• Bolidy Formuły E mają nadwozia z karbonu i lnu, 476 KM i nie można ich podładowywać podczas wyścigów
  • Jednym z pomysłodawców Formuły E jest legenda Formuły 1 i szef zespołu Ferrari w latach 1994-2007
  • Przekonałem się, czy brak spalinowego silnika przekreśla wyścigowe emocje
  • Wyjazd na to wydarzenie był w pełni opłacony przez markę Cupra, ale nie miała ona wglądu w publikowany materiał

Znad toru na berlińskim lotnisku Tempelhof unosi się dym. Szara kurtyna zaczyna spowijać ustawione na polach startowych bolidy Formuły E. Robi się tak gęsta, że nie widać zza niej nawet jaskrawych kolorów nadwozi. Pali się? Jeśli tak, to gdzie są płomienie?

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Tak, pali się, ale guma – guma opon bolidów. Po chwili do trybun dociera jej gęsty, duszący zapach. To kierowcy "palą lacza", żeby jak najszybciej wystartować. E-Prix Formuły E na torze Tempelhof w Berlinie właśnie się zaczęło.

Formuła E: o co w tym chodzi?

W czasach PRL niemal każdy Polak marzył o tym, żeby się tu znaleźć. Tempelhof był wówczas częścią Berlina Zachodniego, należącego do kapitalistycznej Republiki Federalnej Niemiec. Reszta tego miasta leżała już w Niemieckiej Republice Demokratycznej, komunistycznej jak PRL.

To właśnie Berlin Zachodni – a wraz z nim Tempelhof – były najbliższą polskich granic enklawą kapitalizmu. Wiele obywateli PRL marzyło, żeby tu trafić, poprosić władze RFN o azyl polityczny i w końcu się wyrwać z socjalizmu. Dziś jest tutaj tor wyścigowy.

Wyścig Formuły E w Berlinie; kwiecień 2023 r.; na czele dwa bolidy zespołu TAG Heuer Porsche Foto: Porsche
Wyścig Formuły E w Berlinie; kwiecień 2023 r.; na czele dwa bolidy zespołu TAG Heuer Porsche

Do 2008 r. w Tempelhof znajdowało się lotnisko. Dziś to ogromny teren rekreacyjny, a tuż przed budynkami dawnego terminalu zbudowano sportową pętlę. Właśnie tutaj odbyła się siódma i ósma runda sezonu 2022/2023, dziewiątego w historii Formuły E.

Jej pierwsze zawody zorganizowano w Pekinie w 2014 r. Jednym z pomysłodawców Formuły E jest legenda Formuły 1, czyli Jean Todt, w latach 1994-2007 szef zespołu F1 Ferrari. Kluczową różnicą między Formułą 1 i E jest nie tylko rodzaj silnika, ale i pochodzenie bolidów. W Formule E wszystkie zespoły korzystają z tej samej konstrukcji, zasilanej tymi samymi akumulatorami trakcyjnymi i jeżdżącej na tych samych oponach. Identyczne są też nadwozia, wykonane z mieszkanki karbonu i… lnu. Autorskim wkładem teamów są głównie silniki elektryczne.

Silniki, bo teraz każdy bolid ma po dwie jednostki. To kluczowa nowość auta trzeciej generacji, debiutującego właśnie w tym sezonie. Na dodatek najnowszy samochód Formuły E nie ma hydraulicznych hamulców tylnych kół – zastępuje je rekuperacyjny talent e-silnika. Mało tego, co najmniej 40 proc. prądu zużywanego przez bolid podczas zawodów pochodzi właśnie z energii odzyskiwanej w czasie hamowania. To ważne, bo podładowywanie auta podczas wyścigu jest zabronione. Co ciekawe, do 2018 r. kierowcy w czasie zawodów po prostu wymieniali rozładowane bolidy na pełne.

Ich moc jest ograniczona do 300 kW (408 KM). Kierowca może jednak odblokować dodatkowe 50 kW i przez określony czas korzystać z maksymalnych 476 KM, ale jest jeden haczyk: zawodnik musi zjechać z toru i przejechać przez tzw. Activation Zone, gdzie nie może się już poruszać z wyścigową prędkością.

W Formule E nie chodzi tylko o, żeby jechać jak najszybciej. W Formule E trzeba dodatkowo umiejętnie gospodarować prądem – tak, żeby nie skończył się przed metą, ani aby za metą nie zostało go za dużo, bo przecież tym samym zmarnowałoby się energię, dzięki której można byłoby szybciej pojechać.

Do Formuły E może przekonywać wyższy odsetek producentów samochodów niż w F1. W elektrycznych wyścigach aż dziewięć na 11 zespołów firmują koncerny motoryzacyjne, w F1 – jedynie sześć na 10. W Formule E startują: Cupra, DS, Jaguar, Mahindra, Maserati, McLaren, Nio, Nissan i Porsche.

Formuła E: zespoły i mistrzowie

Każdy z bolidów, niezależnie od stajni, ma 501,6 cm długości – jak solidna limuzyna – 170 cm szerokości i 102,3 cm wysokości, a jego waga nie może przekraczać 840 kg – i to liczona z kierowcą. Kilku z nich ma za sobą starty w Formule 1, jak np. Jean-Eric Vergne (dziś team DS Penske; w F1 trzy sezony w Toro Rosso), Sebastien Buemi (obecnie Envision; niegdyś trzy sezony w Toro Rosso) czy Lucas di Grassi (Mahindra; przedtem sezon w Virgin).

