Po przekroczeniu granicy z Ukrainą krajobraz niewiele się zmienia, tylko drogi stają się wyraźnie gorsze. Jest dużo skromniej, oglądamy mniej okazałe domy, czasem jakby pochodzące z innej epoki. Stare, drewniane chaty, niekiedy pokryte są jeszcze strzechą, a ogródki porośnięte kolorowymi malwami. W obejściach kręcą się starowinki. Na ulicach króluje rosyjska motoryzacja i to wcale nie z najnowszych lat produkcji.
Łady, Wołgi i Moskwicze wciąż spełniają swoje funkcje, służąc jako limuzyny czy furgonetki, w zależności od potrzeb. A zadanie mają niełatwe, bo dziurawy jak szwajcarski ser asfalt zasługuje raczej na miano połatanych szutrów. Chwila dekoncentracji zakończy się urwanym zawieszeniem czy – w najlepszym przypadku – kapciem. Przy drogach pojawiają się sklepy i stragany z lokalnymi specjałami, a przede wszystkim z kwasem chlebowym – teraz czuć, że jesteśmy na Ukrainie.
Poznać Ukrainę nie jest łatwo – to kraj sprzeczności i niewykorzystanych możliwości. Ekspansja Związku Radzieckiego i komunizmu mocno odcisnęły swoje piętno. Widać to w miastach i wsiach. Ogromne niezagospodarowane tereny zachwycają, ale i przerażają. Jadąc dziesiątki kilometrów nie napotkamy gospodarstw rolnych, zakładów przemysłowych, jedyne co nam towarzyszy to cicha przestrzeń i natura.
W każdej miejscowości natkniemy się na niedokończone i pozostawione na powolny rozpad budowle lub skromne, drewniane chaty przykryte eternitem. Jest biednie, skromnie, ale klimat ukraińskich miast, miasteczek i wsi potrafi zachwycić. Tu życie płynie nieśpiesznym rytmem. Spokój i oczekiwanie na zmiany wpisały się w codzienne ukraińskie życie. Relikty przeszłości z komunizmu, absurdalne poniekąd i niepowtarzalne konstrukcje, potrafią wyłonić się nagle w najmniej spodziewanym miejscu. Bogato zdobione kolorowymi mozaikami przystanki autobusowe obnoszą się swą niezwykłością w maleńkiej wiosce, mieście czy przy drodze prowadzącej donikąd. Każda dekoracja to swoista pochwała dobrobytu i osiągnięć gospodarczych władz Związku Radzieckiego. Takich perełek nie znajdziemy za zachodnią granicą Polski.
Niezliczone, oryginalnie zdobione kapliczki i studnie to kolejny, charakterystyczny element Ukrainy. Każde szanujące się obejście musi mieć przed domem studnię. Ten element małej architektury jest przeważnie bogato zdobiony i momentami przypomina małe pałace lub cerkwie. Miejscowi twórcy prześcigają się w pomysłach i zdobieniach, a bardziej leniwi kupują gotowe elementy w sklepach budowlanych. Charakter i forma kapliczek ukazują, jak ważnym elementem ukraińskiej wsi jest wiara. Zaangażowanie w twórczość sakralną znalazło odbicie w architekturze codziennej. Strojnie zdobione domostwa wplatają się w zakurzone, mało uczęszczane przez turystów drogi. Coraz częściej jednak mieszkańcy wsi migrują do miast, pozostawiając cudowny folklor na wymarcie.
Lata ekspansji Radzieckiej zostawiły też trwały ślad w kulturze. Setki zaniedbanych symboli ukraińskich, polskich, żydowskich i ormiańskich nie może doczekać się renowacji. Bywa, że zaniedbywane są celowo, co prowadzić ma do zapomnienia o przeszłości. Niekiedy ich rekonstrukcja idzie powoli – w parze z politycznymi zmianami. Potomkowie dawnych właścicieli ziemskich, pałaców, zamków czy innych dóbr kultury nie mają najmniejszych szans na ich odzyskanie, a tym samym na otoczenie choćby minimalną opieką.
