• Zarówno lampki przednie jak i tylne mogą być dostosowane do jazdy w dzień, jednak nie wszystkie sprawdzają się dobrze w tej roli
  • O ile miniaturowe lampki tylne mogą sprawdzać się i w dzień, i w nocy, to lampki przednie mające oświetlać drogę muszą być trochę większe i cięższe
  • Dobre dzienne oświetlenie rowerowe nie należy do najtańszych, jednak warto w nie zainwestować
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Pod koniec maja mocne lampki oświetlające drogę rowerzyście są już coraz mniej przydatne i – jeśli nie są przykręcone do roweru na stałe – pojawia się zrozumiała pokusa, żeby je zdjąć i na kilka miesięcy o nich zapomnieć. A jednak… światła w rowerze oddają wielką przysługę także w dzień. Światło dzienne w rowerze – jeśli ma mieć sens – musi być jednak nieco inne niż "nocne".

Światła dzienne w rowerze: potrzebny i przód, i tył

Wystarczy wjechać na bardziej zatłoczoną drogę rowerową w większym mieście, gdzie w nieprawdopodobnym tłoku i często przy sporej prędkości mijają się rowerzyści, wrotkarze i osoby na hulajnogach elektrycznych, aby zorientować się, że ten, kto ma mocne, migające światło z przodu, jest z daleka o wiele lepiej widoczny. Widzimy go, odruchowo zjeżdżamy mu z drogi, jest bezpieczniej. Może warto samemu w ten sposób się doświetlić?

Na jezdni warunki są nieco inne, zagrożenie dla rowerzysty najczęściej nadjeżdża z tyłu. Kierowcy, nie wszyscy wyposażeni w sokoli wzrok, często dostrzegają rowerzystę zbyt późno, więc mijają rowerzystę "na grubość kartki papieru". Łatwo jednak zauważyć, że ten rowerzysta, kto ma umocowane w tyłu mocne, migające czerwone światło, statystycznie częściej jest wyprzedzany z zachowaniem bezpiecznego odstępu. Kierowcy, nawet ci nieco ślepi, zauważają taki obiekt z daleka i mają czas, by przygotować się do manewru.

Idealna lampka rowerowa do jazdy w dzień…

… jest mała, "prawie nic nie waży", nie wymaga kupowania baterii, a jednocześnie zapewnia ostre światło widoczne z daleka nawet w słoneczny dzień. Jeśli ma nie być wymiennych baterii, to musi być wbudowany akumulator. Jeżeli lampka ma być mała, to akumulator musi mieć niewielką pojemność. W tej sytuacji światło stałe się nie sprawdzi.

Producenci dobrego oświetlenia rowerowego doszli do wniosku, że za dnia najłatwiej zauważyć silne błyski, które mogą pojawiać się w nieregularnych odstępach czasu. Aby światło widoczne było za dnia z dużej odległości, błyski muszą być bardzo silne. Ale mogą trwać bardzo krótko, co z kolei pozwala oszczędzać prąd.

Lampka Knog zapewniającą widoczność za dnia na odległość ok. 1,5 km, według producenta nawet więcej Foto: Maciej Brzeiński / Auto Świat
Lampka Knog zapewniającą widoczność za dnia na odległość ok. 1,5 km, według producenta nawet więcej

Jak łatwo się domyślić, w niewielkiej lampce wielkości pudełka zapałek lub mniejszej nie ma miejsca na pojemne źródło energii. Najlepszym, biorąc pod uwagę stosunek wymiarów do pojemności elektrycznej, jest akumulator litowo-jonowy (litowo-polimerowy). Raz naładowana lampka świeci w większości przypadków od godziny do kilkunastu godzin w zależności od modelu i wybranego trybu pracy. Niby niedużo (po każdej jeździe pojawia się pokusa, by podłączyć lampkę do ładowania (w tego typu produktach rządzą porty USB), ale kto w warunkach miejskich wyjeżdża rowerem na dłużej niż kilkanaście godzin? Zresztą za dnia korzystanie z najbardziej energochłonnych (ciągłych) trybów pracy ma umiarkowany sens.