Wyścig Formuły E w Berlinie; kwiecień 2023 r.; na czele bolid zespołu TAG Heuer Porsche Foto: Porsche
Wyścig Formuły E w Berlinie; kwiecień 2023 r.; na czele bolid zespołu TAG Heuer Porsche

W klasyfikacji zespołowej dotychczas trzy razy triumfował team e.dams Renault (2014/2015, 2015/2016 i 2016/2017), a po dwa tytuły powędrowały do DS Techeetach (2018/2019 i 2019/2020) oraz do Mercedesa-EQ (2020/2021 i 2021/2022).

Pamiętając o tym wszystkim, w przepiękne kwietniowe popołudnie usiadłem na trybunie położonej tuż przed linią startową. I to był błąd.

Formuła E: nuda na wyścigi

Najpierw słyszysz narastające niskie tony, które zdają się rezonować w brzuchu. Po chwili, nawet nie wiesz jak, bas zmienia się w świdrujący mózg wysokotonowy jazgot. To znak, że właśnie minął mnie bolid Formuły E.

Przynajmniej tak to brzmi podczas kwalifikacji. W czasie wyścigu uszy nie rejestrują już basowego preludium. Słyszysz jedynie podkręcone do maksimum irytująco wysokie tony. Teraz już wiem, dlaczego złośliwi nazywają to "wyścigiem odkurzaczy".

Zresztą na tor Formuły E mentalnie przeniosłem się dwa dni później, kiedy już w domu robiłem kawę. Mój młynek brzmi bardzo podobnie do 476-konnego bolidu Formuły E. Zresztą też jest elektryczny.

Wyścig Formuły E w Berlinie; kwiecień 2023 r.; bolid zespołu Nissana Foto: Nissan
Wyścig Formuły E w Berlinie; kwiecień 2023 r.; bolid zespołu Nissana

A sam wyścig? Na pewno fajnie się zaczyna. Najpierw, na ok. 45 min przed zawodami, mechanicy wtaczają na miejsca startowe wózki ze sprzętem. Pół godziny przed "godziną zero" stoją tu już wszystkie bolidy. Część kierowców w nich siedzi, część dopiero się do tego szykuje. Kilka minut później na tor wpływa tłum gości specjalnych, którzy mogą najbliżej, jak się da obejrzeć przedstartową gorączkę. Na siedem minut przed wyścigiem po gościach nie ma już śladu, wózki serwisowe wracają do boksów, a przy bolidach zostają już naprawdę niezbędni mechanicy. Wkrótce potem znikają i oni. Zostają tylko kierowcy i "ich wspaniałe maszyny".

I w tym momencie spod bolidów zaczyna się unosić gęsty szary dym. Zanim duszący swąd palonych opon dotrze na trybuny, kierowcy zdążą zniknąć za pierwszym zakrętem.

I teraz robi się nudno, a kilkanaście minut później – naprawdę nudno. Wbrew pozorom wcale nie chodzi o to, że bolidy korzystają z prądu. Po pierwsze, siedząc na trybunie, widzisz tylko niewielki wycinek akcji całego okrążenia. Po drugie, siedzę vis-a-vis prostej startowej, więc trafia mi się najmniej ciekawy z wycinków. Po prostu mniej więcej co 50 s przed moim niewygodnym krzesełkiem z nieznośnym wizgiem przemyka cała stawka. Wprawdzie tuż za torem stoją ogromne telebimy przekazujące to, co się dzieje na niewidocznych przeze mnie partiach trasy, ale najlepiej siedzieć na wprost przed nimi – inaczej niewiele widać.

Formuła E: bolid zespołu Nissan (e-Prix w Berlinie; kwiecień 2023 r.) Foto: Nissan
Formuła E: bolid zespołu Nissan (e-Prix w Berlinie; kwiecień 2023 r.)

I tak w kółko. 50 s ciszy, kilka sekund wizgu, 50 s ciszy… Tyle dobrego, że gdzieś, w niewidocznym punkcie toru, dochodzi do zmiany lidera, bo co dwa-trzy okrążenia stawkę otwiera inny kierowca. Pewnie byłoby lepiej, gdybym usiadł na trybunach z widokiem na zakręt, ale też widziałbym tylko fragment torowych wydarzeń.

W zasadzie można byłoby poczytać książkę, ale co 50 s włącza się wizg, od którego litery wyskakują ze strony.

No to może ze mną jest coś nie tak i zwyczajnie wyścigi nie wciągają mnie tak, jak kiedyś? Odpowiedź na to pytanie uzyskuję, kiedy w połowie zawodów muszę wyjść, ponieważ powrotny samolot nie poczeka. Po drodze do wyjścia mijam grupę kilkudziesięciu osób, które zamiast chłonąć emocje na trybunach, oglądają wyścig sto metrów dalej na telebimie.

I co? Nie uwierzycie, ale zawody na ekranie są znacznie bardziej emocjonujące. Nie tracisz nawet sekundy z wyścigowych zmagań, masz wszystko jak na dłoni. "W telewizji zawsze świeci słońce" śpiewało A-ha w swoim wielkim hicie z 1985 r. Rany, już wtedy to wiedzieli.

Następnym razem, kiedy będę chciał obejrzeć wyścig Formuły E, po prostu sięgnę po pilota.