Andrzej ma kategorię C+E, ale żaden z niego zawodowiec. Czasem wsiada za kierownicę starej terenówki, do której podłącza lawetę, kiedy chce przewieźć łódkę. Zestaw ma dopuszczalną masę całkowitą powyżej 3,5 tony, a więc podpada pod viaTOLL – Andrzej za każdy taki przejazd po drogach objętych systemem musi zapłacić.

W sumie, gdy przejazd państwową ekspresówką trzeba opłacić dwa-trzy razy w roku, pieniądze nie są problemem: konto doładowane 3 lata temu kwotą 120 zł wystarczyło do dziś. Rzecz w tym, że jeśli płacisz z góry 120 zł, urządzenie, które masz przyklejone do szyby, pika ostrzegawczo o niskim stanie konta, gdy ten spadnie poniżej stówki. W praktyce pika więc zawsze i kierowca się do tego przyzwyczaja.

W tym roku pikało tak samo, aż nagle za bramką zbierającą opłaty w okolicach Mszczonowa (Andrzej jechał na północ w stronę Warszawy) zmieniło ton. Andrzej wie, jak i większość użytkowników systemu, że skoro coś pika inaczej, to nie ma żartów. Trzeba zjechać na najbliższy parking, bo dalsza jazda grozi specjalną opłatą – od 500 zł (to i tak lepiej niż kiedyś, gdy kara wynosiła 1500 zł za każdą miniętą z pustym kontem bramownicę).

Telefon do operatora: co się dzieje? Ma Pan puste konto, trzeba je uzupełnić w najbliższym punkcie obsługi. Jeszcze przed Mszczonowem, duża stacja Orlenu, Andrzej zjeżdża i chce doładować konto. Nic z tego – stacja nie obsługuje viaTOLL.

Co robić? Rzut oka na mapę – w Tarczynie, do którego można dojechać opłotkami, kolejna duża stacja Orlenu. Z lawetą i na niej łódką Andrzej ruszył do Tarczyna, a tam niespodzianka: viaBOX doładować się nie da – stacja się w to nie bawi.

Jeszcze większymi opłotkami, omijając płatne drogi, Andrzej skierował się do Janek pod Warszawą i stracił na tym etapie 2,5 godziny. W Jankach kolejna stacja i upragniony punkt ładowania viaTOLL. To ile trzeba czekać, żeby można jechać? Jakieś 10 sekund – odparł sprzedawca. A tymczasem na pierwszej bramce piknęło „brak opłaty”, na drugiej i trzeciej tak samo, dopiero na czwartej – zapłaciło.

Andrzej przyjął do wiadomości, że uiści karę albo będzie się odwoływał, ale dotąd żadne kwity nie przyszły, to może i nie przyjdą? Andrzej ma świadomość, że profesjonaliści doładowują konto zdalnie, wiedzą, jak odczytywać pikanie, gdzie są punkty obsługujące system – żaden problem.

Ale dla zwykłych ludzi, którzy jadą z przyczepą na wakacje, jest to koszmar. A przecież nawet przeciętne auto kombi z przyczepą kempingową ma zwykle dmc powyżej 3,5 tony i trzeba stosować się do tych samych zasad, co tirowcy. Dla państwa zysk z tego żaden, a dla kierowców – nie tyle opłata, co kara za korzystanie z dróg.

Naszym zdaniem

Dochód z viaTOLL od 2011 do połowy 2016 r. wyniósł 3,3 mld zł. W tym czasie firma Kapsch, operator systemu, za jego budowę i obsługę zgarnęła od państwa 2,9 mld zł. Czyli prawie tyle samo. Pozostaje pytanie: komu viaTOLL najbardziej się opłaca?