Mimo to nadal w przestrzeni publicznej, głównie w internecie, krąży sporo mitów o ich zawodności. Jednym z tematów najczęściej pojawiających się w dyskusji jest rzekoma niska żywotność baterii w „elektrykach”. Fakty tego nie potwierdzają.
Samochody elektryczne są w codziennej eksploatacji i niektóre osiągnęły już przebiegi kilkuset tysięcy kilometrów. Pojawiały się informacje o londyńskich taksówkach elektrycznych, które po przejechaniu 400 tysięcy kilometrów nadal miały ponad 80% pojemności baterii. Media donosiły też o rekordzistach, którym udało się pokonać ponad milion kilometrów.
W większości produkowanych obecnie samochodów elektrycznych montowane są zespoły akumulatorów litowo-jonowych. Obliczane są na tysiąc cykli ładowania, rozumianych jako pełne rozładowanie i naładowanie. Można to więc przeliczyć na minimum 300 tysięcy kilometrów przebiegu. Nie oznacza to, że po tym czasie baterie będą nadawały się wyłącznie do utylizacji. Owszem, ich pojemność spadnie, ale nie na tyle, by uniemożliwiało to użytkowanie. Nawet dość restrykcyjna norma Euro 7, która ma zostać wprowadzona od roku 2030, dla samochodów elektrycznych przewiduje zachowanie minimum 80% pojemności po upływie 5 lat lub pokonaniu 100 tysięcy kilometrów. Po ośmiu latach lub 160 tysiącach km norma wynosi 72% pierwotnej pojemności. Podobnie wytrzymałość baterii przewidują producenci aut, na przykład Volvo daje pełną gwarancję na swoje akumulatory właśnie na 8 lat. Warto też dodać, że drobne uszkodzenia naprawiane są poprzez wymianę poszczególnych ogniw lub modułów, a nie całego zespołu. To operacja bardziej skomplikowana od prostej wymiany całego zespołu akumulatorów, ale mniej szkodliwa dla środowiska. Dlatego Volvo, które dąży do osiągnięcia pełnej neutralności klimatycznej do 2040 roku, w okresie ośmioletniej gwarancji stara się unikać wymiany całej baterii, jeśli jej pojemność jest wyższa niż 70%. Wynika z tego, że baterie objęte są gwarancją dłuższą niż cały samochód. Ale jeżeli pojemność baterii spadnie poniżej 70% pierwotnej pojemności, większość producentów tak czy inaczej zaleca wymianę. Jednak nawet wtedy nie oznacza to końca cyklu życiowego i kosztownej utylizacji. Takie akumulatory mogą jeszcze służyć jako magazyny energii, co zresztą już jest stosowane. Dlatego też na rynku baterie litowo-jonowe są w tej chwili dominującą technologią. Ich podstawową zaletą jest wysoka gęstość przechowywanej energii (czyli więcej energii w tej samej pojemności). Spośród obecnie używanych konstrukcji mają też największą żywotność.
Nieco rzadziej od litowo-jonowych stosowane są akumulatory niklowo-kobaltowo-manganowe (NCM) i litowo-żelazowo-fosforanowe (LFP). Szczególnie te ostatnie uważane są ostatnio za technologię godną uwagi, są bowiem tańsze w produkcji i wymagają mniejszej ilości rzadkich minerałów. Coraz bliższe produkcji na skalę przemysłową są też baterie elektrolitu stałego, tzw. Solid State Batteries, które mają mieć znaczną przewagę nad pozostałymi – będą lżejsze, wytrzymalsze i zagwarantują większe zasięgi. Natomiast najpopularniejsze baterie litowo-jonowe nadal są rozwijane, dzięki czemu ich żywotność, możliwość ładowania prądem stałym o mocy do 350 kW, a co za tym idzie zasięg na jednym ładowaniu stale się zwiększają.
Jak zadbać o baterię w samochodzie elektrycznym?
