Mégane sedan, zwany przez Renault „GrandCoupé”, to rzadkość w Europie Zachodniej i pewnie dlatego miejscem światowej premiery tego modelu była Warszawa. Oprócz Polski, auto trafi do sprzedaży m.in. w Algierii, Egipcie, Izraelu, Kuwejcie, Rumunii czy też Turcji. W każdym z tych krajów będzie stanowił namiastkę limuzyny.
Jest na to szansa, bo 4-drzwiowego Mégane’a można faktycznie uznać za zmniejszonego Talismana. Auto ma 4632 mm długości, a rozstaw osi równy 2711 mm. Oznacza to, że wóz ten jest o wiele przestronniejszy od hatchbacka i na dodatek ma 550-litrowy bagażnik, który – choć duży – jest mniej praktyczny niż w wersji 5d.
W kabinie nowego Renault znajdzie się mnóstwo rozwiązań, które dopiero nieśmiało przebijają się do niższych segmentów ze świata aut klasy wyższej. Możemy mieć np. w pełni ledowe reflektory czy też obite skórą fotele z funkcją masażu. Do tego duży ekran na centralnej konsoli, który wygląda jak tablet wpuszczony w kokpit. To centrum zarządzania multimediami i nawigacją. Za jego pomocą można ustawiać klimatyzację, wybrać kolor podświetlenia kokpitu, zmienić parametry systemu audio, a także współpracować z nawigacją oraz wybrać rodzaj masażu, jeśli zdecydowalibyście się na taką opcję.
Podczas pierwszych jazd mieliśmy możliwość wypróbować dwie wersje auta, obie z dieslami o mocach 110 i 130 KM. Na autostradzie lepiej sprawdza się mocniejsza z nich – chętniej przyspiesza, a przy 140 km/h ciszej pracuje.
Niestety, po przejechaniu około 200 km trudno precyzyjnie oszacować zużycie paliwa. W tym krótkim teście 130-konna wersja spaliła około 6 l/100 km, choć producent podaje, że średnia to tylko 4 l/100 km.
W sumie oferta silnikowa obejmie benzynowe jednostki 1.6 o mocach 115 i 130 KM oraz diesle 1.5 w wariantach 90 i 110 KM oraz 1.6/130 KM.
Naszym zdaniem
Namiastka limuzyny.
Renault chce, żeby Mégane GrandCoupé był postrzegany jako auto klasy wyższej. Przestronne wnętrze i bogate wyposażenie sprawiają, że nieźle odgrywa swoją rolę.