Współpraca reklamowaTestujemy na paliwach
Auto Świat > Wiadomości > Aktualności > To nie powinno tak wyglądać. Albo będą na mnie trąbić, albo dostanę 2 tys. zł mandatu

To nie powinno tak wyglądać. Albo będą na mnie trąbić, albo dostanę 2 tys. zł mandatu

Na myśl o kolejnym pokonaniu przejazdu kolejowego na warszawskich Szmulkach w godzinach szczytu coś we mnie pęka. Kierowcy, w tym ja, mają tam do wyboru dwie opcje: albo stworzenie zagrożenia i narażenie się na mandat w wysokości co najmniej 2 tys. zł, albo narażenie się na agresję innych kierowców, którzy, nie wiedząc, co im grozi, postanawiają wylać żale przy użyciu klaksonu.

To nie może tak wyglądać. Albo będą na mnie trąbić, albo dostanę 2 tys. zł mandatu
To nie może tak wyglądać. Albo będą na mnie trąbić, albo dostanę 2 tys. zł mandatuŹródło: Policja
  • Sam zamysł mandatu za zły kąt jest dobry, ale sęk w tym, że ten przepis prowadzi czasem do kuriozalnych sytuacji
  • 2 tys. zł mandatu to nie koniec - tak zwany zły kąt podlega zasadzie recydywy, a zatem może kosztować kierowcę nawet 4 tys. zł
  • Jest z tym przepisem pewien problem. W niektórych miejscach jazda zgodna z przepisami to wręcz gwarancja narażenia się na gniew innych kierowców. Kierowców, którzy tych przepisów nie znają

Tym razem znów (niestety) przed przejazdem kolejowym na warszawskich Szmulkach trafiłem na pole position. Znaczy – ustawiłem się jako pierwszy przed przejazdem kolejowym. Tak, w tej części Warszawy wciąż jest kilka przejazdów kolejowych i to takich, gdzie po torach jeździ sporo pociągów, a po zamknięciu szlabanów natychmiast ustawia się długi sznur aut czekających na ich otwarcie. Najgorzej jest rano, gdy większość kierowców jedzie do pracy oraz podczas popołudniowego szczytu. Wtedy i natężenie ruchu, i pośpiech (a zatem presja innych kierowców) są największe - wówczas ryzyko otrzymania mandatu rośnie.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

W codziennym przekraczaniu miejskich przejazdów kolejowych, które z oczywistych względów już dawno powinny być zastąpione tunelami albo wiaduktami, czekanie wcale nie jest najgorsze. Najgorszy jest moment, gdy stoisz jako pierwszy albo drugi przed szlabanem, pociąg już przejechał i szlabany zaczynają się otwierać.

Ja można dostać mandat za zły kąt

Pierwsze niecierpliwe trąbnięcie słyszę, gdy szlaban jest w trzech czwartych wysokości. Stoję, nie zamierzam ryzykować. Żeby było jasne: nie boję się, że zawadzę o otwierającą się rogatkę, nie ma też raczej ryzyka, że pociąg gdzieś tam się zaczaił i pod niego wjadę. Pociąg już przejechał i na zdrowy rozum trzeba ruszać, nie robić korków. Ryzyko jest jednak takie, że na przejeździe albo w którymś aucie jest kamera, albo wręcz że nieopodal sytuację obserwują policjanci – nieraz na swoich stronach policja chwaliła się takimi "sukcesami", jak choćby złapanie rowerzysty, który nie poczekał.

Stoję więc, szlaban już w pionie i nie rusza się (niby można jechać), za mną trąbią, a ja dalej stoję, bo wciąż miga czerwone światło. W takiej sytuacji kierowca staje się ofiarą po pierwsze, nieżyciowych przepisów, a po drugie, złej koordynacji sygnalizatora z rogatką. Po co on jeszcze świeci przez 10 sekund? A co do przepisu, o którym mowa, to:

Kierującemu pojazdem zabrania się objeżdżania opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżania na przejazd, jeżeli opuszczanie ich zostało rozpoczęte lub podnoszenie nie zostało zakończone.

