Były to czasy, kiedy Audi nie sponsorowało jeszcze regat żeglarskich. Ani też obrzydliwie bogatych klubów piłkarskich czy koncertów muzyki poważnej. Nadwyżki gotówki płynęły w rozwój przedsięwzięć sportów motorowych, i były to dobrze wydane pieniądze. Wtedy też nikt z inżynierów dodających mocy i lekkości wyczynowym maszynom nie musiał uzgadniać drobiazgów z łańcuszkiem speców od wizerunku i ich zastępców – jeśli trzeba było wyciąć z auta kawał blachy, bo uznano go za zbędny, sięgano po odpowiednie narzędzie i dopiero gdy leciały iskry, powiadamiano „górę”.
Że samochód po takim zabiegu wyglądał jakby mu zrobiono krzywdę? A jakie to ma znaczenie? Miał być skuteczny! Niemal karykaturalne przetłoczenia, surowo ciosane kształty nie miały się podobać, lecz były bezwzględnie podporządkowane funkcji. Superpragmatyzm, a mimo to Audi chce powrócić dokładnie do tej estetyki. Wolfgang Egger, człowiek, który nadaje kształty przyszłom modelom marki, studiował spuściznę swoich poprzedników bardzo dokładnie. W jego nomeklaturze Sport Quattro wyróżniają „rysy wojenne, pozbawione bzdurnych ozdób, no i ten słupek C. Ta bryła się nie starzeje”.
Więcej emocji, ale czy rzeczowości?
Celne obserwacje to dobry początek, ale przełożyć je na współczesny „język stylistyczny” marki to zadanie, które łatwo zepsuć. W Audi pracują nad tym już od dłuższego czasu, zaprezentowane Sport Quattro Concept nie jest pierwszą taką wprawką. Kiedy stawiamy oba auta obok siebie, trudno uwierzyć, że dzieli je jedynie 30 lat, a nie więcej. Pierwotnemu modelowi wystarcza zwykła plastikowa kratka jako grill, we wnętrzu wieje skrajną nudą. Nawet przełącznik uruchamiający blokady dyferencjałów, czyli całą magię napędu auta, wygląda przypadkowo. Baczniejsi obserwatorzy zauważą obrotomierz, na którym czerwona skala zaczyna się przy 7250 obr./min, i jeszcze rzadki w tamtych czasach wskaźnik ciśnienia doładowania. A o kierownicy... szkoda gadać.
W stylistyce współczesnego konceptu tkwi więcej emocji. Skoro nie dostarczy on ich fanom marki podczas sportowej rywalizacji na światowych OS-ach, to niech chociaż wygląda jakby miał zmieść innych z trasy. Podobieństwa do przodka są wyraźne, choć okraszone charakternym pierwiastkiem nowoczesnego stylu Audi. Agresywnie wymodelowane wloty powietrza, sześciokątny grill i dyskretne LED-owe światła znakomicie współgrają z takimi cytatami z klasyka jak wystające nadkola, zadarty tył z dużą nachyloną szybą czy ogólna zwartość bryły. Tak naprawdę Audi Sport Quattro Concept wcale nie wygląda na aż tak odjechane, by jutro nie mogło stanąć w salonach sprzedaży marki.
Silnik z RS7 plus moc motoru elektrycznego
Część napędu faktycznie pochodzi z seryjnej produkcji – to 560-konne, podwójnie doładowane V8, które znajdziemy też w RS7. Tu jednak wspomaga je jeszcze 110-kilowatowy układ elektryczny. Można się poruszać z wykorzystaniem obu lub tylko tego na prąd, cichutko. Pięciocylindrowy, 306-konny silnik R5 też potrafi napędzać 30-letnie auto we względnej ciszy. Swój ton zmienia dopiero przy ok. 3,5 tys. obr./min. Wtedy zaczyna z pasją wspominać o rajdowych braciach, którzy w rękach znakomitych kierowców sięgali po najwyższe trofea motosportu. Audi raczej nie wróci na rajdowe OS-y, szanse, że zobaczymy takie hybrydowe coupé w produkcji, też raczej nie są wielkie. A rodzina RS, choć liczna, przyjęłaby nowego członka z otwartymi ramionami. Fani marki zapewne też.
Podsumowanie
Zespół stylistów Audi podszedł do tematu wskrzeszenia legendy raczej zachowawczo. Choć jest to już kolejna wariacja, Audi oficjalnie wciąż nie daje dużych nadziei na skierowanie modelu do produkcji. Zwraca uwagę na prezentowane w Sport Quattro Concept elementy: hybrydowy napęd, forma grilla, układ reflektorów i kreska LED-owa. Także niektóre motywy zastosowane w kokpicie zdradzają kierunek, w jakim Audi będzie zmierzać w najbliższej przyszłości. Pierwsze prezentowane tu pomysły stylistów znajdą się w nowym A4, który zadebiutuje za niespełna 2 lata.