- W wielu umowach są opcje zawieszania spłat, czyli tzw. wakacji kredytowych i leasingowych
- Związek Banków Polskich zapowiada ułatwienia dla klientów mających problemy ze spłatą
- Zarówno kredyt, jak i leasing można pod pewnymi warunkami przenieść na inną osobę – to w ostateczności lepsza opcja niż poddanie się windykacji
Jeśli jeden klient banku czy firmy leasingowej ma problem ze spłatą rat, to jest to jego problem. Jeżeli tysiące klientów mają problemy finansowe, to jest to zdecydowanie problem banku. Wychodząc z tego założenia, nie warto panikować, mając z powodu zdezorganizowanego przez koronawirus biznesu problem z regulowaniem rat. Lepiej jest, a z pewnością znacznie taniej, aktywnie zarządzać problemem.
Wezwanie do zapłaty – nie ignoruj!
To nie jest tak, że bank czy leasingodawca może bez uprzedzenia z dnia na dzień wypowiedzieć umowę kredytową czy leasingową. Procedura zawsze opisana jest w umowie kredytowej czy leasingowej, a zaczyna się właśnie od wezwania do zapłaty. W wezwaniu bank czy leasingodawca wyznacza (z reguły wynikający z umowy) ostateczny termin zapłaty zaległości. Dopiero po upływie tego terminu może wypowiedzieć umowę z wszelkimi tego konsekwencjami. W tego typu piśmie często podany jest też kontakt z bankiem czy firmą leasingową, z którego można skorzystać, by zacząć negocjacje. Zignorowanie wezwania do zapłaty i bierne oczekiwanie na rozwój wydarzeń to najgorsze, co można zrobić – to będzie drogo kosztować! Z drugiej strony może być tak, że zwyczajnie nie mamy czym zapłacić. W zaistniałej sytuacji należy skorzystać z rozwiązań ratunkowych – niektóre mogą być „zaszyte” w umowie kredytu czy leasingu, a niektóre, ponadstandardowe, można uzgodnić. Warto pamiętać, że w sytuacji znaczącego spowolnienia gospodarczego i faktycznego zablokowania wielu gałęzi biznesu, nie jesteśmy sami. A to oznacza, że naprawdę jest co negocjować.
Problemy ze spłatą - opcje ratunkowe, czyli bank może poczekać
Pierwsza kategoria opcji ratunkowych wprost wynika z umowy, jaką zawarliśmy. Tzn. może wynikać – czy takie opcje są, dowiemy się z lektury warunków naszej umowy. Takie opcje to możliwość odroczenia zapłaty kilku rat czy tzw. wakacje kredytowe/leasingowe. Oznacza to, w zależności od postanowień umowy, możliwość wstrzymania naszych płatności np. na 3 miesiące. Oczywiście, taka opcja nie uruchomi się sama – trzeba złożyć w banku czy firmie leasingowej stosowny wniosek. Z reguły skorzystanie z takiej możliwości oznacza wydłużenie całkowitego okresu spłaty kredytu/leasingu o okres, w którym spłata rat była zawieszona.
Ponadstandardowe opcje ratunkowe to efekt negocjacji – nawet, jeśli w umowie nie ma mowy o wakacjach kredytowych, to można je wynegocjować. Na tej samej zasadzie można wydłużyć okres spłaty kredytu, zmniejszając wysokość poszczególnych rat. Tak samo jak z bankiem, można dogadać się z firmą leasingową – opcja wypowiedzenia umowy, zwłaszcza w zaistniałej sytuacji, jest dla każdego ostatecznością. Innymi słowy: nikomu na tym nie powinno zależeć.
Cesja umowy - jak by tu się wywinąć...
Jedną z opcji uniknięcia bankructwa związanego z wypowiedzeniem umowy np. kredytowania drogiego samochodu, jest znalezienie osoby, która przejmie nasz samochód wraz z ciążącym na nim zobowiązaniem. W taki sposób stracimy auto, ale nie zostaniemy z długiem. By to mogło się udać, musimy znaleźć osobę lub firmę, która przejmie naszą umowę i nasz pojazd będący zabezpieczeniem kredytu lub przedmiotem leasingu. Oczywiście, zarówno w przypadku kredytu jak i leasingu bank czy firma leasingowa muszą cesjonariusza (osobę/firmę przejmującą nasze prawa i zobowiązania wynikające z umowy) zaakceptować, sprawdzić jego zdolność kredytową.
