Po kilku latach każde normalnie użytkowane auto nie wygląda już tak dobrze, jak w chwili opuszczenia salonu. Promieniowanie UV, wizyty w myjniach automatycznych, kwaśne deszcze, kurz i sól drogowa – to wszystko zostawia ślady na lakierze. Z daleka nie widać drobnych rys i zmatowień, ale lakier traci połysk.
Doraźnie da się go przywrócić za pomocą dobrego wosku, ale tylko na chwilę. Jest na to też bardziej radykalny sposób: polerka lakieru. Wbrew pozorom to dość poważny zabieg, który może przynieść świetne efekty, tyle że nie wolno go zbyt często powtarzać. Polerowanie to nie tylko wygładzanie wierzchniej warstwy lakieru.
Przy okazji każdego takiego zabiegu część utlenionej i porysowanej powłoki jest ścierana. Im nowsze auto, tym większe ryzyko przetarcia do podkładu lub nawet do gołej blachy. Od kilkunastu lat samochody są lakierowane coraz cieńszymi lakierami wodnymi – w wielu modelach grubość fabrycznie nowej powłoki wynosi często mniej niż 70 mikrometrów (1 mikrometr to jedna tysięczna milimetra).
A jeśli nie jesteście pierwszymi właścicielami, a kupiliście pięknie lśniące auto z komisu? Tu przed próbą polerowania lakieru lepiej zastanowić się dwa razy – solidna i głęboka polerka to typowy trik handlarzy! Nie trzeba jednak podejmować ryzyka w ciemno – grubość lakieru warto sprawdzić za pomocą miernika.
Czym wypolerować auto? Jeśli polerowanie nie ma służyć usunięciu poważnych wad lakierniczych, lecz jedynie odświeżeniu wyglądu pojazdu, to najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie amatorska politura lekkościerna (umiarkowany efekt, ale mniejsze ryzyko) – najlepiej taka, która zawiera wosk i której można używać maszynowo. Korzystanie z profesjonalnych środków wiąże się z większym ryzykiem – działają szybciej i skuteczniej, ale niewłaściwie używane znacznie łatwiej mogą uszkodzić lakier.
Częste polerowanie szkodzi lakierowi
Z polerką lakieru jest jak z wizytą w solarium: jeśli robi się to rzadko, poprawia wygląd, jeżeli za często – szkodzi. Czasem lepiej zaczekać z polerką do... przygotowania auta przed sprzedażą.