Za oknem trzydzieści stopni Celsjusza. Wsiadamy do rozpalonego słońcem samochodu i – jak każdy rozsądny kierowca – włączamy klimatyzację. Robimy słusznie, bo wysoka temperatura w kabinie znacznie pogarsza szybkość reakcji kierowcy, a także powoduje, że prowadzący szybciej się męczy. Dla nas korzystanie z klimatyzacji w upały jest oczywistością.

Niestety, zapomnieli o tym projektanci systemu start-stop, który jest dziś już tak popularny, że trafia do najdroższych samochodów sportowych, a przecież ich właścicieli nie interesuje obniżenie spalania.

Start-stop: system na wyrost?

Układ automatycznie wyłączający silnik samochodu po zatrzymaniu auta i uruchamiający przed ruszeniem powstał w czasach boomu na ograniczanie emisji dwutlenku węgla. Tego samego boomu, który spowodował, że wyniki fabrycznego zużycia paliwa zupełnie rozminęły się z wartościami uzyskiwanymi podczas codziennej jazdy.

Niemal każdy producent za wszelką cenę chce mieć w ofercie pojazd emitujący mniej niż 100 gramów dwutlenku węgla na każdy kilometr jazdy. Silnik na postoju zużywa paliwo i robi to nie bez powodu – musi bowiem dostarczać prąd do instalacji elektrycznej, a także napędzać między innymi sprężarkę klimatyzacji. Mimo to konstruktorzy postanowili, że w imię ekologii silnik spalinowy zatrzymanego samochodu nie powinien pracować. I co z tego wyszło? Oto proces, z którego przebiegu wielu kierowców często nie zdaje sobie sprawy.

Silnik zatrzyma się na... 10 sekund!

Wyobraźmy sobie, że tkwimy autem w długim korku i mozolnie posuwamy się do przodu. Mamy włączony system start-stop, który powinien oszczędzać paliwo. Jest upał. Działa klimatyzacja. Nagle korek gęstnieje i sznur samochodów staje w miejscu. Silnik naszego auta automatycznie się wyłącza. Już rozkoszujemy się myślą, ile to paliwa uda nam się dzięki temu zaoszczędzić, kiedy nagle po kilku sekundach motor startuje!

Seat Leon 1.4 TSI Style

Czy coś się zepsuło? Nie. To zupełnie normalne. Po prostu czujnik temperatury powietrza chłodzącego wnętrze zażądał włączenia klimatyzacji, a do tego potrzebny jest pracujący silnik spalinowy. Z oszczędzania zatem nici – przeciętne auto kompaktowe zużywa na postoju około litra paliwa na godzinę, więc kilkusekundowa przerwa w jego działaniu nie wypełni naszego portfela złotówkami.

Ale to nie wszystko! Są bowiem sytuacje, a raczej warunki klimatyczne, w których system start-stop w ogóle nie zadziała. Tak będzie w mroźne dni – w ekstremalnej sytuacji, kiedy silnik jest niedogrzany i jeździmy na krótkich odcinkach, motor ani razu się nie wyłączy. I gdzie tu jest ekologia?

Można inaczej? Można!

Na koniec warto pokazać, że rozwiązanie problemu istnieje i jest proste. Znajdziemy je na przykład w Toyocie Prius – sprężarka klimatyzacji napędzana jest w niej elektrycznie i auto może stać z pracującą klimą i wyłączonym silnikiem spalinowym bardzo, bardzo długo. I to jest ekologia, oparta o przemyślane rozwiązanie.