Oczywiście, żywotność baterii w znacznym stopniu zależy nie tylko od warunków, w jakich samochód jest używany, ale także od sposobu eksploatacji. Tutaj wiele zależy już od samego użytkownika. Wystarczy przestrzegać kilku podstawowych zasad. Przede wszystkim – pełne cykle ładowania, czyli całkowite rozładowanie i naładowanie do pełna to coś, czego baterie nie lubią. Nie należy więc dopuszczać do rozładowania poniżej 10% (a najlepiej 20%), a ładować do 80% pojemności. To podstawowe zalecenia każdego producenta samochodów. Powód jest prosty – przy ładowaniu powyżej 80% dochodzi do przyspieszonej degradacji ogniw, co powoduje przyspieszone zużycie. Jasne, każdy lubi mieć jak największy zasięg przy pełnej baterii, ale 80% pojemności to już wartość pozwalająca na przejechanie dystansu niewiele mniejszego niż maksymalny. Praktycznie każdy samochód dysponuje możliwością ustawienia maksymalnego stopnia naładowania, można więc spokojnie zostawić auto pod ładowarką – jeśli ustawiliśmy poziom 80%, po osiągnięciu tej wartości ładowanie zostanie przerwane.
Kolejnym czynnikiem, który może skrócić cykl życia baterii, jest zbyt częste ładowania mocnym prądem stałym. Oczywiście, szybkie ładowarki DC są najwygodniejsze, bo najszybsze. W samochodach z architekturą 800 V ładowanie od 10% do 80% pojemności może potrwać niecałe pół godziny. Ale mocny prąd bardzo nagrzewa baterie, a tego, jak już wiemy, one bardzo nie lubią. Dlatego dobrze jest korzystać jak najczęściej ze zwykłych ładowarek AC, na przykład zostawiając samochód podpięty na noc pod wallboxa. Tutaj jednak ujawnia się przewaga baterii LFP, które ładowanie mocnym prądem znoszą lepiej niż litowo-jonowe. Baterie bardzo też nie lubią skrajnych temperatur. Wszyscy wiedzą, że przy ujemnych temperaturach znacznie spada zasięg, a czas ładowania się wydłuża. To pogarsza komfort użytkowania, ale na żywotność baterii nie wpływa. Prawdziwym wrogiem dla akumulatorów są wysokie temperatury. Użytkowanie w gorącym klimacie przyspiesza degradację baterii, spadek ich pojemności jest dużo większy niż użytkowanych w klimacie umiarkowanym. Teoretycznie w Polsce nie mamy tego problemu, jednak ostatnie gorące lata wskazują, że lepiej podczas upałów trzymać samochód w chłodnym garażu lub chociaż w cieniu.
Ale nie tylko o duży zestaw akumulatorów trakcyjnych trzeba zadbać. W każdym samochodzie elektrycznym znajduje się też normalny, mały akumulator 12 V, dokładnie taki, jak w samochodach spalinowych. I pełni taką samą rolę - dostarcza energię do urządzeń pokładowych. I tak jak w samochodach spalinowych, nie można dopuścić do jego rozładowania, bo po prostu nie ruszymy z miejsca. Przy braku alternatora, akumulator 12 V w samochodzie elektrycznym doładowywany jest przez pokładową przetwornicę (czyli z baterii trakcyjnej), na ogół energią pochodzącą z rekuperacji, czyli odzyskaną podczas hamowania. O ten mały akumulator też trzeba dbać, a w razie czego po prostu wymienić – to akurat niewielki koszt, a daje pewność, że zawsze normalnie pojedziemy.
Jak widać, użytkowanie samochodu elektrycznego wiąże się z nieco innymi problemami, niż samochodu spalinowego. Jednak niezależnie od rodzaju napędu, tylko prawidłowa eksploatacja pozwoli zachować pojazd w dobrym stanie jak najdłużej. Wybierając samochód elektryczny Volvo nie musisz się zbytnio martwić, dzięki ośmioletniej gwarancji na akumulator.