacją – żółtymi literami na czarnym tle. Najbardziej rzuca się w oczy napis "teren prywatny", co jednak dla klientów hipermarketu nie ma znaczenia. Nie każdemu zapala się w głowie czerwona lampka.
Mandat za parkowanie pod hipermarketem
Wśród klientów dużego sklepu przy ul. Popularnej w Warszawie na przegapienie istotnej informacji narażeni są zwłaszcza ci kierowcy, którzy na parking wjeżdżają "tylnym" wjazdem. Tablica przysłonięta jest liśćmi drzewa, widać ją w ostatniej chwili, ale – jak się rzekło – nie za bardzo przypomina ona znak drogowy. Gdyby kierowca chciał doczytać i zrozumieć tekst do końca, musiałby zatrzymać się na wjeździe i blokować go przez dłuższą chwilę. Ale kto nie wie, że to rodzaj pułapki na niezorientowanych, ten się nie zatrzyma – przeciętny kierowca (o ile w ogóle zauważy tablicę widoczną w ostatniej chwili) gotów pomyśleć, że to jakaś informacja dla dostawców.
Nasz czytelnik pan Piotr wezwanie do zapłaty wetknięte za wycieraczkę zobaczył dopiero w domu, gdy wysiadł z samochodu. Jak twierdzi, czuł, że coś przegapił, ale nie miał pojęcia, w którym momencie. Następnego dnia specjalnie pojechał na parking przed Castoramą i specjalnie wjechał tą samą drogą. Tak, stoi tablica informacyjna – zdaniem pana Piotra specjalnie zrobiona tak, aby przesadnie nie rzucać się w oczy. Organizatorom tego parkingu raczej nie zależało na tym, aby wszyscy bez wyjątku zostali poinformowani, że tu można dostać mandat, a raczej zarobić "opłatę dodatkową". Zarządca parkingu na czymś musi zarabiać – to chyba jasne.
- Przeczytaj także: Absurd czy nowatorskie rozwiązanie? Po zużyciu hamulców auto będzie szło na złom. Ale za to będzie mniej pyliło
Czy prywatny parking pod sklepem jest legalny?
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma obecnie pełne ręce roboty z napływającymi z całego kraju skargami "klientów" prywatnych parkingów, którzy o tym, że zawarli umowę z jakąś spółką, dowiadują się dopiero po fakcie. UOKiK nakłada na zarządców takich parkingów kilkusettysięczne kary, ale oczywiście nie za to, że parking jest płatny. Urząd może nałożyć karę za odmowy rozpatrzenia reklamacji, za brak stosownej informacji, za straszenie klientów poniesieniem kosztów windykacyjnych i egzekucyjnych itp. Sam fakt, iż parking jest płatny albo na określonych warunkach bezpłatny, jest w porządku: prywatny przedsiębiorca może na swoim terenie wyznaczać zasady takie, jak mu się podoba.
Sama idea ograniczania dostępu do przestrzeni parkingowej też jest uzasadniona – chodzi zazwyczaj o to, aby pozbyć się z parkingu osób, które nie korzystają z miejscowych sklepów czy usług, ale przez cały dzień blokują miejsca parkingowe, nie ponosząc opłat. Gorzej, jeśli model biznesowy zarządcy parkingu, który z reguły jest firmą zewnętrzną wobec właściciela terenu, opiera się na wykorzystywaniu nieuwagi kierowców albo z premedytacją stwarza warunki, w których kierowcy nie są świadomi, iż warunkiem prawa do postoju jest np. pobranie biletu z parkomatu.
W wielu takich miejscach na nieświadomych kierowców czekają parkingowi ukryci np. w samochodzie: gdy widzą, że ktoś wchodzi do sklepu, omijając parkomat wydający bezpłatny bilet albo terminal, w którym należy wpisać numer rejestracyjny, parkingowy natychmiast rusza, aby wystawić wezwanie do zapłaty. Nie licz, że ktoś ci zwróci uwagę, podpowie w porę: za "gapowe" się płaci.
Co ciekawe, są sklepy, które zrezygnowały ze współpracy z firmami "organizującymi" im parking. Wściekli klienci z pretensjami szli do sklepu (w sumie słusznie), a co gorsza, czując niesmak, potem wybierali inne placówki oferujące podobny towar.
Regulamin parkingu pod sklepem
Są parkingi na terenie sklepów i galerii handlowych, w których nikt nie jest zaskakiwany "opłatami dodatkowymi" i są takie, w których to norma. Przypadek? Raczej nie. To kwestia tego, czy oznakowanie jest uczciwe, czy też nastawione na wykorzystywanie czyjejś nieuwagi.
Najlepszym i najbardziej uczciwym z punktu widzenia kierowców rozwiązaniem są szlabany na wjazdach: wjeżdżasz, pobierasz bilet, na bilecie określony jest maksymalny czas bezpłatnego postoju, o ile w ogóle postój jest bezpłatny. Proste i działa – jeśli zarządcy parkingu naprawdę zależy na wyproszeniu użytkowników, którzy tylko udają klientów, to jest to metoda niemal stuprocentowo skuteczna. Taki system może rozpoznawać tablice rejestracyjne, pamiętać, czy ktoś w danym dniu już pobierał darmowy bilet, może na podstawie numerów rejestracyjnych automatycznie otwierać się przy wyjeździe.