Najbliższe Polakom, z racji dziejów Rzeczpospolitej Obojga Narodów, jest Podole. Kraina usiana zamkami, twierdzami i pałacami przesiąknięta jest historią Polsko-Ukraińską. Podole to najładniejsza część Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej położona w dorzeczu Dniestru i Bohu. Duże przestrzenie i malownicze jary poprzecinane wijącymi się rzekami, to idealne niegdyś miejsca obronne i strategiczne. Wiele z nich obrazowo opisywał Henryk Sienkiewicz w „Panu Wołodyjowskim”. Lata wojen, w tym z Turcją, zostawiły wyraźny ślad na Ukrainie Zachodniej. Widząc zachowane pamiątki można wczuć się w dawne czasy i poznać historię obrony Kamieńca Podolskiego czy zwycięskiej bitwy Pod Chocimiem. Dwa najsłynniejsze miejsca dominują nad dziesiątkami mniejszych, ale równie wpisanych w karty dziejów.
Przedmurzem chrześcijaństwa jest Zamek w Kamieńcu Podolskim, zwany tak ze względu na najazdy tureckie. Spotkamy się też z określeniem „brama do Polski”. Zamek ten zaliczany jest do siedmiu cudów Ukrainy. Najpiękniejsza część twierdzy to Stary Zamek ozdobiony licznymi basztami. Każda z nich może pochwalić się własną, niebanalną historią. Pierwsze wzmianki o Kamieńcu Podolskim pochodzą z 1062 r. W XVII wieku rozegrały się decydujące o losach grodu bitwy. W 1672 r. twierdza nie przetrwała oblężenia i skapitulowała przed Turkami, co odbiło się szerokim echem w całej Rzeczpospolitej.
Do kolejnych cudów Ukrainy zaliczymy twierdzę w Chocimiu. Położona jest nad brzegiem Dniestru, w głębokiej niszy, na skalnym cyplu między rzeką a jarem wpadającego do niej potoku. Zamek jako jeden z najważniejszych punktów strategicznych Kresów Wschodnich usytuowany został na przecięciu szlaków handlowych. Strzegł przepraw i dróg od południowego zachodu. Twierdza, jako milczący świadek licznych wojen, przez wiele stuleci była ośrodkiem rozwoju rzemiosła, handlu, kultury i gospodarki. Do dzisiejszych czasów dotrwał jedynie dwukondygnacyjny pałac zachodni.
Zachowały się w nim częściowo gotyckie portale i okna o profilowanych obramowaniach. Zamek wzniesiony z kamienia otrzymał oblicowanie z cegły z dekoracyjnymi pasami geometrycznych wzorów. Zamek chocimski jako twierdza graniczna przechodził z rąk do rąk. Dopiero w połowie XIX wieku twierdza straciła obronne znaczenie.
"Tylko we lwowie, i gdybym się kiedyś urodzić miał znów, to tylko we Lwowie!” to słowa piosenki z 1939 r., śpiewanej przez Szczepka i Tońcia. Grzechem byłoby być na Ukrainie i nie zobaczyć Lwowa. Przez ponad pół wieku miasto to było silnie związane z Polską i dopiero rok 1939 brutalnie wyrwał je z jej ramion.Podejmowane próby zniszczenia i wymazania polskiej tożsamości z kart historii Ukrainy na szczęście się nie powiodły. We Lwowie na każdym kroku odnajdziemy polską historię.
Polską duszę na pewno spotkamy na jednej z najstarszych uczelni w Europie Wschodniej – Uniwersytecie Lwowskim założonym w 1661 r. przez Jana Kazimierza. Kościoły, katedry, domy i wreszcie kamienie mówią tu po polsku. Niepozorne przejścia i bramy będą prowadzić zadziwionych turystów do najmniejszego nawet detalu polskości. Starówka lwowska wywołuje nostalgię. Przywodzi na myśl przedwojenną Warszawę, przypomina o jej zniszczonych i nie odbudowanych kamiennicach. W pamięć zapadnie nam na pewno wielość i rozmaitość świątyń różnych wyznań. Ormiańskie, łacińskie, żydowskie i unickie zabytki rozsiane są po całym Starym Mieście.
