Można się zdziwić, gdy kilka miesięcy po niewinnym zdarzeniu na parkingu – otarciu cudzego samochodu – do domu przyjdzie wezwanie do zapłaty. I to wcale nie od właściciela uszkodzonego samochodu (to teoretycznie możliwe, ale – z punktu widzenia poszkodowanego – bez sensu), tylko od... naszego ubezpieczyciela. Taka sytuacja grozi nam wtedy, gdy uszkodzimy cudzy samochód na parkingu, rozejrzymy się, czy nikt nas nie zauważył i szybko oddalimy się, chcąc uniknąć odpowiedzialności. Konkretnie: chodzi o regres.

Kiedy grozi ci odpowiedzialność finansowa?

Zgodnie z ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych ubezpieczycielowi przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem zwrotu wypłaconego odszkodowania z tytułu OC w kilku przypadkach:

  • Gdy wyrządził szkodę umyślnie, w stanie po użyciu alkoholu lub nietrzeźwości lub po użyciu podobnie działających środków;
  • Gdy w posiadanie pojazdu wszedł wskutek przestępstwa (np. spowodował wypadek ukradzionym samochodem)
  • Gdy nie posiadał uprawnień do prowadzenia pojazdu (np. kierował dużym motocyklem, mając prawo jazdy kat. B)
  • Gdy zbiegł z miejsca zdarzenia.

Ponadto, z oczywistych względów, konieczność zwrotu wypłaconego odszkodowania grozi temu, kto spowoduje wypadek lub kolizję pojazdem bez ubezpieczenia OC.W takim wypadku, jeśli pojazd powinien mieć OC, ale go nie ma, odszkodowanie wypłaca Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, a następnie zwraca się z regresem do sprawcy. Dodatkowo posiadacz nieubezpieczonego auta musi zapłacić karę za brak OC (pełna kara wynosi 5200 zł, połowę tej kwoty płaci ten, kto spóźnił się z wykupieniem OC o 4-14 dni, zaś 1040 zł płaci osoba spóźniona z kupnem OC do 3 dni).

Ucieczka: bez sensu, ale zdarza się często

Ten przypadek jest szczególnie częsty, a jednocześnie ucieczka jest wyjątkową głupotą: owszem, przekazanie poszkodowanemu numeru swojej polisy prowadzi do tego, że tracimy część zniżek na OC, ale za naprawę płaci ubezpieczyciel i od momentu przekazania danych poszkodowanemu nic nas nie interesuje; w ostateczności grozi nam niewielki mandat, gdy poszkodowany uprze się, by wezwać policję.

Gdy oddalimy się z miejsca zdarzenia, grozi nam odpowiedzialność karna, a ponadto konieczność zapłaty często wielotysięcznego rachunku za naprawę auta. Co ważne, po pieniądze zgłosi się nie poszkodowany, lecz ubezpieczyciel, który wypłacił poszkodowanemu odszkodowanie, a z nim trudno w takiej sytuacji (gdy rzeczywiście postanowiliśmy uciec) wygrać w sądzie. W związku z tym rodzi się pytanie: co robić, gdy uszkodzimy komuś auto, a właściciela nie ma na miejscu?

Zostaw dane, nie uciekaj!

Czy ryzyko odpowiedzialności związane oddalenie się z miejsca stłuczki parkingowej oznacza, że musimy czekać na właściciela uszkodzonego samochodu, choćby godzinami? Podstawą w tym przypadku jest definicja „zbiegnięcia z miejsca zdarzenia”, czyli ucieczka z zamiarem uniknięcia odpowiedzialności.

By uniknąć odpowiedzialności, wystarczy postarać się zatem, by właściciel zepsutego auta mógł do nas dotrzeć. Jeśli jesteśmy pod hipermarketem, podejdźmy do punktu obsługi klienta i poprośmy o wywołanie właściciela samochodu. Gdy się nie pojawia, zostawmy w punkcie obsługi klienta swoje dane kontaktowe (wystarczy imię, nazwisko i numer telefonu), upewnijmy się, kto je od nas przyjął. Nie ma takiej możliwości?

Zostawmy karteczkę z namiarami (albo lepiej dwie) za wycieraczką – wtedy nie ma mowy o ucieczce. Ponadto można zadzwonić do swojego ubezpieczyciela i poinformować go o zdarzeniu – nie będzie mógł już twierdzić, gdy zgłosi się do niego poszkodowany, że uciekliśmy. Każdy sposób jest dobry, jeśli umożliwia poszkodowanemu ustalenie naszej odpowiedzialności. Ucieczka ma miejsce zawsze, gdy sprawca potrąci inne auto, wyjdzie z samochodu, by ocenić szkody, a potem szybko się oddali. Jeśli jednak sprawca potrąci inne auto i tego nie zauważy, nie można mówić o ucieczce. Ważne: to do ubezpieczyciela należy obowiązek udowodnienia, że sprawca „zbiegł” z miejsca zdarzenia.

Zatrzymałeś się, by obejrzeć uszkodzenie i oddaliłeś się, by uniknąć odpowiedzialności? Zbiegłeś z miejsca zdarzenia! Foto: Istockphoto
Zatrzymałeś się, by obejrzeć uszkodzenie i oddaliłeś się, by uniknąć odpowiedzialności? Zbiegłeś z miejsca zdarzenia!

Z drugiej strony: ktoś uszkodził ci auto i uciekł. Co robić?

Jeśli znajdujesz na parkingu uszkodzone auto, nie ma żadnej karteczki, a po sprawcy ani śladu, daj mu jeszcze szansę: jeśli jesteś obok sklepu, wejdź do środka i zapytaj, czy ktoś nie zostawił informacji. Nie? Zapytaj o monitoring i poproś o zabezpieczenie nagrania.

Rozejrzyj się wokół – w miastach jest pełno kamer – podejdź i zapytaj, czy coś się nie nagrało, jeśli blisko są zabudowania, zapytaj, czy ktoś czegoś nie zauważył. Koniecznie powiadom policję – niczego więcej nie możesz zrobić. W przypadku ustalenia sprawcy skorzystasz z jego OC, a jego ubezpieczyciel już się z nim rozliczy.