Świat zużywa takich baryłek ok. 86 mln dziennie, a jedna baryłka kosztuje ostatnio ponad 130 dolarów, czyli 1 litr nieprzetworzonego surowca to prawie 1,80 zł! Cena baryłki systematycznie rośnie do poziomów nigdy nienotowanych i nie wydaje się, aby miało być taniej. Raczej będzie drożej bo popyt na energię rośnie szybciej niż wydobycieDzięki ogromnym dochodom płynącym ze sprzedaży ropykraje żyjące z eksportu tego surowca szybko się bogacą. To spowodowało, że stają się swoimi... bardzo dobrymi klientami. Sama Arabia Saudyjska zużywa dziennie 2,3 mln baryłek ropy i szacuje się, że do 2020 roku zużycie w tym kraju wzrośnie do ponad 4,5 mln baryłek dziennie. W takiej sytuacji mniej zostaje na eksport. Niektóre kraje – Maksyk, Norwegia, Rosja – przez lata mało inwestowały w wydobycie, pieniądze wydając na konsumpcję, a teraz przestarzałe urządzenia nie są w stanie nadążać z produkcją. Sam Meksyk ograniczył eksport o 15 proc. w ciągu roku. Na świecie brakuje też gazu ziemnego, który w wielu gałęziach gospodarki zastępuje ropę, a ponadto w wielu miejscach wtryskiwany jest w złoża ropy po to, aby zwiększyć ciśnienie i prędkość wydobycia. Niektórzy ze względu na koszty rezygnują z tej metody. Efekt: mniej ropy na sprzedaż. Nie wiadomo, czy szczyt wydobycia ropy jest już za nami, ale to pewne, że szczyt popytu jest przed nami. Cena surowca rośnie także, dlatego że na światowym rynku działają spekulanciInwestorzy kupują ropę, której nie potrzebują. Krzystając ze zmian cen, można w krótkim czasie zarobić krocie. Coraz droższą ropę kupują następni po to, aby zarobić na wzrostach cen. To tak jak dwa lata temu w Polsce na rynku nieruchomości: kupowało się mieszkania, bo ceny rosły, przez co ceny jeszcze bardziej rosły. Przed tygodniem przewodniczący OPEC Chakib Khelil stwierdził, że "rzeczywista" cena ropy to 70 dolarów, a reszta – czyli prawie drugie tyle – to narzut spekulantów. Ten machanizm działa tak długo, aż pęknie "bańka" spekulacyjna. Cena ropy na razie "nie pęka", bo klient może tyle zapłacićOczywiście kraje zrzeszone w OPEC mogłyby prawdopodobnie zwiększyć wydobycie, ale po co? Eksporterom nie zależy na spadkach cen, choć nie jest też w ich interesie światowa recesja i załamanie rynku. Kraje te mają wysokie koszty, a głównym źródłem ich zysku jest ropa. Poziom wydobycia kształtowany jest więc tak, aby cena surowca była na tyle wysoka, na ile mogą to zaakceptować konsumenci, ale... nie za wysoka, bo jeśli klient umrze, to wcale nie będzie płacił. Trwa więc ciągłe testowanie rynku.Po drugiej stronie frontu stoją konsumenci ropy, którzy zmuszeni są ją kupować, m.in. reprezentująca kraje Unii Komisja Europejska, która narzuca minimalne wysokości podatów nakładanych na paliwo, aby rządy krajów kupujących ropę mogły czerpać ogromne zyski z podatków. W wielu krajach wysokość akcyzy w cenie paliwa jest jednak o wiele wyższa od minimalnej narzuconej przez Unię, np. w Wielkiej Brytanii narzut na benzynę wynosi 760 euro za 1000 l, a w Holandii prawie 680 euro. Podatki to istotny, czasem główny składnik cen benzyny i oleju napędowego. Choć wydaje się, że wystarczy je obniżyć, aby spadły ceny paliw na stacjach, możemy być pewni: Unia się na to nie zgodzi, a jeśli już, to w niewielkim stopniu. Twarde stanowisko nie jest jednak tak głupie, jak to się na pierwszy rzut oka wydaje. Jeśli Unia obniży podatki, to spadną ceny, wzrośnie więc popyt, w wyniku spekulacji cena surowca wzrośnie i ceny paliw w Europie znów "dobiją" do poziomu akceptowanego przez rynek, a więc do ok. 5-6 zł za litr. A pieniądze zamiast do kas rządowych trafią do kieszeni szejków i pośredników. Gra idzie tylko o to, kto na drogim paliwie więcej zarobi.Olej napędowy nie będzie już tańszy niż benzynaW Polsce dotychczas – inaczej niż w wielu innych krajach Europy – diesel na ogół był tańszy od