- Ucieczka z miejsca zdarzenia kolizji czy też wypadku to jeden z czterech powodów tak zwanego regresu ubezpieczeniowego
- Takie same zasady postępowania wobec kierowców, którzy zbiegli z miejsca kolizji czy wypadku, dotyczą wszystkich zakładów ubezpieczeniowych, gdyż wynikają z przepisów prawa
- Regres ubezpieczeniowy w praktyce może wiązać się potężną odpowiedzialnością finansową, na którą mało kto jest gotowy
- Tłumaczenie, że ktoś nie zauważył spowodowanej szkody, nie jest powodem do "darowania" kierowcy przewidzianej prawem kary, a przynajmniej nie dzieje się to automatycznie
Pan Stanisław, kierowca starszej daty, przysięga, iż nie zauważył momentu, w którym tylny zderzak jego Dacii Duster przejechał po błotniku samochodu zaparkowanego pod Biedronką. Wycofał, wykręcił i pojechał jakby nigdy nic.
Tymczasem jeszcze tego samego dnia do drzwi jego domu zapukali policjanci. Byli uprzejmi, ale poprosili o pokazanie samochodu, prawa jazdy, wytłumaczyli też, co jest powodem wizyty: kolizja na parkingu pod sklepem i oddalenie się z miejsca zdarzenia. Prawdopodobnie właściciel uszkodzonego samochodu bardzo szybko zorientował się, co się wydarzyło i zgłosił zdarzenie na numer alarmowy, sugerując, że kierowca Dacii był pijany. Pan Stanisław był trzeźwy, przyznał się do obecności przed sklepem, ostatecznie przyznał się też do winy, zastrzegając, że nie miał złych intencji – po prostu nie zauważył, co zrobił.
Przyjął mandat karny i był przekonany, że to wszystko.
Co do kary za spowodowanie kolizji to tak – to było wszystko, można powiedzieć, że mogło być gorzej. Ale to nie było wszystko.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoKolizja i ucieczka z miejsca zdarzenia: przychodzi ubezpieczyciel do ubezpieczonego i domaga się pieniędzy
Kilka tygodni później otrzymał list polecony od swojego ubezpieczyciela, który zaczynał się tak:
"Zakład ubezpieczeniowy na podstawie: Art. 43 pkt 4 Ustawy z dnia 22 maja 2003 roku o ubezpieczeniach obowiązkowych (...) wzywa do zapłaty kwoty 9852 zł w terminie 14 dni od otrzymania niniejszego pisma (...)"
Z dalszej części pisma wynikało, że ubezpieczyciel ustalił, iż pan Stanisław, kierując swoim samochodem, najechał na inny pojazd, powodując jego uszkodzenie, a następnie oddalił się z miejsca zdarzenia. W ten sposób – zdaniem ubezpieczyciela – Pan Stanisław utrudnił swoją identyfikację oraz uniemożliwił zbadanie swojego stanu trzeźwości, co zostało zakwalifikowane jako zbiegnie się z miejsca zdarzenia.
Pismo kończyło bardzo niepokojące zdanie:
Jednocześnie informujemy, że w przypadku wypłaty kolejnych odszkodowań poszkodowanemu, zostanie Pan powiadomiony osobnym pismem
W tym miejscu wypada wyjaśnić, że zakład ubezpieczeniowy miał pełne prawo zażądać od sprawcy kolizji, który uciekł, wspomnianej kwoty. Ta kwota to nic innego jak wysokość odszkodowania zapłaconego przez ubezpieczyciela osobie poszkodowanej w kolizji. A jako że teoretycznie może zdarzyć się, że w trakcie naprawy samochodu czy też w innych okolicznościach poszkodowany w późniejszym terminie stwierdzi, że dotychczas wypłacone pieniądze nie pokrywają w pełni jego strat, to w razie wypłaty przez ubezpieczyciela dodatkowych kwot sprawca szkody zostanie nimi obciążony.
Dalsza część tekstu pod filmem:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoMówiąc krótko: w zaistniałej sytuacji ubezpieczyciel może domagać się od sprawcy zwrotu wszelkich wypłaconych odszkodowań. No chyba, że...
