Katalizator nie służy jednak silnikowi, a środowisku naturalnemu: redukuje nawet w 90 proc. zawartość substancji toksycznych w spalinach. Coraz doskonalszePierwsze katalizatory miały trudne zadanie. Współpracowały z silnikami wyposażonymi w gaźnik. Skład mieszanki ustawiany był na stałe i ewentualna wadliwa regulacja narażała katalizator na przyspieszone zużycie. W miarę postępu technicznego szanse na wieloletnie sprawne działanie katalizatorów rosły: układy wtryskowe współpracujące z sondą lambda dawkują paliwo precyzyjniej niż gaźniki, spaliny opuszczające silnik są czystsze i tym samym katalizator zużywa się wolniej. Nie jest on jednak włączony w system autodiagnostyczny silnika - konsekwencje wymontowania katalizatora polegają wyłącznie na wzroście ilości trucizn w spalinach. Układy najnowszej generacji działające w standardzie EOBD (wymaganym przez normę Euro III) wymuszają obecność sprawnie działającego "pochłaniacza trucizn". Dzięki istnieniu dwóch sond system stale porównuje skład spalin przed katalizatorem i za nim. Jeżeli różnica jest zbyt mała, system informuje kierowcę o uszkodzeniu, ewentualnie przechodzi na awaryjny tryb pracy.Na ile wystarczy?Trwałość pierwszych seryjnie montowanych katalizatorów ostrożnie szacowano na kilkadziesiąt tys. km przebiegu. To duży problem, gdyż wykonanie tego urządzenia wiąże się z użyciem niewielkich ilości kosztownych metali szlachetnych, co znajduje odbicie w cenie: katalizator jest kilka-kilkanaście razy droższy od zwykłego tłumika. Okazuje się jednak, że urządzenie to jest nie tylko drogie, ale również trwałe. Sprawnie działający katalizator nie jest rzadkością w 10-letnich autach z przebiegiem nawet 200 tys. km. "Pochłaniacz trucizn" jest jednak podatny na uszkodzenia mechaniczne, np. uderzenia. Ponadto jego wkład podczas pracy rozgrzewa się do kilkuset st. C i wielokrotny gwałtowny kontakt z wodą powoduje jego pękanie. Z kolei długotrwały przepływ nadmiernie zadymionych spalin i stosowanie niewłaściwego paliwa zatyka katalizator. Uszkodzenia mechaniczne mają takie same konsekwencje jak awarie innych elementów wydechu - hałas i nieskuteczne odprowadzanie spalin z układu wydechowego. Pokruszony wkład może zniszczyć kolejne tłumiki. Natomiast zatkany katalizator nadmiernie ogranicza moc silnika, blokując wydostawanie się gazów.Złoty środekWysoka cena nowego katalizatora zachęca do szukania oszczędności: zastąpienia go zwykłym tłumikiem (koszt ok. 100-150 zł) lub usunięcia zatkanego lub pokruszonego wkładu. Tym bardziej, że przepisy nie wymagają wprost obecności tego elementu, a jedynie skupiają się na zawartości substancji toksycznych w spalinach. Stąd pomysły zastępowania katalizatora zwykłym tłumikiem lub wykruszanie zużytego wkładu i zaniżanie poziomu tlenków węgla poprzez regulację (na dłuższą metę zniszczy silnik) - tylko na czas przeglądu. Nie ma jednak obowiązku korzystania z często drogiej oferty ASO - można zastosować tańszy, równie dobry katalizator renomowanej firmy i pozostać w zgodzie z przepisami, środowiskiem naturalnym i... jeździć w mniejszym hałasie. Bo żaden tłumik przelotowy nie jest tak cichy, jak dobry katalizator.
Katalizator bez wkładu?
Zpunktu widzenia silnika katalizator jest urządzeniem niepożądanym: stawia opory gazom powstającym w wyniku procesu spalania, ograniczając (nieznacznie) osiągi. Powoduje też niewielki wzrost zużycia paliwa.