Niekiedy mówimy o wilgoci w powietrzu, mając na myśli nie tyle zawartość pary wodnej co raczej wody w postaci kropelek tworzących mgłę. W rzeczywistości wysoka wilgotność powietrza nie musi wcale być związana ze znaczną koncentracją dużych cząsteczek wody. W chłodnych porach roku osiąga swoje maksimum w godzinach nocnych i porannych, podczas największych spadków temperatur i wcale nie muszą się wtedy tworzyć mgły.
O dużej wilgotności powietrza świadczą wówczas krople wody gromadzące się na szybach i karoserii samochodów parkujących "pod chmurką". Nadmiar wilgoci w powietrzu jest też utrapieniem dla kierowców. Przy rannych chłodach wystarczy, że kilka osób zasiądzie w samochodzie, a pęd powietrza zacznie ochładzać szyby i zaraz nic nie widzimy.
Jest to naturalne zjawisko wynikające z praw fizyki
Para wodna z wilgotnego powietrza wypełniającego wnętrze samochodu, skraplając się na zimnej szybie, pozostawia od jej wewnętrznej strony ślad zaroszenia. Praktyka wskazuje, że w jednych samochodach szyby zachodzą mgłą szybciej niż w innych. Ma na to wpływ zarówno nowoczesność konstrukcji, jak i lata eksploatacji pojazdu. Im starszy samochód, tym krople wody łatwiej przedostają się do jego wnętrza.
Z czasem bowiem uszczelki stopniowo twardnieją i poprzez mikroszczeliny woda może wnikać coraz głębiej.Bywa, że pojawia się we wnętrzu samochodu w okolicach nieraz bardzo odległych od miejsca przecieku, tworząc nigdy nie schnące mokre ślady. Nasiąknięta, mokra tapicerka i dywaniki stają się wówczas swoistym zasobnikiem wilgoci potęgującym roszenie szyb.
Kabiny współczesnych samochodów są już znacznie szczelniejsze, a aerodynamiczne kształty tak dobrane, aby w czasie jazdy pęd powietrza usuwał wodę z szyb. Wymyślono specjalne otwory i cały system kanałów odwadniających, by wnętrze pojazdu nawet przy silnych opadach pozostawało suche.
Przy szczelnych kabinach nieodzowna staje się efektywna wentylacja
Jej uzyskanie nie jest sprawą prostą. Wystarczy powiedzieć, że dla 4 osób w ciągu godziny trzeba dostarczyć aż 120 metrów sześciennych świeżego powietrza. Samo usytuowanie jego wlotu też jest ważne. Zazwyczaj znajduje się on w pobliżu szyby przedniej.
Z jednej strony musi leżeć dostatecznie wysoko, by dostarczane do wnętrza powietrze było czyste, z drugiej zaś ten właśnie obszar narażony jest na zalewanie wodą spływającą z szyb. Kompromis jest niekiedy trudny do uzyskania. Jeśli kropelki wody przedostają się do układu wentylacji, to zaraz po włączeniu dmuchawy szyba przednia pokrywa się mgłą.
Niekiedy przyczyną tego stanu mogą być zassane przez wentylator liście i inne drobiny w tunelu wlotu powietrza. Gromadzą wilgoć i aby się jej pozbyć nieraz trzeba dostać się aż do wymiennika ciepła usytuowanego zazwyczaj w środkowej części deski rozdzielczej. Dobrze jest uruchamiać nadmuch szyb dopiero po nagrzaniu silnika, gdy wtłaczane powietrze będzie suche. Im powietrze jest bardziej suche, tym likwidacja zaparowania przebiega szybciej.
W najlepszej sytuacji są posiadacze samochodów z klimatyzacją
Wystarczy krótki nawiew klimatyzacji i uzyskujemy całkowitą przejrzystość szyb. Gorzej mają właściciele PF 126p i innych nie najnowszych już konstrukcji. Tu nadmuch powietrza i uchylenie bocznych okienek może nie wystarczać i wówczas trzeba chwycić za ściereczkę lub wypróbować specjalne preparaty usuwające zaroszenie.
Występują one w postaciach: roztworów nanoszonych natryskowo na szybę i rozprowadzanych ściereczką; specjalnych past rozprowadzanych na szybie tamponem; ściereczek nasączonych roztworami zapobiegającymi roszeniu szyb.
Sposób użycia środków antyroszeniowych jest bardzo prosty. Dołączone do nich instrukcje są zazwyczaj bardzo lakoniczne. Można na przykład przeczytać: "Spryskaj płynem czystą szybę i wytrzyj szmatką do sucha, a para nie ograniczy Ci widoczności i nie zagrozi Twemu bezpieczeństwu".
Czy na pewno?
Wypróbowaliśmy kilka preparatów i okazuje się, że ocena ich skuteczności jest trudna do zweryfikowania. Przy ocenie środków przeciwroszeniowych trzeba bowiem uwzględniać także pewne uboczne, niekorzystne efekty, które mogą pojawiać się po pokryciu szyby środkiem.
Najważniejsze z nich to: powstawanie refleksów świetlnych od świateł innych pojazdów (rozszczepienie światła); gromadzenie się zacieków na szybach i pogorszenie się widoczności; skłonność do zamarzania szyb przy większych spadkach temperatur.
Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe czynniki stwierdziliśmy, że w jednych pojazdach badany preparat wypadał bardzo dobrze, w innych już tylko miernie. Wynik oceny zależał bowiem od wielkości samochodu, sposobu kierowania nadmuchem, liczby przewożonych pasażerów, stopnia uchylenia szyb i wielu innych jeszcze czynników.
W tej sytuacji obiektywną ocenę przydatności środków antyroszeniowych można uzyskać poprzez specjalne badania laboratoryjne. Są one obligatoryjne i na zlecenie producenta wykonuje je Instytut Transportu Samochodowego (ITS). Niestety, są też tacy producenci i dystrybutorzy, którzy świadomie uchylają się od obowiązku zgłoszenia swoich preparatów do badań.
Powód jest prosty: za badania trzeba zapłacić, a ich wynik nie dla każdego środka okazuje się pozytywny. Wniosek z tego jest oczywisty. Nie kupujmy preparatów o nieznanym pochodzeniu i takich, które nie uzyskały specjalnego certyfikatu uprawniającego do oznaczania wyrobów znakiem bezpieczeństwa (na opakowaniu powinien być umieszczony znak B).
Atest ITS jest istotnym sprawdzianem wiarygodności dla producenta, dla nabywcy zaś wskazówką, że produkt jest bezpieczny w użyciu. Pamiętajmy, że złej jakości środki do usuwania roszenia szyb mogą działać silnie drażniąco na oczy i skórę i wywoływać różne alergie.Leszek Moszczyński