Drugą opcją jest oznakowanie. Uczciwe oznakowanie opiera się na znaku drogowym w normalnym rozmiarze umieszczonym przy wjeździe: to może być znak D-18 "Parking" z tabliczką informującą, że postój jest płatny. Jeśli poniżej znajdzie się informacja, na jakich zasadach można płatności uniknąć, każdy zatrzyma się i przeczyta, a potem dostosuje się do zasad.
Ale, jak już wiemy, nie o to chodzi. Ktoś to wszystko musi utrzymać, ktoś musi płacić.
Pan Piotr zarzeka się, że nie zapłaci. Wyśle reklamację do zarządcy parkingu, a w razie potrzeby jest gotów stawić się w sądzie. "Nawet jeśli wygrają, to będą musieli uczciwie zarobić na moje 190 zł" – mówi. Niestety, takie potyczki nie są do końca przewidywalne. Była tablica informacyjna? Była. Mógł zatrzymać się na 5 minut przy wjeździe na parking i przeczytać.
Pani prawnik znalazła sposób na mandat za parkowanie
To inna sytuacja, bo dotyczy parkingu miejskiego, a nie prywatnego, ale warto ją tu przytoczyć. We wrześniu 2021 r. prawniczka zaparkowała auto przy ul. Młyńskiej w Rybniku, opłacając czas postoju do godziny 10.00. Gdy posiedzenie sądowe przeciągnęło się, nie była w stanie dokupić dodatkowego biletu. Miasto nałożyło na nią karę w wysokości 200 zł, a reklamacja, podparta dowodami, nie została uznana. Paulina Obrok-Pawlarczyk wskazała, że nie miała możliwości opuszczenia sądu, aby przedłużyć opłatę.
Miasto, nie zgadzając się z tłumaczeniem prawniczki, skierowało sprawę do sądu, żądając zapłaty łącznej kwoty 243 zł. Wysokość tę ustalono na podstawie kary w wysokości 200 zł, a także odsetek. Sąd rejonowy w Gliwicach początkowo wydał nakaz zapłaty, ale Obrok-Pawlarczyk odwołała się od wyroku, argumentując, że samorząd nie może nakładać kar pieniężnych za przekroczenie czasu wykupionego parkowania. Przywołała również orzeczenia sądów administracyjnych, które wskazywały, że gminy mogą jedynie ustalać opłaty za korzystanie z parkingów, bez możliwości stosowania działań represyjnych.
Sąd przychylił się do jej argumentacji, uznając, że miastu przysługuje jedynie opłata za dodatkowy czas parkowania, wyliczona jako 2,5 zł za każdą rozpoczętą godzinę postoju. Nałożenie kary w wysokości 200 zł uznano natomiast za niezgodne z zasadami współżycia społecznego oraz przekraczające uprawnienia wynikające z przepisów.
Zgodnie z decyzją Sądu Okręgowego w Gliwicach z 27 lutego 2025 r., wyrok sądu rejonowego stał się prawomocny, ponieważ miasto nie wniosło apelacji w przewidzianym terminie. W efekcie Obrok-Pawlarczyk zobowiązana jest zapłacić jedynie 3 zł i 9 gr za dodatkowy czas postoju z odsetkami oraz 1 zł i 12 gr tytułem kosztów zwrotu.
Czy trzeba płacić mandat za parkowanie pod marketem?
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podjął niedawno decyzję w sprawie skarg kierowców związanych z nieprawidłowościami na parkingach zarządzanych przez firmę WEIP, o czym w kwietniu informowaliśmy na Auto Świecie. Spółka, która obsługuje parkingi przy szpitalach i centrach handlowych, została zobowiązana do zwrotu pieniędzy za niesłusznie naliczone opłaty. Decyzja dotyczy reklamacji składanych od początku 2020 r., które wcześniej były przez firmę odrzucane.
Problem dotyczy tysięcy przypadków, w których kierowcy, mimo posiadania ważnego biletu parkingowego, zostali obciążeni dodatkowymi kosztami. Najczęściej wynikało to z niewielkich niedopatrzeń, takich jak brak odpowiedniego umiejscowienia biletu w widocznym miejscu. W regulaminach parkingowych znajdowały się też zapisy wymuszające opłatę pod groźbą postępowania windykacyjnego.
Decyzja UOKiK nakłada na firmę obowiązek zwrócenia niesłusznie pobranych opłat wszystkim osobom, które złożyły zasadną reklamację, ale nie została ona rozpatrzona pozytywnie. Sprawa dotyczy reklamacji składanych od początku 2020 r. Spółka zobowiązała się również do usunięcia z regulaminów treści wprowadzających konsumentów w błąd. Operator poinformował już osoby uprawnione o możliwości odzyskania pieniędzy.
WEIP wprowadziło także zmiany w procedurach reklamacyjnych. Dotychczas firma wymagała składania reklamacji jedynie za pośrednictwem formularza internetowego bądź listownie. UOKiK podkreślił jednak, że konsumenci mają prawo do składania reklamacji w dowolnej formie, m.in. osobiście lub mailowo. Spółka dostosowała się do tych wytycznych, usuwając ograniczenia w sposobie komunikacji.
Interwencja UOKiK wobec WEIP nie jest odosobniona. W 2023 r. urząd nałożył karę w wysokości 820 tys. zł na operatora APCOA Parking Polska. W tej sprawie również stwierdzono, że firma ograniczała możliwości składania reklamacji oraz przekraczała ustawowy termin ich rozpatrywania. Kara nałożona na APCOA nie jest jeszcze prawomocna.
Konsumenci, którzy napotykają trudności z odzyskaniem nienależnie naliczonych opłat, są zachęcani do powoływania się na decyzję prezesa UOKiK.