Po latach prób z różnymi markami samochodów okazuje się, że najlepiej ze swych zadań wywiązują się Land Rovery. Lecz nawet fabrycznie nowy samochód musi być odpowiednio przerobiony. Wrocławska firma Team dokonuje ponad 100 przeróbek w nowym Defenderze 110, zanim zostanie on zwieziony kilometr pod ziemię. Pojazdy te wykorzystuje się głównie do przewozu osób, materiałów wybuchowych oraz różnorodnego sprzętu górniczego. Już choćby te wymagania wymuszają na konstruktorach kompleksową modernizację pojazdu. Właściwie każde auto jest rozbierane na części i składane na nowo. Przebudowie ulega zawieszenie - w sprężyny montuje się specjalne miechy, dzięki którym można płynnie regulować twardość resorowania, przeguby w układzie napędowym są odpowiednio osłaniane, podobnie jak cała elektronika. Gruntowne zmiany przechodzi także nadwozie. Poszycie wymienia się na wykonane z tworzyw sztucznych, dodawane są specjalne osłony rurowe chroniące cały pojazd. Nawet zawiasy w drzwiach zmieniane są na bardziej odporne na korozję, która w warunkach kopalnianych postępuje w iście imponującym tempie. Bez zmian pozostają jednostki napędowe (inaczej poprowadzony jest dolot powietrza). Codziennej obsługi wymagają filtry powietrza. Aby "łatwiej" było przestrzegać surowych przepisów panujących w kopalniach (np. ograniczenia do 45 km/h), montowane są ograniczniki prędkości, które jednocześnie nie powodują niepotrzebnego spadku osiągów i pozwalają w pełni wykorzystywać parametry silników. Dźwignia zmiany biegów zablokowana jest w pozycji wymuszającej ciągłą jazdę "na reduktorze". Pojazdy mają sporo pracy do wykonania, średni przebieg każdego to ponad 40 tys. km rocznie. Mimo tak wielu profesjonalnych przeróbek i wszelkich możliwych zabezpieczeń przed korozją auta pod ziemią rzadko dożywają czterech lat. Kompletnie wyeksploatowane pojazdy pozostają tam na wieki jako pamiątka naszych czasów.
Galeria zdjęć
Gdzie diabeł nie może...
Gdzie diabeł nie może...
Gdzie diabeł nie może...