benzyny. Jego cena zmieniała się sezonowo: rosła przed zimą i latem – w szczycie prac budowlanych i polowych. "Popyt na to paliwo gwałtownie rośnie, bo ok. 40 proc. samochodów kupowanych w Polsce to diesle. Ponadto olej napędowy wytwarzany jest z tzw. średnich frakcji ropy naftowej, które są pożądane przy produkcji wielu innych paliw – od oleju opałowego do paliwa lotniczego. Trzeba pamiętać o rosnącym ruchu lotniczym, co zwiększa popyt na średnie frakcje. To powoduje wzrost ceny diesla" – mówi Dawid Piekarz, rzecznik prasowy Orlenu."Olej napędowy tańszy niż benzyna to przeszłość” – dodaje stanowczo i warto sobie to wziąć do serca, rozważając kupno auta z silnikiem wysokoprężnym. Olej napędowy tankują rolnicy, właściciele ciężarówek, użytkownicy aut osobowych, olej opałowy używany jest do ogrzewania domów. "W Polsce produkujemy za mało diesla. Ok. 30-proc. deficyt pokrywany jest importem" – mówi przedstawiciel Orlenu. Jednak nie mówi, że diesel kupowany za granicą wcale nie jest droższy niż produkowany w kraju. Dodaje – co jest zapewne prawdą – że koszt produkcji benzyny i ON jest zbliżony.Niestety, z ropy można wyprodukować określoną ilość oleju, benzyny i ciężkich frakcji i tej struktury nie da się zmienić. Na benzynę jest mniejsze zapotrzebowanie niż na ON, dlatego produkt (przed opodatkowaniem) jest o wiele tańszy. Dochodzi do absurdów: cena benzyny sprzedawanej przez rafinerie jest niewiele wyższa od cen surowej ropy, bo benzynę trudno sprzedać. Za to ON jest źródłem pokaźnych zysków – kosztuje więcej niż benzyna o kilkadziesiąt groszy za litr! O zbliżonych cenach na stacjach decydują podatki – o wiele wyższe w przypadku benzyny. Podatki rosnąPolski fiskus obciąża benzynę akcyzą w wysokości 1565 zł za 1000 l (minimalna stawka wymagana przez Unię to 285 euro, ale Ministerstwo Finansów stosuje przelicznik inny niż ten, który znamy z kantorów – aktualnie jest to kurs z końca 2007 roku, czyli 1 euro=3,77 zł). Wiceminister Finansów Jacek Kapica w wywiadzie dla „The Wall Street Journal” przekonuje, że nie ma sensu uprzywilejowywać wąskiej grupy użytkowników aut osobowych, bo i tak nie przełoży się to na lepszą kondycję gospodarki, a zmniejszy wpływy do budżetu. Przypomnijmy jednak, że wraz ze wzrostem cen surowca rośnie VAT zawarty w paliwie. Im wyższa cena surowca, tym większy zysk fiskusa, który został zaplanowany z wyprzedzeniem. Akcyza na ON to "tylko" od 1048 do1180 zł (w zależności od zawartości siarki) za 1000 l. W sumie w dużej mierze ratują nas tani dolar i drogi złotyPonieważ cena ropy na światowych rynkach wyrażana jest w dolarach, silny złoty powoduje, że wzrosty cen dotyczą nas w mniejszym stopniu niż innych krajów. Jednak tani dolar to jedna z przyczyn także i tego, że cena ropy wyrażona w dolarach rośnie. Skoro za dolary daje się coraz mniej kupić, to trzeba płacić więcej dolarów. Do wysokiej ceny paliw na stacjach przyczyniają się (wraz ze wzrostem cen ropy coraz mniej) kosztowne biopaliwa oraz monopol rynkowyNa ceny paliw wpływa obowiązek dodawania do nich kosztownych biokomponentów. To, co sprawdza się z powodzeniem na masową skalę w Brazylii, nie sprawdza się u nas. Bo biokomponenty produkowane z mało wydajnych zbóż (w Polsce nie da się hodować idelnej do tego celu trzciny cukrowej) są drogie. Dodatkowym efektem produkcji biokomponentów jest droższa żywność. Jednak to w tej chwili nie jest najważniejsze. Mnóstwo pieniędzy tonie na kontach rafinerii i pośredników. W Polsce główną rolę odgrywają Lotos i Orlen, ale konkurenci zgodnie twierdzą, że głównie Orlen. Ta firma narzuca wszystkim ceny. Czy wiecie, że w chwili, gdy średnia cena diesla na stacjach to4,70 zł za litr, a benzyny 4,62 zł za litr, hurtowe ceny tych paliw to 4,35 (ON) i 4,42 (Pb95). A więc cena diesla(już z akcyzą) w hurcie jest niższa od ceny benzyny, a na