Taryfikator mandatów idzie jednak o krok dalej i stanowi, po pierwsze:

Naruszenie przez kierującego pojazdem zakazu objeżdżania opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżania na przejazd, jeśli opuszczanie ich zostało rozpoczęte lub podnoszenie ich nie zostało zakończone – 2000/4000

I po drugie:

Naruszenie przez kierującego pojazdem na przejeździe kolejowym zakazu wjazdu za sygnalizator przy sygnale czerwonym, czerwonym migającym lub dwóch na przemian migających sygnałach czerwonych, lub za inne urządzenie nadające te sygnały – 2000/4000

To oznacza, że za pierwszy zarejestrowany okiem policjanta albo kamerą przedwczesny wjazd na przejazd kolejowy dostajemy 2 tys. zł mandatu, a za drugim razem (gdy to samo zrobimy w ciągu dwóch lat) – 4 tys. zł. Teraz dodajmy do tego 15 punktów karnych przewidzianych dla kierowcy za to wykroczenie i już widzimy, jak bardzo opłaca się poczekać te 10-15 sekund. Opłaca się czekać, choćby nawet było to nieżyciowe i bez sensu.

Kierowcy za mną pewnie nie wiedzą, czemu stoję, pewnie uważają, że korzystam z telefonu. Nie, nie korzystam. Uważnie patrzę w lusterko, czy ktoś już do mnie nie idzie, jestem gotów do ucieczki. Na warszawskich Szmulkach nie ma żartów.

Dlaczego mandat akurat za to jest aż tak wysoki

Dlaczego akurat przejazdy kolejowe zasłużyły na szczególną pozycję w taryfikatorze mandatów? Dlaczego przejazd kolejowy to jedyne miejsce, gdzie poza kierowcą samochodu nawet pieszy albo rowerzysta może dostać grzywnę w wysokości 2 tys. zł? Nie do końca wiadomo. W 2021 r. (poprzedzającym wejście w życie nowych przepisów karnych) na blisko 23 tys. wypadków drogowych w Polsce na strzeżonych przejazdach kolejowych doszło do 14 (zginęły w nich łącznie cztery osoby). To dużo mniej niż jeden procent ogółu.

Można oczywiście zgodzić się z faktem, iż wejście na przejazd kolejowy, gdy rogatki się zamykają, to głupota, która domaga się kary. Wiadomo, że w okolicach Warszawy na bardzo obleganych przejazdach dróżnicy nie otwierają szlabanów, jeśli pomiędzy pociągami jest przestrzeń zaledwie kilku minut, bo wiedzą, że trudno je potem zamknąć: kierowcy masowo ignorują czerwone światła i maszty szlabanów opuszczone do połowy.

Ale 2 tys. zł mandatu za wjazd na przejazd kolejowy tuż po otwarciu szlabanu, gdy wiadomo, że jest to bezpieczne, tylko urządzenia są źle (albo asekuracyjnie) zsynchronizowane? Niemniej przepis jest, obowiązuje i bywa wykorzystywany przez policjantów do nakładania drakońskich kar – na pouczenie lepiej nie liczyć. Lepiej poczekać i tak właśnie robię. Tylko dlaczego na mnie trąbią?

Przyczyna jest prozaiczna: ludzie nie znają przepisów, a Ministerstwo Infrastruktury woli wymyślać drakońskie kary niż co jakiś czas przeprowadzić atrakcyjną kampanię informacyjną, wyjaśniającą niektóre przepisy ruchu drogowego. A przecież nie każdy czyta "Auto Świat". Efekt jest taki, że na wielu przejazdach kolejowych nawet trzy pojazdy przekraczają tory w chwili, gdy czerwone światło przed przejazdem dopiero gaśnie. Tak więc nie tylko ten pierwszy kierowca, ale i ten drugi (i czasem trzeci) narażają się na otrąbienie.

Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków