• W Polsce nikt nie chce kupować używanych samochodów z przebiegami grubo ponad 200 tys. km, a takie właśnie sprzedają Niemcy czy Francuzi - u nas liczniki są więc korygowane
  • Na Zachodzie od lat "skręcanie" licznika jest karane - w Niemczech grozi za to pięć lat więzienia
  • W niektórych przypadkach można sprawdzić realny przebieg auta korzystając z numeru VIN

Jak najłatwiej zarobić handlarzowi na samochodzie? Kupić auto zajeżdżone, z dużym przebiegiem – takie samochody w Niemczech i krajach Beneluksu kosztują nawet połowę wartości rynkowej auta z tego samego rocznika, ale z rozsądnym przebiegiem. Następnie wydać 50-150 zł za cofnięcie licznika, odnowić wnętrze, m.in. obszyć lub wymienić kierownicę i dźwignię zmiany biegów, które zdradzają przebieg auta i sprzedać je w cenie samochodu w dobrym stanie technicznym i z niewielkim kilometrażem.

Prościej się nie da, niektóry twierdzą nawet, że bez korekty licznika w ogóle nie da się zarobić na handlu autami używanymi. Niestety, handlarze przyzwyczaili już polskich klientów do iluzji, że na zachodzie są auta lepsze i tańsze niż te z polskich salonów. Prawda jest jednak inna. Cichym przyzwoleniem na proceder cofania liczników zabrał się resort sprawiedliwości.

Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało zmiany w prawie, które mają ukrócić oszukańczy proceder „przekręcania” liczników w używanych autach. Według niego kary, i to bardzo poważne, będą grozić nie tylko nieuczciwym handlarzom, ale także osobom wykonującym takie korekty, warsztatom i kierowcom, którzy wiedzą o tym, że przebieg ich auta jest nieprawdziwy.

W myśl projektu za każde „przekręcenie” licznika będzie grozić od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia – zarówno dla zlecającego oszustwo, jak i wykonawcy, np. mechanika w warsztacie. Dziś można to robić, nie narażając się na karę, co więcej – niektóre warsztaty oferują taką „usługę” oficjalnie na swoich stronach internetowych. Taka sama kara – od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia – będzie grozić także wtedy, gdy właściciel samochodu nie zgłosi w stacji kontroli pojazdów faktu wymiany całego licznika na nowy (np. z powodu autentycznej lub rzekomej awarii).

- Mamy do czynienia z plagą cofania liczników samochodów, które są wprowadzane na polski rynek, sprzedawane naszym obywatelom. Tego rodzaju zjawisko powoduje straty ludzi, którzy sądzą, że kupują samochód ze znacznie niższym przebiegiem. A w rzeczywistości niejednokrotnie kupują złom - mówi na konferencji prasowej Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro.

Na zachodzie „korekta”

W innych krajach Europy „skręcanie” licznika w samochodach od wielu lat jest karane. W Niemczech za fałszowanie wskazań licznika przebiegu kilometrów w samochodzie można dostać 5 lat więzienia. Co więcej, podczas każdego przeglądu właściciel dostaje dokument (zwykle w formacie A4), na którym wypisane są wynik przeglądu oraz małe i poważne usterki. Oprócz tego z dokumentu odczytamy stan licznika.

W Austrii rok więzienia grozi za fałszowanie danych technicznych pojazdów. Z kolei Francuskie prawo przewiduje dwa lata więzienia za zmianę wskazań licznika przebiegu, a w Czechach każda ingerencja w stan licznika grozi rokiem więzienia i przepadkiem samochodu.

W Polsce musisz radzić sobie sam

Mamy dobrą wiadomość – oszuści najczęściej zostawiają ślady! W nowoczesnych autach cofnięcie licznika tak, żeby nie zostały po tym żadne dane, jest niemal niemożliwe. Jednak wymaga to znalezienia odpowiedniego warsztatu, który ma odpowiedni sprzęt i potrafi z niego korzystać. Za podpięcie auta i sprawdzenie przebiegu w różnych miejscach, m.in. w sterownikach silnika i skrzyni biegów, w zegarach, radiu, kluczykach, dobre warsztaty żądają okolo 200 zł.

Tańszym sposobem, zwykle bezpłatnym, jest zweryfikowanie historii przeglądów, a wraz z nią także przebiegów, za pośrednictwem bazy producenta. Niestety, nie wszyscy producenci prowadzą takie, a niektórzy jak Volkswagen, nie dają do niej dostępu nawet właścicielom pojazdów. Zwykle jednak wystarczy telefon lub wizyta w serwisie autoryzowanym i numer VIN pojazdu. Pamiętajcie jednak, że tam zapisywane są dane z wizyt w sieci autoryzowanych warsztatów, z których wielu kierowców rezygnuje zaraz po wygaśnięciu gwarancji na auto.

Nie przeceniałbym, ale też i nie lekceważył polskiej bazy danych tworzonej przez diagnostów, która powstaje na podstawie wpisów stanu licznika podczas okresowego badania technicznego. Baza jest najbardziej wiarygodna w przypadku auta zakupionego w Polsce i stosunkowo młodego (system CEPiK gromadzi takie dane od stycznia 2014 roku). Wystarczy wejść na stronę historia pojazdu.gov.pl wpisać numer rejestracyjny auta, numer VIN i datę pierwszej rejestracji z dowodu rejestracyjnego.

Niestety, w przypadku samochodów sprowadzonych system niewiele nam powie. Zwykle na badaniach wpisywany jest przebieg po „korekcie”, którą często robi się już na lawecie zaraz po przekroczeniu granicy. Podobne bazy prowadzone przez instytucje państwowe istnieją od wielu lat w innych krajach Europy. Podane tam dane są zwykle bardziej wiarygodne. Informację o realnym przebiegu łatwo można uzyskać m.in. o pojazdach z Danii, Szwecji czy Holandii (tu dostęp jest płatny). W przypadku aut sprowadzonych np. z Danii informacji o ich przeszłości możecie szukać nawet po numerze VIN na stronie www.bilviden.dk/Din-bil/Synsrapport.aspx.

W przypadku aut z USA pomocne bywają takie strony, jak Carfax.com lub Autocheck.com, na których można znaleźć informacje o historii pojazdów. Podstawowe informacje udostępniane są za darmo. Za szczegółowy raport trzeba jednak zapłacić co najmniej kilka dolarów.

Czasem nawet w samym aucie można znaleźć wskazówki, że przebieg został „skorygowany”, np. nalepki albo zawieszki informujące o dacie i przebiegu przy wymianie oleju lub paska rozrządu. Zatem radzimy na szczegółowe oględziny każdego auta przez zakupem, a w razie wątpliwości wizytę u specjalisty, który będzie wstanie odczytać prawdziwy przebieg ze sterowników. W przypadku drogich aut to inwestycja, która może wam zaoszczędzić kilku, a nawet kilkunastu tysięcy na potencjalne naprawy.