Sprzedający oferował Seata Leona Cuprę, po profesjonalnym tuningu firmy ABT, z pełnym wyposażeniem, minimalnym przebiegiem udokumentowanym książką serwisową, w idealnym stanie. Zapadła więc decyzja, że trzeba umówić się na jazdę próbną.

Wrażenia z jazdy były niesamowite, w końcu to lekkie autko z silnikiem o mocy ponad 280 koni. Do tego padły ustne zapewnienia sprzedającego, iż samochód jest bezwypadkowy, miał jedynie odświeżony lakier i jeździła nim jego żona, a sprzedaje, bo auto jest dla niej za twarde. Obecny przy jeździe próbnej brat sprzedającego dodatkowo wspomniał, że osobiście sprowadził Seata dla bratowej ze Szwajcarii i auto świetnie "chodzi w zakrętach" oraz "trzyma się drogi jak przyklejone".

Znajomość realiów rynku aut wtórnych nakazywała daleko idącą powściągliwość w daniu wiary tego rodzaju zapewnieniom sprzedającego, dlatego Pan Piotr podjął decyzję o konieczności dokładnego sprawdzenia stanu technicznego Seata. Po zorientowaniu się w ofercie tego rodzaju usług, wybrał jeden z krakowskich serwisów autoryzowanych przez znaną niemiecką firmę. Warsztat całkiem spory, z wieloletnim doświadczeniem i profesjonalnym sprzętem. Cena oględzin była odpowiednio wysoka, ale Pan Piotr zdecydowanie wolał zainwestować w dokładne sprawdzenie auta, niż kupować kota w worku.

Grupa mechaników przez dobre 40 minut krzątała się wokół auta, podpinała je do komputera, mierzyła czujnikami, nawet właściciel serwisu osobiście się nim przejechał. Wynik oględzin był zaskakujący – nie stwierdzono żadnych wad ukrytych.

Wizyta w serwisie przekonała Pana Piotra o tym, że kupno tego modelu będzie dobrą decyzją. Ze względu jednak na idealny stan sprzedawanego pojazdu, negocjacje cenowe nie były proste. Po dwóch dniach rozmów sprzedający zdecydował się obniżyć cenę o niecałe 3 tysiące i strony zawarły umowę na kwotę 41,5 tys. zł.

Fragment umowy dot. zakupu Seata Leona
Fragment umowy dot. zakupu Seata Leona

Pierwsze miesiące eksploatacji Seta przysporzyły Panu Piotrowi wiele radości. Przetestował dobrze możliwości Cupry, czego jednak w żadnym razie nie zamierza powtarzać.

Jak się okazało, historia związku Pana Piotra z Seatem niestety pozbawiona jest happy endu. W sierpniu 2012 r. spod czarnej perły pokrywającej nadwozie naszego bohatera zaczął nieśmiało przebłyskiwać żółty lakier (dla znawców – imolagelb – nie produkują bardziej intensywnego). Jako że te dwa kolory nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, wzbudziło to niepokój Pana Piotra, który zaczął – na skutek codziennego zdrapywania – odkrywać coraz to nowe "kolorowe" niespodzianki. Niepokój Pana Piotra sięgnął zenitu, gdy okazało się, że przedni słupek fabrycznie do połowy był czarny, a do połowy żółty.

Spod czarnej perły pokrywającej nadwozie naszego bohatera zaczął nieśmiało przebłyskiwać żółty lakier.
Spod czarnej perły pokrywającej nadwozie naszego bohatera zaczął nieśmiało przebłyskiwać żółty lakier.