W dzień lampka ma oślepiać, w nocy – tylko oświetlać

I w rowerach, i w samochodach oświetlenie główne powinno być tak skonstruowane, aby światło miało wyraźną granicę odcięcia (granica światła i cienia), aby droga była oświetlona, a jednocześnie by jadący z naprzeciwka nie byli oślepiani. Światła dzienne inaczej: mogą świecić "na wszystkie strony", chodzi o to, aby jak najbardziej rzucały się w oczy i to bez względu na to, z jakiego patrzymy kąta. Dlatego dobre lampki zapewniające widoczność rowerzysty w dzień średnio nadają się do wykorzystania na drodze publicznej po zmroku – problem jest w każdym razie z tymi najmocniejszymi, które naprawdę potrafią oślepić. I odwrotnie: lampki z niemiecką homologacją StVZO mogą za dnia wcale nie rzucać się w oczy, no chyba, że skierujemy taką lampkę wyraźnie w górę. W niektórych krajach, np. w Niemczech, wymagania przepisów dotyczących oświetlenia rowerowego wykraczają ponad polskie "coś ma mu świecić", co ma i dobre, i złe strony...

Co do lampek tylnych, to warto pamiętać, aby w nocy przełączyć się na tryb światła ciągłego – ostre miganie czerwonym światłem jest w takich warunkach skrajnie niekomfortowe dla innych kierowców. Mało tego: niektóre mocniejsze lampki mają też tryb "peleton" – lampka świeci wówczas światłem ciągłym i do tego nieco słabszym. Chodzi o to, aby nie drażnić jadących za nami kolegów, którzy ostrego czerwonego światła o dużym natężeniu na dłuższą metę nie zniosą.

Lampki na dynamo: niektóre mają specjalny tryb jazdy dziennej

Tymczasem renomowani producenci oświetlenia rowerowego zasilanego dynamem mają w ofercie lampki przednie wyposażone w czujnik zmierzchowy. W jednych modelach taki czujnik służy wyłącznie do automatycznego włączania świateł, gdy robi się ciemno, w innych również do przełączania pomiędzy trybami pracy dzień/noc. W tym drugim przypadku za dnia lampka zużywa mniej energii, ale dość mocno "daje po oczach", ale gdy robi się ciemno, gaśnie dioda oślepiająca, a włącza się oświetlająca, współpracująca z bardziej wyrafinowanym układem optycznym. Tylne lampki zasilane dynamem za dnia z reguły nie są zbyt "natrętne" – te zasilane akumulatorowo zapewniają wyższy poziom bezpieczeństwa.

Rowerowe lampki do jazdy dziennej: ile trzeba zapłacić?

Uniwersalne mocowanie "gopro" pozwala zawiesić w tym samym miejscu zarówno małą, jak i dożą lampę. Ta duża (na zdjęciu Giant Recon 1800) daje tyle światła, że w nocy na drodze publicznej należy korzystać z niej z największą ostrożnością Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Uniwersalne mocowanie "gopro" pozwala zawiesić w tym samym miejscu zarówno małą, jak i dożą lampę. Ta duża (na zdjęciu Giant Recon 1800) daje tyle światła, że w nocy na drodze publicznej należy korzystać z niej z największą ostrożnością

Jeśli lampka ma być zasilana wbudowanym akumulatorem, ma mieć kilka sensownych trybów pracy, dobrą optykę i odpowiednią wydajność, to trzeba się liczyć z tym, że będzie kosztować 100 zł lub nawet więcej, np. 200 zł. Dotyczy to zarówno świateł przednich, jak i tylnych. Skoro już wydajemy tyle pieniędzy, to warto wybrać taki model, który można podłączyć do uniwersalnego uchwytu typu "gopro", który może być np. zintegrowany z wieszakiem do licznika. Ograniczony sens ma natomiast upieranie się, aby lampka miała opcję sterowania bezprzewodowego za pośrednictwem zaawansowanego licznika rowerowego (Garmin, Wahoo, itp.). W praktyce jest to dość skomplikowane i zbędne, a jeszcze im mniejsza lampka, tym gorzej to działa – łącze Bluetooth drenuje bowiem baterię w lampce.

Warto natomiast rozważyć lampkę tylną ze zintegrowanym odblaskiem. Nie, żeby był on do czegoś potrzebny, gdy włączamy lampkę, ale polskie przepisy pozwalają za dnia jeździć bez świateł pozycyjnych, za to bez odblasku z tyłu – nie.