Tym razem postanowiliśmy sprawdzić, ile kosztuje zestaw części potrzebnych do naprawy delikatnie uderzonego auta – takich, które mogą zostać uszkodzone podczas miejskiej stłuczki czy w wyniku najechania na słupek. Oczywiście, nasze założenia są nad wyraz optymistyczne, uwzględniliśmy bowiem tylko podstawowe elementy (poszycie zderzaka, reflektor, maskę, błotnik, atrapę i emblemat).
Tymczasem, w rzeczywistych warunkach wymiana wspomnianych części wiąże się zwykle z koniecznością dokupienia wielu dodatkowych elementów, których na pierwszy rzut oka nie widać: śrub, spinek, wzmocnień, zaślepek. Wbrew pozorom mogą one znacząco podwyższyć rachunek końcowy – za takie detale, których często nie da się kupić poza ASO, serwisy potrafią sobie zażyczyć drakońskich kwot.
Tym razem do naszego porównania wybraliśmy dziesięć popularnych modeli kosztujących 65-75 tys. zł. Poza Dacią Duster wszystkie te auta to najpopularniejsze kompakty na rynku. W zestawieniu uwzględniliśmy ceny nowych, oryginalnych części kupowanych w ASO. Ponieważ niektóre z tych aut są na rynku już od dłuższego czasu, wiele wyszczególnionych w zestawieniu części dałoby się zastąpić tańszymi zamiennikami, kosztującymi często zaledwie ułamek ceny oryginalnego podzespołu.
Dlaczego więc podajemy ceny z drogich serwisów autoryzowanych? Po pierwsze, dlatego, że w przypadku nowych lub niemal nowych aut naprawa przy użyciu zamienników oznacza z reguły znacznie większą utratę wartości.
Ktoś, kto zna się na samochodach, z łatwością odróżni części oryginalne od ich tańszych odpowiedników. Dotyczy to nie tylko lamp, które zwykle w widocznych miejscach mają umieszczone oznaczenia producenta, ale również błotników (tu oznaczenia znajdują się np. w okolicy otworów na śruby mocujące) i zderzaków (te nieoryginalne często po prostu nie pasują).
Drugi powód jest taki, że ceny oryginalnych podzespołów mają olbrzymie znaczenie, jeśli... szkoda ma zostać pokryta przez ubezpieczyciela. Nie, nie dlatego, że ubezpieczyciele garną się do tego, żeby dobrowolnie płacić za jak najdroższe oryginalne części – co to to nie!
Paradoksalnie jest tak, że im wyższe ceny w ASO, tym ubezpieczycielowi łatwiej jest się tanio wykpić od odpowiedzialności. Podczas likwidacji szkód większość ubezpieczycieli używa bowiem dwóch cenników części. Pierwszy, zawierający ceny zamienników, jest stosowany wówczas, kiedy już na oko widać, że szkody są niewielkie i trzeba będzie zapłacić za naprawę uszkodzonego samochodu.
Drugi, z cenami oryginałów z ASO, przydaje się wtedy, kiedy da się wyliczyć tzw. szkodę całkowitą, czyli gdy naprawa – przynajmniej według wyceny – ma być nieopłacalna. To dla ubezpieczyciela najwygodniejsza sytuacja, bo wtedy szkoda jest rozliczana tzw. metodą dyferencyjną. Polega ona na tym, że poszkodowany dostaje od ubezpieczyciela odszkodowanie w wysokości różnicy między rynkową wartością auta sprzed kolizji a wartością jego pozostałości, które może we własnym zakresie sprzedać.
Na czym polega trik? To proste! Weźmy np. auto o wartości 30 tys. zł (auta z naszego zestawienia tanieją do takiego poziomu po ok. 3-4 latach) i trochę poważniejszą stłuczkę od tej, którą założyliśmy w naszym wyliczeniu – taką, w wyniku której stłuką się obie lampy, pogną oba błotniki, pęknie chłodnica, uszkodzona zostanie np. przekładnia kierownicza.
Nawet jeśli wykupujecie do swojego auta polisę autocasco i nie zamierzacie płacić za naprawę rozbitego auta z własnej kieszeni, ceny części zamiennych mogą mieć znaczenie!
Jak widać z naszego zestawienia, różnice między poszczególnymi markami bywają bardzo duże. W przypadku Seata Leona słaby wynik to efekt... zastosowania nowoczesnej technologii. To jeden z pierwszych modeli w tej klasie, który w wyższych wersjach wyposażeniowych jest standardowo wyposażony w lampy w technologii Full LED.
Z drugiej strony, w przypadku Kii podobną kwotę trzeba zapłacić za lampę halogenową z LED-ami do jazdy dziennej, a w Mitsubishi za zwykły, prosty reflektor! Czy zatem azjatyckie auta muszą być drogie? Wcale nie – o tym, że może być inaczej, przekonuje np. Mazda.