Pan Piotr był przekonany, że nic z tą sytuacją nie da się zrobić, jako że od daty sprzedaży upłynęło już wiele miesięcy. Trafił jednak do naszej firmy i udało nam się znaleźć rozwiązanie w tej trudnej sytuacji. Po przeglądnięciu dokumentów uspokoiliśmy go wskazując, iż bez wątpienia zakupiony przez niego samochód miał poważne wady, które zostały podstępnie zatajone przez sprzedającego, co pozwalało mu jeszcze na odstąpienie od umowy. By jednak nabrać pewności, żółtoczarną Cuprę skierowaliśmy do rzeczoznawcy samochodowego celem wydania opinii na temat stanu technicznego samochodu. Wnioski opinii zaskoczyły nawet nas samych, dla których tego typu sprawy nie są czymś nowym.

Okazało się, że "idealny" według zapewnień sprzedajnego Seat w rzeczywistości zespawany jest z dwóch Leonów, przednia część pochodzi od egzemplarza czarnego, pozostała część auta pochodzi od egzemplarza w opisanym wcześniej kolorze żółtym. Auto zaś zespawano najpewniej w garażu, gdyż spawy wykonano w miejscach absolutnie do tego nieprzeznaczonych. Grubość lakieru i szpachli w newralgicznych punktach zamiast fabrycznych 100-200 sięga nawet 2000 mikronów. Żeby było ciekawiej, numer VIN (tak, jak wszystkie dokumenty) pochodzi od auta żółtego, a w tylnej części samochodu oznaczenia zostały przebite tak, żeby pasowały do przedniej połówki. Czarna fabrycznie była zaś jeszcze tylna klapa i lewe tylne drzwi. Jednym słowem - ktoś się nieźle naspawał i nakombinował, żeby to wszystko pasowało. I trzeba przyznać, że efekt był rzeczywiście osiągnięty - nie tylko Pan Piotr nie wykrył wady, lecz również profesjonalny serwis.

Okazało się, że "idealny" według zapewnień sprzedajnego Seat w rzeczywistości zespawany jest z dwóch Leonów.
Okazało się, że "idealny" według zapewnień sprzedajnego Seat w rzeczywistości zespawany jest z dwóch Leonów.

Niestety Pan Piotr nie dysponował pisemnym dowodem uprzednio dokonanej przez serwis oceny auta, co mogłoby dawać podstawę określonych roszczeń, zważywszy na tak przeprowadzone oględziny.

Najbardziej oburzająca była jednak reakcja sprzedającego: "Panie Piotrze, ja o niczym nie wiedziałem i żadnej kasy nie oddam."

Tymczasem – jak się okazało po dokładniejszym przeglądnięciu Allegro – 3 miesiące przed sprzedażą auta kupował na różnych aukcjach reflektory, poduszki powietrzne i felgi właśnie do Cupry.

Pan Piotr za naszą namową jednak nie odpuścił i pisemnie odstąpił od zawartej umowy. Po zapewnieniach sprzedającego, że i tak nic nie odda, bo przecież nic nie ma, pozwaliśmy go żądając zwrotu zapłaconej ceny, poczynionych nakładów i odsetek liczonych od daty odstąpienia od umowy, a nadto wszelkich kosztów związanych z postępowaniem sądowym.

Sąd po zapoznaniu się z materiałem dowodowym stwierdził, że nie jest w stanie samodzielnienie ocenić, czy Seat Pana Piotra dotknięty jest wadą ukrytą. Skierował więc akta sprawy do biegłego, który w opinii napisał:

"Po analizie materiału dowodowego, oględzinach pojazdu Seat Leon nr rej. XXXXX oraz dokonanych pomiarach stwierdzam:

- samochód Seat Leon nr rej. XXXXX nosi ślady kolizji i naprawy blacharsko-lakierniczej w trakcie której użyto części pochodzących od innego samochodu

- szkielet nadwozia w obecnym kształcie samochodu został zespawany z dwóch części i taki sposób naprawy nie jest zgodny z technologią producenta

- analiza wyników pomiarów nadwozia wskazuje, że nadwozie przedmiotowego pojazdu nie dotrzymuje wymiarów fabrycznych w fabrycznych punktach, sposób naprawy zagraża bezpieczeństwu jazdy