Uwaga: o ile w przypadku kredytu cesja w zasadzie nie ma ograniczeń, to już w przypadku leasingu jest nieco inaczej: jeśli nasza umowa leasingowa trwa zbyt krótko (poniżej 2 lat), cesja bez konsekwencji podatkowych będzie możliwa, jeśli umowa zostanie przeniesiona na cesjonariusza bez zmian – z taką samą wartością wykupu, na taki sam okres, itp. Jeśli w umowie zajdą istotne zmiany, będzie ona traktowana jak nowa umowa, a my będziemy musieli rozliczyć się z fiskusem z podatków, które do tej pory wliczaliśmy w koszty. To się umiarkowanie opłaca, choć lepsze jest niż windykacja.
Leasing auta - ograniczenia w zakończeniu umowy
Z leasingiem jest tak, że nawet gdy chcemy go zakończyć miesiąc po rozpoczęciu, to i tak jesteśmy winni leasingodawcy tyle, ile stoi w umowie. Mamy leasing na 115 procent? Należy się 115 procent wartości auta! Jeśli więc leasingodawca przejmie nasze auto i sprzeda, z całą pewnością pozostanie nam spory dług do uregulowania. Dług będzie, jeśli samochód jest prawie nowy i będzie, jeśli samochód ma już np. 3 lata. Jeżeli pojazd jest zaniedbany, jego wartość handlowa spada i działa to na naszą niekorzyść. Jednocześnie pojawią się konsekwencje podatkowe – czyli dług wobec fiskusa. Z tego względu zawsze warto, mając problemy ze spłatą, nie czekać na negocjacje. Wcześniej zaczniesz – będziesz mieć więcej czasu! Ten czas może być potrzebny na znalezienie chętnego do przejęcia leasingu. Chętnych do wzięcia leasingu tak całkiem za darmo może nie być, ale lepiej stracić 5 procent niż w sumie 30...
Kredyt na samochód - po prostu go sprzedaj
Z kredytem można zrobić tak samo jak z leasingiem: można go komuś „opchnąć” wraz z zabezpieczeniem (samochodem) czyli dokonać cesji, oczywiście klient musi być wypłacalny, by bank wyraził na to zgodę. Ale samochód można też normalnie sprzedać – komu się chce. Znajdujesz klienta, klient płaci, ale nie nam, tylko bankowi – i po sprawie. Ponieważ z reguły samochód wart jest nieco więcej niż aktualne saldo kredytu (bo zwykle na początek konieczna jest nasza wpłata własna), po rozliczeniu z bankiem zostają nam jeszcze jakieś pieniądze. Nie mamy samochodu, ale i nie mamy kłopotu na głowie. I tak jest taniej! Kredyt ma i tę zaletę, iż po wcześniejszym oddaniu pieniędzy nie płacimy zaplanowanych odsetek. Nie jest tak, jak z leasingiem, że zapłata jest z góry ustalona bez względu na to, że umowa zostanie wypowiedziana przed czasem
Problem ze spłatą kredytu - windykacja, czyli wersja najgorsza
Naprawdę, nie warto w to wchodzić! Windykacja oznacza przejęcie przez bank czy leasingodawcę naszego samochodu, a następnie rozliczenie całej operacji, co oznacza niemal zawsze wysoką pozostałą kwotę do spłaty. Jest tak dlatego, że windykacja kosztuje – swoją taksę pobiera komornik, swój procent zabierze pośrednik sprzedający nasz samochód, itd. W chwili, gdy zaczyna się windykacja należności, kończą się z reguły skrupuły instytucji finansowej i wszystkich firm oraz instytucji, które biorą w tym udział. Zanim do tego dojdzie, każdy bank czy leasingodawca jest skłonny do rozmów, negocjacji, przekładania terminów spłaty, udzielenia wakacji kredytowych, itp. Bank gotów jest też poczekać, aż sami znajdziemy klienta na auto – ale trzeba rozmawiać. Czasem oznacza to konieczność przedstawienia dodatkowego zabezpieczenia, a czasem nie.
Problemy będą powszechne – nie panikuj!
W zaistniałej sytuacji gospodarczej wywołanej pandemią instytucje finansowe same występują z inicjatywą pomocy kredytobiorcom – bankructwo jednego klienta im nie zaszkodzi, ale problemy tysięcy kredyto- lub leasingobiorców – z całą pewnością tak! Czekamy też na rozwiązania ustawowe, które mogą być niezbędne – zawieszenie wpłat na ZUS, rozluźnienie reguł związanych z likwidacją leasingów, itp. Ponieważ osób, które nie ze swojej winy z dnia na dzień znalazły się w kłopotach są dziesiątki (a może setki?) tysięcy, bądźmy dobrej myśli. „Zbankrutować” wszystkich byłoby łatwo, ale nikomu się to nie opłaca, bo co potem?