Przez wiele lat o idei motoryzacji elektrycznej w Polsce mówiono tyle, co nic. Podczas gdy na Zachodzie technologia ta była już dość mocno rozpowszechniona, u nas dopiero zaczynały pojawiać się pierwsze Stacje ładowania. Teraz, między innymi na fali walki ze smogiem, ktoś sobie o niej przypomniał i zaczęto sypać pomysłami jak z rękawa. Ministerstwo Energetyki zapowiedziało na przykład liczne ułatwienia dla potencjalnych użytkowników aut elektrycznych i rozpisało konkurs na... nadwozie polskiego pojazdu tego typu (!). Jak zapowiada minister Krzysztof Tchórzewski, w 2025 r. po naszych drogach ma już jeździć milion aut elektrycznych. W domyśle – opracowanych przy udziale polskiej myśli technicznej.
Projekt z pewnością godny podziwu, tyle że mało realistyczny. Bo jak na przykład nagle mielibyśmy poradzić sobie ze skonstruowaniem baterii zapewniającej na prądzie zasięg rzędu 250 km? A tyle Krzysztof Tchórzewski chciałby przejechać polskim samochodem elektrycznym. Sęk w tym, że nad opracowaniem ogniw tego typu już od jakiegoś czasu trudzą się m.in. w Japonii oraz w USA. I nie szczędzą na to środków.
Na razie główną przeszkodą w rozwoju elektromobilności w Polsce są: wysokie ceny pojazdów w stosunku do średnich zarobków, brak odpowiedniej infrastruktury (m.in. za mało punktów ładowania), niespójne przepisy np. w kwestii parkowania i brak wsparcia ze strony państwa. O ile w kwestii średnich zarobków i cen aut elektrycznych na razie za dużo się nie zmieni – choć np. hybrydy typu plug-in powoli tanieją, a ME zapewne chciałoby, żeby polski samochód elektryczny był przystępny cenowo – o tyle pozostałe sprawy dałoby się względnie szybko i łatwo zmienić.
Za przykład postawimy Norwegię, która jest absolutnym liderem, jeśli chodzi o sprzedaż samochodów elektrycznych w Europie. W pierwszych 3 kwartałach 2016 r. w tym skandynawskim kraju zarejestrowano 17,5 tys. „elektryków”, zaś w analogicznym okresie w Polsce – 70 sztuk. W Norwegii samochód elektryczny oznacza wiele udogodnień. Jego właściciel nie płaci m.in.:
- za parkowanie w centrach miast
- za przejazdy autostradami
- 25-procentowego podatku VAT od ceny samochodu.
Kierowca proekologicznego pojazdu może też np. swobodnie wjeżdżać na buspasy. Podobne przepisy obowiązują w wielu krajach starej UE, a np. w Szwecji i Wielkiej Brytanii chętni na „elektryki” mogą dodatkowo liczyć na dotacje przy zakupie!
W Polsce dopiero teraz wspomina się m.in. o zniesieniu VAT-u w przypadku samochodów elektrycznych. Parkowanie? Owszem, bywa darmowe (m.in. Toruń), a w niektórych miastach (Kraków, Wrocław) można liczyć na ulgi, ale tam, gdzie „elektryków” jest najwięcej, czyli w Warszawie, przywileje dla ich użytkowników są iluzoryczne. Nierozstrzygnięta zostaje kwestia akcyzy, bo jak na razie obowiązują dotychczasowe stawki, a zgodnie z nimi samochody elektryczne są obciążone podatkiem w wysokości 3,1 proc.
Ministerstwo Energetyki planuje za to wprowadzenie obowiązkowych niższych stawek za prąd w godzinach nocnych (23.00-5.00). W domyśle ma to promować przydomowe Stacje ładowania samochodów elektrycznych.
Każdy sobie rzepkę skrobie
Jeśli chodzi o elektromobilność w Polsce, to duży problem stanowi brak jednolitych zasad i regulacji. Na przykład w Warszawie wiele punktów ładowania – w tym nowo otwarta stacja szybkiego ładowania w Galerii Mokotów – jest (na razie) darmowych, ale na ulgi w opłatach za parkowanie nie ma co liczyć.
Za to m.in. w Toruniu właściciele hybryd i „elektryków” za postój w strefie nie płacą nic. Przeszkodą okazuje się słabo rozwinięta infrastruktura – stacji ładowania jest niewiele, co utrudnia pokonywanie odległości większych niż 100-150 km. Tesla zapowiedziała jakiś czas temu budowę pięciu stacji szybkiego ładowania przy trasie Słubice–Warszawa, ale na razie powstały tylko trzy i wszystkie znajdują się na... południu (m.in. przy autostradzie A4 Wrocław–Katowice).
Chwilowo największy sens ma zakup przydomowej stacji ładowania i użytkowanie samochodu na trasie dom-praca. W ostateczności można ładować auto bezpośrednio z sieci 220 V, ale trwa to stosunkowo długo.
Gdzie zaparkujesz za darmo elektryczne auto?
To paradoks, ale Warszawa, czyli miasto, w którym zarejestrowano najwięcej aut elektrycznych, w zasadzie nie oferuje żadnych udogodnień poza możliwością... wjechania na Trakt Królewski (należy wyrobić odpowiednie zezwolenie w oddziale ZDM). Kraków, Szczecin i Wrocław oferują zniżki na parkowanie w płatnej strefie, w pozostałych miastach jest ono zupełnie darmowe.
Uwaga: w Warszawie samochód podłączony do ładowania parkuje za darmo, chyba że jest to np. płatny parking centrum handlowego.
Miasto
|
Parkowanie
|
Dodatkowe udogonienia
|
Gdańsk
|
darmowe
|
bezpłatne ładowanie
|
Katowice
|
darmowe
|
bezpłatne ładowanie
|
Kielce
|
darmowe
|
bezpłatne ładowanie
|
Kraków
|
ulgi w płatnej strefie
|
wjazd na zamknięte ulice
|
Szczecin
|
ulgi w płatnej strefie
|
–
|
Toruń
|
darmowe
|
bezpłatne ładowanie
|
Warszawa
|
płatne
|
wjazd na wybr. zamkn. ulice, ładowanie
|
Wrocław
|
darmowe/ulgowe
|
bezpłatne ładowanie
|
Naszym zdaniem
Zamiast snuć mocarstwowe plany, rząd powinien zająć się m.in. ułatwieniami zachęcającymi do kupowania samochodów elektrycznych. Na razie panuje bałagan – co miasto, to obyczaj. W Polsce wciąż też brakuje czystego prądu ze źródeł odnawialnych, większość energii elektrycznej uzyskuje się ze spalania węgla.