- naprawa samochodu Seat Leon teoretycznie jest możliwa (poprzez wymianę karoserii), ale ekonomicznie nieuzasadniona i nieopłacalna

- w takim stanie technicznym samochód jest dotknięty wadą"

Opiniujący na zlecenie Sądu biegły nie miał już na szczęście żadnych wątpliwości. W sporządzonej opinii opisał dokładnie stan samochodu wskazując dodatkowo, iż sposób wykonania naprawy pojazdu zagraża bezpieczeństwu jazdy, podwozie samochodu nie trzyma wymiarów fabrycznych, a jakakolwiek naprawa Leona jest ekonomicznie nieuzasadniona i nieopłacalna.

Po zapoznaniu się z treścią opinii sprzedający uznał częściowo powództwo i chciał zawrzeć ugodę, na mocy której miał zwrócić Panu Piotrowi jedynie cenę zakupu auta (pomniejszoną zresztą o wartość dwuletniej eksploatacji auta). Co oczywiste, na tym etapie postępowania nie zgodziliśmy się na jakiekolwiek obniżenie roszczeń wystosowanych imieniem Pana Piotra.

Obecnie czekamy na termin ostatniej rozprawy, który wyznaczony jest na luty 2015 roku. Po zapadnięciu wyroku poinformujemy Was o jego treści, podliczając, o ile więcej sprzedający będzie musiał zapłacić Panu Piotrowi za próbę sprzedaży mu dwóch aut w cenie jednego.

Kilka kwestii prawnych, komentarz adwokata Piotra Konopki: Powyższy kazus był doskonałym polem do praktycznego przetestowania przepisów statuujących odpowiedzialność sprzedawcy z tytułu rękojmi za wady fizyczne rzeczy sprzedanej. Ponieważ Pan Piotr jest przedsiębiorcą, nie mógł się powołać na szczególne regulacje prawne zawarte w ustawie z dnia 27 lipca 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie Kodeksu cywilnego (Dz.U.z 5.09.2002), dające mu dalej idące uprawnienia, i musiał opierać się na regulacji zawartej w Kodeksie cywilnym, a konkretnie – w art. 556 i nast. k.c. W sprawie tej Pan Piotr zorientował się o istnieniu wady po upływie roku od daty wydania mu samochodu. Istniało zatem niebezpieczeństwo objęcia go terminem rocznym liczonym od daty wydania rzeczy, po którym uprawnienia z tytułu rękojmi wygasają, a który to termin określony jest w art. 568 § 1 k.c. (dla odmiany, w wypadku konsumentów termin ten wynosi 2 lata, zgodnie z art. 10 ust. 1 cytowanej wyżej ustawy o sprzedaży konsumenckiej). Ponieważ jednak wada została przez sprzedającego zatajona (co jest dość oczywiste w kontekście wszelkich działań, jakie sprzedawca podjął, by auto wyglądało jak nowe), zastosowanie znajduje w tym wypadku art. 568 § 2 k.c., zgodnie z którym upływ terminu rocznego liczony od daty wydania rzeczy nie wyłącza możliwości wykonania uprawnień z tytułu rękojmi, jeżeli sprzedawca wadę podstępnie zataił. W orzecznictwie przyjmuje się, że umyślne ukrycie wady, które ma na celu utrudnienie wykrycia wady przez kupującego, stanowi podstępne zatajenie wady fizycznej rzeczy sprzedanej. Za równorzędne uznaje się również ukrycie lub zamaskowanie wadliwości, a także sytuację, w której sprzedawca, wiedząc o istnieniu wady, nie poinformował o niej kupującego (wyrok SN z 21 czerwca 2002 r., V CKN 1070/00, OSNC 2003, nr 6, poz. 88; wyrok SN z 1 kwietnia 2003 r., II CKN 1382/00, LEX nr 78819).