Bezawaryjność jest dla producentów najlepszą drogą do bankructwa. Legenda głosi, że jako pierwszy na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych przekonał się o tym Mercedes. Model W123 popularnie zwany Beczką był na tyle trwały, że do przebiegu na poziomie kilkuset tysięcy kilometrów nie chciał zaglądać do serwisu na nieplanowane wizyty.

Jako że zysk ze sprzedaży auta wcale nie był wcale taki duży, w pewnym momencie niemiecki producent wpadł w kłopoty finansowe. Współczesne firmy wyciągnęły nauczkę z tej sytuacji. W efekcie zaczęły tworzyć działy zajmujące się planowaniem awarii. Jedną z ważniejszych gałęzi ich działalności jest budowanie tzw. modułów. Bezawaryjność nowych aut można zatem włożyć między bajki.

Moduł - wybuchowa mieszanina części!

Poprzez moduły rozumie się zespoły części, które zostały umieszczone pod jedną i nierozbieralną obudową. Zasada doboru scalanych elementów jest jedna. Producenci zazwyczaj łączą drogi, bezawaryjny mechanizm z tanim, ale niezwykle zawodnym.

W latach dziewięćdziesiątych metoda modułów na dobre zadomowiła się na rynku aut luksusowych. Jako że ceny samochodów w tym segmencie są wysokie, a kierowcy zazwyczaj zamożni, podstęp producentów przeszedł bez większego echa. Problem pojawił się na forum publicznym mniej więcej dekadę później, kiedy zespoły części zaczęły być montowane także w małych autach miejskich.

Obecność modułów przyprawia kierowców o niestrawność, a winne temu są absurdalne koszty napraw. Większość podzespołów jest dostępna wyłącznie w autoryzowanych stacjach obsługi. Ponieważ do tego wymiana często wymaga programowania specjalistycznym komputerem, bardzo szybko cena usługi osiąga wynik czterocyfrowy.

Przykłady? W Mercedesie Klasy A inżynierowie zatopili w plastikowym opakowaniu przepływomierz i sterownik silnika. O ile normalnie wymiana nietrwałego przepływomierza kosztowałaby kilkaset złotych, o tyle w tej konfiguracji cena usługi rośnie do 4 - 5 tysięcy!

Niewiele mniejsza niespodzianka czeka właścicieli Forda Focusa pierwszej generacji wyposażonego w silnik 1,8 TDCi. Inżynierowie połączyli obudowę turbosprężarki z kolektorem wydechowym. Prosty zabieg sprawia, że nowe turbo staje się mniej więcej dwukrotnie droższe.

W Oplu Vectrze C 2,2 DTi czujnik położenia przepustnicy występuje razem z korpusem przepustnicy windując cenę naprawy z 20 do 1800 złotych, w Nissanie Micrze K12 przekładnia kierownicza stanowi nierozbieralną całość, a jej wymiana kosztuje od 7 do 12 tysięcy złotych, podczas gdy w Peugeocie 307 tarcze hamulcowe są zintegrowane z łożyskiem koła.

Spali się żarówka? Musisz wymienić całą lampkę!

Jednym z najwybitniejszych twórców modułów jest Mercedes. Kolejny przykład dotyczy modelu ML, w którym nie występuje taka część jak żarówka oświetlenia wnętrza. Gdy ta się przepali, należy wymienić całą lampkę za 500 złotych. Pomijając powyższe przykłady lista grzechów popełnianych przez producentów jest dużo dłuższa.

Obecnie coraz częściej w samochodach montowane są przeguby zintegrowane z półosiami lub wahaczami zawieszenia, nierozbieralne wały napędowe czy mechanizmy elektrycznego wspomagania układu kierowniczego połączone ze sterowaniem.

Ograniczenia stawiane przez producentów motoryzacyjnych mają za zadanie drenować kieszenie kierowców do woli. Serwisowanie kilkuletniego samochodu ma być tak drogie, że właściciel najpierw zostawi majątek w serwisie, a później stwierdzi, że dalsza eksploatacja nie opłaca się.

Polak potrafi - jak przechytrzyć producenta?

Na szczęście firmom nie udało się wykonać planu w stu procentach. W przypadku rynku polskiego na drodze cały czas stają im mechanicy niezrzeszeni. Ich reakcja na skomplikowane pułapki i zabezpieczenia jest prosta. Wzmagają swoją kreatywność i starają się je obejść!

Warto zaznaczyć, że pomysły złotych rączek z warsztatów mechanicznych często są skuteczne. Pozwalają na dostanie się do wnętrza modułu, regenerację elementów i późniejsze złożenie całości. Rozwiązanie ma wiele zalet. Kierowcy cieszą się, bowiem płacą za naprawę nawet kilkakrotnie mniej niż w autoryzowanej stacji obsługi.

Mechanicy z kolei mają okazję do zarobienia sporych pieniędzy wyłącznie dzięki własnej pomysłowości, a poza tym zyskują prestiż i renomę. Informacji o miejscach, w których inwazyjna naprawa zespołów części jest możliwa, z powodzeniem można szukać na specjalistycznych forach w sieci.

Nie od dzisiaj wiadomo, że kierunek zmian obrany przez producentów motoryzacyjnych nie jest dobry. Samochody stają się wygodniejsze i lepiej wyposażone, niestety w tym samym czasie prędzej lub później wpakują kierowcę w poważne kłopoty wynikające z planowania awarii. Coraz więcej części ukrywanych jest w modułach, a to powoduje że ceny napraw potrafią być potężne.

Pomocną dłoń do właścicieli aut wyciągają mechanicy niezrzeszeni, którzy szukają sposobów na regenerację dużych podzespołów. Czy to jednak fair, że producenci zmuszają zmotoryzowanych do szukania alternatywnych rozwiązań? Moim zdaniem nie!