Bugatti EB 110 to ekskluzywny supersamochód produkowany przez francuską markę. Auto powstało w 1991 roku i robiło niesamowite wrażenie zarówno pod względem osiągów, jak i inżynierii.
Jednak zaczynając od początku – 40 lat po śmierci założyciela marki, Ettore Bugatti, marka została kupiona przez włoskiego milionera Romano Artioli. Jego planem było stworzenie sportowego auta, które z łatwością pokona Ferrari i Lamborghini pozostając przy tym pojazdem, który można użytkować na co dzień. W ten sposób, powstał EB 110. Ta „dziwna” nazwa wzięła się od inicjałów założyciela marki i jego 110. urodzin.
Nadwozie zostało oparte na ramie i wykonane z włókna węglowego, a jego produkcją trudziła się firma Aerospatiale, która oprócz tego zajmowała się wytwarzaniem m.in. Concordów. Wcześniejsze wersje przedprodukcyjne zbudowane były także z kompozytów.
Mimo zastosowania lekkich materiałów, auto ważyło swoje (1600 kg) – wpływ na to miała oczywiście jednostka napędowa, ale przede wszystkim ciężki napęd na 4 koła – w tamtych czasach rewolucyjny. Za stylistykę odpowiadał Marcello Gandini, który znany był m.in. z zaprojektowania takich modeli jak Countach czy Miura. Z przodu, auto wyróżniało się olbrzymimi reflektorami oraz wlotami powietrza, które pośrodku miały wlot o kształcie podkowy – dziś ten motyw jest nam znany w innym modelu marki, Veyronie. Z tyłu znajdował się wysuwany spojler, który zapewniał odpowiedni docisk przy wysokich prędkościach.
Charakterystycznym elementem były także otwierane do góry drzwi. Ganidniemu zarzucano nawet iż ukradł ten pomysł od Lamborghini, jednak komu jak nie osobie która wymyśliła tego rodzaju rozwiązanie wolno korzystać z tego pomysłu.
Centralnie umieszczona jednostka z suchą miską olejową miała 3,6-litrowy silnik V12 z 5 zaworami na cylinder. Silnik wyposażony został w aż... 4 turbosprężarki. Skutkowało to mocą 561, a nieco odelżonej wersji SS – 611 KM. Przyspieszenie do 100 km/h trwało niespełna 3,5 sekundy, a wskazówka prędkościomierza zatrzymywała się na 343 (348 dla SS) km/h. Moc na obie osie była przenoszona za pomocą 6-biegowej przekładni ręcznej.
Niestety samochód trafił w kiepski okres. Artioli chcąc stworzyć imperium motoryzacyjne zakupił także brytyjskiego Lotusa, jednak ówczesny kryzys spowodował, iż cena EB 100 była po prostu za wysoka. Co ciekawe, jeden egzemplarz kupił wtedy Michael Schumacher w kolorze kanarkowożółtym. W 1995 roku marka zbankrutowała, a fabrykę wg różnych źródeł opuściło od 130 do 154 egzemplarzy.
Ponieważ po zamknięciu fabryki pozostało w niej dużo podzespołów, zakupiła je firma Dauer składając to co zostało z drobnymi zmianami tylnej części nadwozia. Pojazd montowany był na zamówienie i mógł legitymować się fabryczną mocą, lub zostać „podkręcony” do 705 KM. W połączeniu ze zrzuceniem masy, auto miało lepsze osiągi i rozwijało nawet 370 km/h.