Nie możemy też zapomnieć o Cmentarzu Łyczakowskim. Najstarsza nekropolia Lwowa położona na malowniczych wzgórzach miasta, wspólnie ze specjalnie zaprojektowanymi alejami ze starym drzewostanem tworzy przepiękne tło dla pochówku wielu zasłużonych dla Polski i Ukrainy ludzi. Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska czy Markijan Szaszkewicz (jeden z pierwszych poetów ukraińskich) to tylko niektóre sławne nazwiska. Wiosną 1919 r. w jednej z części nekropoli utworzono Kwatery Obrońców Lwowa.
Na Cmentarzu Orląt Lwowskich znajduje się kilka grobów z insurekcji kościuszkowskiej (np. generała Wincentego Szeptyckiego). To na Cmentarzu Łyczakowskim możemy stanąć w zadumie nad grobami uczestników powstania z 1831 czy 1863 r. Mało kto wie, że w grobie nieznanego żołnierza w Warszawie spoczywają zwłoki bezimiennego żołnierza, sprowadzone właśnie ze Lwowa. Wchodząc na Wzgórze Zamkowe, ujrzymy jedno z najpiękniejszych miast byłej Rzeczypospolitej. Komunistyczne blokowiska rozpościerające się wokół Starówki nie przyćmią jej piękna. Wspólnej historii nie zmieni nawet propaganda. W urządzonych z polską nutą piwiarniach usłyszeć można polski jezyk i stare opowieści.
Ekspedycję auto Świata 4x4 zorganizowaliśmy nie tylko po to, by pojeździć szutrowymi drogami Ukrainy. Ważnym elementem było też namacalne poznanie przeszłości Rzeczpospolitej. Dzięki wyprawie terenówkami udało się dotrzeć niemal w każdy ciekawy zakątek. Trasa wiodła szlakiem po Zachodniej Ukrainie. Zwiedzaliśmy Lwów, Halicz, Złoty Potok, Czerwonogród, Chocim, Kamieniec Podolski i Buczacz. W ciągu tygodnia blisko 20 samochodów terenowych i SUV-ów pokonało ponad tysiąc kilometrów bezdroży i dziurawych dróg asfaltowych. Codziennie uczestnicy zwiedzali zabytkowe pałace, zamki, twierdze i kościoły. Podróż przebiegała po malowniczych terenach w sąsiedztwie wijącego się jarami i nizinami Dniestru.
Tylko trzy z ośmiu nocy uczestnicy spędzili w hotelu. Kempingowanie w przepięknych miejscach na nabrzeżu Dniestru, w ruinach zamku czy na skale nad potężnym zalewem dodawało uroku i klimatu wyprawie. Każda ekipa wyposażona była w sprzęt biwakowy oraz namioty. Wieczorem grupy tematyczne prowadziły integrację, a rozmowy przeciągały się do późnej nocy. Były przeżycia, nawiązywały się nowe znajomości.
Podolskie zamki okazały się świetnym celem letniej włóczęgi z 4x4 w tle. Ukraińską walutą jest hrywna (kurs średni: 0,4 zł). Litr paliwa kosztuje około 11 Hrywien. Na stacjach w pobliżu granicy z Polską i Węgrami spotkać można specjalne najazdy do dokładniejszego tankowania „pod korek”. Żeby przekroczyć granicę należy mieć paszport i Zieloną Kartę pojazdu. Kierowcy jadący samochodami użyczonymi powinni mieć przetłumaczone na ukraiński upoważnienie. Ceny w sklepach nie odbiegają zbytnio od polskich.
Nasz służbowy Nissan Qashqai +2 zdał egzamin na piatkę. Może nie nadążyłby za grupą terenową, ale woził nas komfortowo i wygodnie. Atuty to pewne zawieszenie, ekonomiczny silnik i fenomenalny, klimatyzowany schowek – wszystko to przydało się w podróży.