Żadna norma nie określa, jak ma działać reflektor, do którego włożymy żarówkę o geometrii innej niż wzorcowa. „Inna niż wzorcowa” wcale nie oznacza w tym przypadku „niezgodna z normą”. Przepisy regulują ściśle kształt, wielkość i położenie żarnika żarówki względem jej pozostałych elementów, ale dopuszczalne są pewne odchyłki. Tymczasem każdy reflektor, zanim trafi do produkcji, testuje się za pomocą żarówki wzorcowej – sprawdza, czy jego parametry są zgodne z normą, czy plama światła ma właściwy kształt i wielkość, czy najjaśniejsze punkty położone są we właściwej odległości względem auta, jaka jest granica światła, cienia itp.

Gdy już mamy taki reflektor kupiony wraz z autem lub osobno, wkładamy do niego przypadkową żarówkę kupioną w sklepie i... przestaje on świecić tak jak podczas badań homologacyjnych. Nie pomogą najnowocześniejsza technologia, futurystyczny kształt, wbudowane silniczki i efektowna, przezroczysta szybka lampy – jeśli w odległości kilkunastu metrów przed maską mamy oświetlenie stadionowe, a dalej widzimy czarną dziurę, jazda staje się męcząca i niebezpieczna.