stacjach wyższa! Według przedstawicieli Orlenu, Lotosu i BP fakt, że diesel w hurcie kosztuje mniej niż benzyna, a na stacjach sytuacja jest odwrotna, wynika wyłącznie z tego, że rynek detaliczny reaguje z opóźnieniem. Jeśli to prawda, w chwili gdy czytacie tę gazetę, ON powinien być minimalnie tańszy niż benzynaJednak nie oszukujmy się: jak w szczegółach wyglądają operacje firm paliwowych, tego się nie dowiemy. Wiemy, że obniżka akcyzy na paliwo o np. 10 groszy natychmiast może przełożyć się na ceny hurtowe paliw, ale na stacjach ceny się od tego zmienią w niewielkim stopniu lub wcale. "To nie my dyktujemy ceny detaliczne, tylko Orlen" – mówi Marcin Zachowicz z Lotosu. Ale na pytanie, czy Lotos mógłby obniżyć ceny na swoich stacjach, ignorując konkurencję, odpowiada, że tego obiecać nie może, choć nie może tego wykluczyć. Sprawa jest prosta: mniejsi gracze na rynku najpierw sprawdzają, ile kosztują paliwa na stacjach Orlenu w danym regionie, a potem siędo nich dostosowują. I dlatego nie powinno dziwić, że premier Tusk nim ulegnie presji obniżenia akcyzy, rozmawia z przedstawicielami koncernów. Bo choć teoretycznie rynek paliw jest wolny i otwarty, to jednak w praktyce monopolistów chronią koncesje, różne opłaty, obowiązek gromadzenia rezerw itp. Tajemnicą pozostaje marża stacji, ale wiadomo, że właściciel kilku punktów zarobi mniej na sprzedaży paliwa, bo nie kupi go bezpośrednio w rafinerii, tylko od pośredników. Ale i tak mu się opłaca. Stacje dużych koncernów, np. Orlenu, BP (na których paliwa nie są przecież najtańsze), zarobią krocie! Mechanizm jest oczywisty: Orlen nie może sprzedawaćna swoch stacjach diesla po 4,45 zł, gdy inni żądają 4,70 zł, bo uśmierciłby swoich odbiorców-pośredników. Jest pewne: w tym skomplikowanym systemie 10-groszowa obniżka akcyzy może zginąć bez śladu. A czy lepiej "dokarmiać" własnymi pieniędzmi prywatne firmy czy fiskusa? To już zupełnie inna historia.Ile ropy z ropy?Nawet jeśli popyt na jedno paliwo jest o wiele większy niż na inne, z baryłki ropy naftowej można wyprodukować określoną ilość różnych produktów: benzyny, oleju napędowego, baz do olejów silnikowych, asfaltu. Mówiąc precyzyjniej, z ropy naftowej produkuje się różne frakcje: lekkie, średnie i ciężkie. Lekkie frakcje służą m.in. do produkcji benzyn i rozpuszczalników, ze średnich wytwarza się olej napędowy, opałowy, paliwo lotnicze, z cięższych oleje silnikowe, z najcięższych materiały bitumiczne. Nie można jednak powiedzieć, jaki jest ścisły procent poszczególnych produktów, jakie można uzyskać z baryłki ropy, bo zależy to po pierwsze od rodzaju ropy (są ropy ciężkie, średnie i lekkie), a po drugie od tego, jak wyposażona jest rafineria i na produkcję jakich substancji jest nastawiona. Coraz większym problemem rafinerii jest sprzedaż benzyn, na które popyt maleje bądź jest stały, ale które trzeba produkować, gdy wytwarza się olej napędowy. Dlatego zamiast pokrywać pełne zapotrzebowanie rynku produkcją, opłaca się importować dużą ilość ON, aby nie mieć problemu z nadmiarem benzyny. Gdzie znika diesel?Jest oczywiste, że ciężarówki oraz pojazdy dostawcze(przynajmniej w Europie) mają silniki Diesla. Cały transport opiera się na oleju napędowym – w Polsce szczególnie – gdyż koleje nie są alternatywą dla ciężarówek. Diesle znajdują się pod maską coraz większej ilości aut osobowych – w Europie już większości nowych aut, w Polsce już ponad 40 proc. samochodów opuszczających salony ma diesle pod maską. Ale czy wiecie, że paliwo lotnicze (szczególnie to używane w samolotach pasażerskich – tzw. nafta lotnicza, czyli kerozyna) składem chemicznym jest zbliżone do oleju napędowego? Dlatego korzystając masowo z usług linii lotniczych, przyczyniamy się do wzrostu cen oleju napędowego na stacjach.
Dlaczego paliwo jest coraz droższe?
Baryłka ropy to ok. 159 l.