- Podczas burz i ulewnych deszczy należy przede wszystkim zmniejszyć prędkość
- W czasie burzy pasażerowie auta nie są narażeni na to, że zostaną rażeni piorunem, ale sam samochód podczas wyładowań może zostać poważnie uszkodzony
- Opady gradu mogą zdemolować samochód, im wyższa prędkość, tym większe szkody
- Zatrzymywanie motocykli pod wiaduktami na drogach szybkiego ruchu i autostradach, żeby przeczekać deszcz, to niebezpieczny pomysł, a w dodatku jest to nielegalne
Niż genueński Boris to już kolejne groźne zjawisko, jakie nawiedza nasz kraj tego lata – gwałtowne zjawiska meteorologiczne zdarzają się coraz częściej, coraz częściej też powodują poważne straty.
Czy w samochodzie możemy się czuć całkiem bezpiecznie? Nie, choć i tak zapewne bezpieczniej niż na otwartej przestrzeni. Jak powinniśmy się zachować, jeśli na drodze zastanie nas burza, ulewa czy gradobicie? Podstawowa zasada jest we wszystkich tych przypadkach w zasadzie taka sama – noga z gazu, bo wyższa prędkość tylko zwiększa ryzyko strat, a nawet tragedii.
- Przeczytaj także: Kierowcy będą namierzani przez telefon. Nowe przepisy zaczną działać za 2 miesiące
Proste zasady, do których warto się stosować: jeśli musisz włączyć najwyższy bieg wycieraczek, to prędkości powyżej 80 km są absolutnym tabu, jeżeli konieczne jest zapalenie świateł przeciwmgłowych, to nie należy przekraczać 50 km/h. Są kraje, w których to drugie zalecenie – ograniczenie prędkości do 50 km/h, jeśli włączone są światła przeciwmgłowe – jest wprost wpisane do kodeksu drogowego, tak jest m.in. w Niemczech. Polskie przepisy mówią tylko, że przy widoczności niższej niż 50 metrów można włączyć światła przeciwmgłowe. Polskie przepisy przewidują za to, że w warunkach niedostatecznej przejrzystości powietrza spowodowanej mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi przyczynami, kierowca jest nie tylko zobowiązany do zachowania szczególnej ostrożności, ale i do dawania krótkotrwałych sygnałów dźwiękowych w czasie wyprzedzania i omijania, ale to przepis, który w zasadzie jest martwy.
Ryzyko aquaplaningu
Jednym z podstawowych powodów, dla których należy zmniejszyć prędkość, jest wzrost ryzyka aquaplaningu, kiedy na nawierzchni znajduje się warstewka wody. Im wyższa prędkość, im więcej wody i im płytszy (lub "pozamykany" jak w zimówkach) bieżnik, tym ryzyko, że auto "odpłynie" jest większe, a wtedy tracimy nad nim kontrolę.
Początek aquaplaningu można rozpoznać po tym, że kierownica zaczyna obracać się bardzo lekko, zmienia się też dźwięk, który wydaje samochód poruszający się po drodze, mogą też wzrastać obroty silnika, bo koła kręcą się niemal bez oporu. W takiej sytuacji, szczególnie w autach, które nie są wyposażone w najnowsze systemy bezpieczeństwa, należy unikać jakichkolwiek gwałtownych manewrów i po prostu zdjąć nogę z gazu.
Uszkodzenia w wyniku zalania
Przy kilku czy kilkunastu centymetrach wody na drodze rośnie też ryzyko, że przy wyższej prędkości uderzenie wody może po prostu uszkodzić samochód. Urwanie osłon czy spojlerów spod auta to mniejszy problem od np. sytuacji, kiedy auto zassie wodę do silnika, albo kiedy zimna woda gwałtownie wychłodzi gorące katalizatory, turbosprężarki czy filtr cząstek stałych. Wody nie da się sprężyć w cylindrach – jeśli już trafi do cylindrów, szkody są z reguły olbrzymie: pokrzywione wały korbowe i korbowody, popękane tłoki, zniszczone głowice to wtedy norma. Jeśli już koniecznie trzeba pokonać zalany odcinek drogi i woda nie jest zbyt głęboka (nie sięga powyżej dolnej krawędzi zderzaka), to należy zrobić to nie rozpędem, ale płynnie, bez zmian biegów, przyspieszania czy ostrego hamowania. Im szybciej jedziemy, tym, większa będzie fala, a wlot powietrza do silnika często znajduje się tuż przy dolnej krawędzi zderzaka. "Gaz do dechy i jakoś to będzie" to najgorsza taktyka z możliwych.
Szkody spowodowane przez gradobicie
Gwałtownym burzom często towarzyszą też opady gradu. Im wyższa prędkość, tym poważniejsze szkody może spowodować zderzenie się auta z kulkami gradu – to, co na postoju spowoduje drobne wgniotki, to przy prędkościach autostradowych z łatwością może powybijać szyby i zdemolować blachy.
Czym grozi uderzenie pioruna w samochód?
Co do zasady, typowe auta działają jak tzw. klatka Faradaya, w której zewnętrza konstrukcja przewodzi ładunki i nie dopuszcza ich do wnętrza auta. To, że pasażerowie są w kabinie auta z metalowym nadwoziem względnie bezpieczni, nie oznacza wcale, że w pełni bezpieczny jest sam samochód – po uderzeniu pioruna mogą zostać głębokie ślady na lakierze, uszkodzenia opon, często psuje się też elektronika auta.
W znacznie gorszej sytuacji są motocykliści – ich przed piorunem nie chroni nadwozie. Klatką Faradaya nie są też np. zabudowy kempingowe, wykonane z płyt warstwowych i kompozytów. Niektóre z takich pojazdów mają specjalne "piorunochony" w postaci wpuszczonych w konstrukcję elementów przewodzących prąd, ale to nie reguła.
W kamperze, o ile nie jest to bus z blaszanym nadwoziem albo przynajmniej auto z solidnym, metalowym stelażem zabudowy, przed burzą lepiej się nie chować. Warto też unikać ustawiania auta pod wysokimi drzewami – ryzyko, że to w nie uderzy piorun, a gałęzie lub wręcz cały pień spadną na samochód, wcale nie są takie małe.
- Przeczytaj także: Państwo zawiodło. Konsekwencje poniosą kierowcy
Chowanie się z motocyklem podczas burzy pod wiaduktami na autostradzie – dobry pomysł?
To zachowanie jest często tolerowane przez policję, ale skrajnie niebezpieczne i nielegalne. Nie wolno się zatrzymywać na autostradzie i na drogach szybkiego ruchu w miejscach do tego nieprzeznaczonych, niezależnie od pogody. Raz na jakiś czas dochodzi z takiego powodu do tragicznych wypadków, kiedy przy słabej widoczności kierowcy aut najeżdżają na zaparkowane pod wiaduktami motocykle i stojących przy nich ludzi. To samo dotyczy zresztą... samochodów. Jeśli bardzo pada, to lepiej zwolnić i w miarę możliwości opuścić autostradę czy drogę szybkiego ruchu, a następnie poszukać bezpiecznego schronienia poza nią.