Co to jest regres ubezpieczeniowy i w jakiej sytuacji można się go spodziewać?
Regres ubezpieczeniowy, czyli sytuacja. w której zakład ubezpieczeń wypłaca odszkodowania ofiarom kolizji czy wypadku, a następnie zwraca się do sprawcy o zwrot wpłaconych środków, jest możliwy w kilku przypadkach:
- gdy sprawca jest pijany;
- gdy sprawca wyrządził szkodę umyślnie;
- gdy sprawca nielegalnie wszedł w posiadanie pojazdu;
- gdy sprawca nie miał odpowiedniego prawa jazdy;
- gdy sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia.
Mówi o tym następujący przepis:
Zakładowi ubezpieczeń oraz Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu, w przypadkach określonych w art. 98 ust. 2 pkt 1, przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem mechanicznym zwrotu wypłaconego z tytułu ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych odszkodowania, jeżeli kierujący:
1) wyrządził szkodę umyślnie, w stanie po użyciu alkoholu lub w stanie nie-trzeźwości albo po użyciu środków odurzających, substancji psychotropo-wych lub środków zastępczych w rozumieniu przepisów o przeciwdziałaniu narkomanii;
2) wszedł w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa;
3) nie posiadał wymaganych uprawnień do kierowania pojazdem mechanicznym, z wyjątkiem przypadków, gdy chodziło o ratowanie życia ludzkiego lub mienia albo o pościg za osobą podjęty bezpośrednio po popełnieniu przez nią przestępstwa;
4) zbiegł z miejsca zdarzenia.
Jak zachować się, gdy zarysujemy komuś samochód?
Optymalna sytuacja jest taka, że jeśli przez nieuwagę uszkodzi my komuś pojazd (lub coś innego), spotykamy się z nim na miejscu zdarzenia, spisujemy oświadczenie o winie i przekazujemy poszkodowanemu wszelkie dane niezbędne do uzyskania odszkodowania.
Alternatywnie – jeśli szkoda jest drobna – możemy straty pokryć z własnej kieszeni, nie chcąc obciążać swojej polisy OC. Jest to nasz wybór.
Wątpliwości pojawiają się, jeśli właściciela uszkodzonego pojazdu (lub innego mienia) nie ma na miejscu. W takiej sytuacji powinniśmy zrobić wszystko, aby poszkodowany łatwo mógł skontaktować się z nami. Nie ma określonego sposobu postępowania – można postąpić jakkolwiek, byle skutecznie. Dopuszczalne jest pozostawienie kartki z informacją za wycieraczką uszkodzonego auta, ale w taki sposób, by nie zginęła. Jeśli jesteśmy pod dużym sklepem, można podejść do biura obsługi klienta i poprosić o wywołanie właściciela uszkodzonego samochodu, korzystając z jego numeru rejestracyjnego. Można zostawić swoje dane w biurze obsługi klienta, można też zadzwonić na numer alarmowy 112 albo podjechać do najbliższego komisariatu policji (choć pewnie skończy się to mandatem i czasochłonną procedurą).
Każda opcja jest dobra, jeśli nie kończy się uzasadnionym oskarżeniem o oddalenie się z miejsca zdarzenia w celu uniknięcia odpowiedzialności.
Tymczasem w innej podobnej sprawie...
Z kolei pan Marcin donosi, że jego mama również zarysowała komuś samochód na parkingu – nie zauważyła i odjechała. Jak to bywa zazwyczaj, sprawcę łatwo udało się ustalić. Było wezwanie na policję, postępowanie karne – o spowodowanie kolizji – a potem analogiczny do cytowanego list od ubezpieczyciela domagającego się zapłaty w ramach regresu.
W tym wypadku jednak sprawczyni napisała odwołanie do ubezpieczyciela – dowodząc, że nie ma mowy o "zbiegnięciu", a jedynie o spowodowaniu kolizji i niezauważeniu tej sytuacji. Ponieważ policja prowadziła postępowanie jedynie w kierunku spowodowania kolizji, nie było dowodów na "zbiegnięcie" z miejsca zdarzenia. Ubezpieczyciel przyjął argumentację sprawczyni szkody i z ubiegania się o pieniądze w ramach regresu zrezygnował.