• Jedna z polskich firm kończy pracę nad sprzętem do pomiaru prędkości, na który już czekają służby policyjne wielu krajów. Trwają ostatnie testy, w których braliśmy udział
  • Nowy wideoradar tylko na pozór przypomina zwykłe wideorejestratory wykorzystywane np. przez polską grupę policyjną Speed. Inna jest jednak zasada działania tego sprzętu, a skuteczność wprost nieporównywalna
  • Na nowy polski wideoradar czekają już służby wielu krajów, m.in. takich, w których kontrola drogowa jest ryzykowna z punktu widzenia policjanta. Dlaczego? Wyjaśniamy

Zacznijmy od tego, że polska policja od wielu lat używa wideorejestratorów nazywanych często błędnie wideoradarami. Zasada działania takiego sprzętu jest banalnie prosta – w radiowozie znajduje się kamera, która jest sprzężona z prędkościomierzem, a w zasadzie z fabrycznymi czujnikami auta, które mierzą prędkość. I to właśnie ta prędkość mierzona na kołach policyjnego auta jest później wyświetlana na nagraniu. To jeden w podstawowych mankamentów tradycyjnych wideorejestratorów – mierzą one prędkość własną, a nie "ściganego" pojazdu. Oznacza to m.in. że wartość wykroczenia podawana jest jedynie w przybliżeniu i w wielu wypadkach dowód w sprawie, jakim jest policyjne nagranie, nie wytrzymuje konfrontacji z biegłym sądowym.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo