- Do przeprowadzenia testu wykorzystaliśmy zamknięty plac z wyznaczonym torem w kształcie okręgu
- Do przeprowadzenia próby wykorzystaliśmy naszpikowane sprzętem pomiarowym Audi A6
- Czy korzystanie z telefonu w czasie jazdy może być jeszcze groźniejsze niż alkohol, czy trawka?
Widzieliście to zapewne nieraz. Poniedziałkowy poranek w gęstym miejskim ruchu, ten z przodu jedzie wężykiem albo nie rusza, mimo że na sygnalizatorze od dobrych kilku sekund świeci się zielone światło. Tak wcześnie, a kierowca już po kielichu? Nie, nawet u nas zdarza się to coraz rzadziej – on po prostu pisze SMS-a. Albo przegląda "fejsa" lub fotki na Instagramie. I, o zgrozo, nie jest wyjątkiem. Jak pokazują badania, wśród kierowców w wieku 18-24 lata do korzystania z telefonu podczas jazdy przyznaje się co czwarty ankietowany.
Trend tyleż groźny, co trudny do wyrażenia w liczbach. Policja nie prowadzi dokładnych statystyk wypadków spowodowanych przez kierowców bawiących się telefonem podczas jazdy. Szacuje się, że w skali europejskiej w przypadku co dziesiątego zdarzenia drogowego większą lub mniejszą rolę odgrywa smartfon, lub tablet. Jeszcze groźniejsze – choć to też nieoficjalne – dane przedstawiają osoby związane z branżą ubezpieczeniową. Wynika z nich, że pisanie wiadomości za kółkiem było przyczyną ok. 20 proc. wszystkich wypadków (!).
W związku z tym postanowiliśmy – wraz z kolegami z "Auto Bilda" – przeprowadzić naukowy eksperyment. Nie jakieś pseudopróby w symulatorach czy laboratoriach, lecz w rzeczywistości i z wykorzystaniem własnych organizmów. W pewnej dziedzinie akurat nie dysponujemy żadnymi dokładnymi ani wiążącymi danymi statystycznymi: co najbardziej rozprasza uwagę kierowcy – pisanie SMS-ów, alkohol czy palenie jointów? W doświadczeniu pomogli nam naukowcy z uniwersytetu w Salzburgu i firma Audio Mobil.
Eksperymenty naukowe z reguły wymagają pracochłonnych przygotowań – nie inaczej było i tym razem. Urządzenie śledzące wzrok trzeba było zamontować w aucie i ustawić pod kątem jednego z dwóch testujących, chwilę zajęło też dokładne skalibrowanie elektroniki sterującej całym doświadczeniem. Jeden drobny błąd i wyniki będą się nadawały do kosza.
W końcu wszystko gotowe, można zaczynać. Pierwsza próba polegała na jeździe po okręgu z prędkością ok. 20 km/h. Podczas jazdy siedem razy, w różnych odstępach czasu, była uruchamiana ledowa lampka. Gdy rozbłyskała, kierowca miał – najszybciej jak to możliwe – nacisnąć pedał hamulca. Pierwszy z testujących osiągnął średni czas reakcji na poziomie 590 milisekund. Aparatura rejestrowała też położenie kierownicy i miejsce, w które akurat kierował swój wzrok nasz królik doświadczalny.
Próba numer dwa wyglądała tak samo, jak poprzednia, z jednym ważnym zastrzeżeniem: testujący musiał ze słuchu wystukać na telefonie tekst dyktowanego SMS-a. Wynik: czas reakcji wydłużył się o sekundę (!) i – co gorsza – wzrok testującego aż przez 63 proc. czasu spoczywał na telefonie, a nie na drodze. Naukowców zmartwiła zwłaszcza duża liczba incydentów, podczas których wzrok kierowcy skierowany był na telefon przez co najmniej dwie sekundy.
W warunkach ruchu miejskiego samochód pokonuje w takim czasie ok. 20 metrów. Niby mało, ale z drugiej strony taką przestrzeń zajmuje 4-5 parkujących samochodów.
Próba numer trzy była znacznie... przyjemniejsza, bo oznaczała, że testujący (ten sam, który przed chwilą jeździł po okręgu) mógł wypalić skręta. Czyli papierosa z domieszką marihuany, w tym wypadku – 0,5 g. Wszystko dla dobra nauki, rzecz jasna, wszystko w pełni legalnie. Osoba na co dzień niepaląca (a taką jest nasz testujący) powinna mieć niezły ubaw i kilka efektów ubocznych.
I rzeczywiście, już po kilku minutach redaktor sprawiał wrażenie rozluźnionego, trochę nieobecnego. Asystujący policjant skontrolował jeszcze reakcję źrenic na światło. Gdybym spotkał takiego kierowcę podczas kontroli, podejrzewałbym spożycie haszyszu. Reakcja jest bardzo opóźniona.
Podczas jazdy po okręgu okazało się, że "upalony" kierowca wolno reagował, ale i tak szybciej niż podczas pisania SMS-a. Średni czas reakcji jest o 80 milisekund dłuższy niż podczas próby na trzeźwo. Mimo to pojawiły się trudności z oceną sytuacji na drodze, gwałtowne ruchy kierownicą i problemy z utrzymaniem stałej prędkości. Wniosek: kierowca po ziole (przez wielu traktowanym zresztą jako zwykła używka) stwarza poważne zagrożenie.
Czas na testującego numer dwa. Próba na trzeźwo wykazała nieco lepszy czas reakcji – 540 milisekund. SMS za kółkiem spowodował spowolnienie do poziomu 730 milisekund. Niewielka różnica w stosunku do pierwszego kierowcy, ale i tu główny problem stanowi duża liczba incydentów, podczas których testujący odrywał wzrok od drogi na ponad 2 sekundy. W sumie takie epizody zajęły ponad 33 proc. czasu całego przejazdu, pojawiły się też czterosekundowe incydenty. W normalnych warunkach oznacza to murowany wypadek.
Na koniec do akcji wkroczyła wódka. Nasz cel to 0,8 promila – żeby to osiągnąć, ważący 93 kg testujący musiał spożyć 280 ml 40-procentowego alkoholu. Cóż, jazda w takim stanie jest nie tylko zabroniona przepisami, lecz także głupia i nierozsądna. Wystarczy rzucić okiem na wyniki testu, a wszystko stanie się jasne: czas reakcji rośnie do 680 milisekund, ruchy kierownicą robią się gwałtowne i nieskoordynowane, wzrok kierowcy co rusz zbacza z drogi.
Bez dwóch zdań, testujący powinien jak najszybciej opuścić fotel kierowcy i się zdrzemnąć. Bardziej przeraża jednak co innego – tu także się okazuje, że kierowca po dobrym kielichu stwarza mniejsze zagrożenie niż osoba pisząca SMS-y w trakcie jazdy. Jakieś pytania?
Nasz test dobitnie udowodnił, że bawienie się telefonem podczas prowadzenia samochodu to naprawdę kiepski pomysł. Polski taryfikator nie przewiduje kary za pisanie SMS-ów czy oglądanie zdjęć na Facebooku, jednak obie te czynności podpadają pod zapis mówiący o tym, że "kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku". Za jego złamanie grozi mandat w wysokości 200 zł, a więc znacznie mniejszy niż np. za alkohol. Mamy jednak wrażenie, że ustawodawca powinien się tą sprawą zająć. I to szybko!
Naszym zdaniem
Za kółkiem myśl trzeźwo! Osoby będące pod wpływem nie mają czego szukać za kierownicą. Sęk w tym, że o tym wiedzieliśmy już przed rozpoczęciem testu. Teraz wiemy też, że korzystanie z telefonu w czasie jazdy może być jeszcze groźniejsze niż alkohol czy trawka. Pisanie SMS-ów wydłuża czas reakcji i sprawia, że kierowca na długi czas odrywa wzrok od drogi.
Stefan Voswinkel chlapnął kilka kolejek wódki, w sumie – 280 ml. Efekt to 0,8 promila
Testujący (na zdjęciu po prawej) wypalił skręta, testujący (na zdjęciu po lewej) wypił kilka kieliszków
Do przeprowadzenia testu wykorzystaliśmy zamknięty plac z wyznaczonym torem w kształcie okręgu
Źrenice osoby po trawce inaczej reagują na światło. Nad przebiegiem testu czuwała m.in. policja drogowa
Bernd Volkens normalnie nie pali, więc porządne zaciągnięcie się było dla niego trudne
Do przeprowadzenia próby wykorzystaliśmy naszpikowane sprzętem pomiarowym Audi A6. I tak, do rejestrowania wzroku kierowcy zaprzęgnęliśmy zestaw kamer – dzięki nim nie tylko dowiedzieliśmy się, kiedy testujący nie spoglądali na drogę, lecz także poznaliśmy dokładnie punkt, na którym w takiej sytuacji skupiali wzrok. Dodatkowo mogliśmy sprawdzić, jak długo wzrok kierowcy był skierowany na telefon, czy i o ile korygowane było położenie kierownicy oraz tor jazdy.
SMS pod kontrolą, czyli redaktor obserwowany przez czujne kamery i aparaturę
Każdy przejazd był nadzorowany przez maszyny i naukowców z uniwersytetu w Salzburgu