Logo
WiadomościAktualnościMoney, money, money

Money, money, money

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Podstawowymi źródłami wielkich wydatków są badania i konstruowanie samochodów oraz części, i koszt jeżdżenia samochodami przez sezon. Nikt nie poda prawdziwych kwot, ale wśród jedenastu zespołów generalnie przyjmuje się, że Ferrari ma największy budżet.

Money, money, money
Zobacz galerię (2)
Auto Świat
Money, money, money

Trzeba tu jednakże wziąć pod uwagę, że jest to jedyna ekipa, która samodzielnie konstruuje własne silniki. Dalej są ekipy, które mają darmowe dostawy silników i ludzi je obsługujących - McLaren i Mercedes, Williams i BMW, BAR i Honda, Jaguar i Cosworth, Prost i Peugeot. Pozostali muszą wydawać od 13 do 18 proc. swego budżetu na kupowanie silników. Bardzo niedokładne szacunki budżetów poszczególnych zespołów sięgają od 20 mln GBP (funtów szterlingów) w przypadku zespołu Minardi po 140 mln GBP dla Ferrari.Co jednak dziwne, spośród wszystkich związanych z tym biznesem wytwórców to producent opon Bridgestone uważany jest za tego, który na ten sport wydaje najwięcej. Ale wydawane przezeń pieniądze to nie tylko koszty wytwarzania opon i zaopatrywanie w nie zespołów. Największa część budżetu Bridgestone idzie na oznakowanie torów, marketing i reklamę. Kolejnymi od góry listy wydających najwięcej są producenci silników - i tu także większość pieniędzy wydawanych jest z dala od testowych hamowni, jako że współuczestniczą oni w ogromnych kosztach opłacania pensji najlepszych kierowców.Jeśli weźmiemy pod uwagę, że samochód wyścigowy Grand Prix wykonany jest z około 12 500 elementów wyprodukowanych na podstawie 4500 projektów, łatwo się domyślić, dlaczego koszty złożenia go w całość są tak wielkie. Przeciętnie zespoły montują 8-9 podwozi rocznie, więcej, jeśli przytrafi im się większy wypadek. Na sezon potrzebować będą 17 skrzyń biegów, sprzęgło jest nowe na każdy wyścig, a chłodnica co drugi. Karoseria - o ile wytrzyma weekend z wyścigiem Grand Prix - musi być "obdarta ze skóry" i pomalowana od nowa po każdych zawodach. Płaska podłoga bolidu wymaga z reguły wymiany i gruntownych napraw najdalej co dwa tygodnie. Samochody F1 dosłownie pożerają hamulce: zwykle pomiędzy 60 a 80 kompletami czterech tarcz i ośmiu zacisków. Elementy zawieszenia, fotele i koła to już tylko dodatki. Dla zespołu płacącego za swoje silniki typowy budżet w funtach szterlingach mógłby więc wyglądać następująco: silniki 13,3 mln, pensje 6,6 mln, surowce i wytwarzanie części 7,8 mln, pensje kierowców 3,3 mln do 6,6 mln, podróże 3,3 mln, marketing 3,3 mln, koszty ogólne 2,2 mln, utrata wartości i inne straty 1,7 mln do 3,3 mln, testy 1,1 mln. Łącznie daje to około 40 mln funtów rocznie.Ale istnieją także i inne, mniej oczywiste elementy kosztotwórcze. Zespoły wydają lekką ręką nawet i 100 000 funtów na ubrania dla całego swego personelu, a całoroczne utrzymanie pracującego pełną parą tunelu aerodynamicznego to wydatek rzędu 2 mln GBP. Zapewne wiele kosztów związanych z wyścigami Formuły 1 to wydatki o wiele za wysokie w stosunku do rzeczywistych potrzeb. Najlepszym przykładem takich wydatków to tzw. motorhomes. Większość z nich nazywana jest tak raczej z przyzwyczajenia, jako że są to zwykle specjalnie skonstruowane pojazdy, które są w ciągu kilku dni montowane i demontowane przez ekipę liczącą sześć osób. Ich konstrukcja i wyposażenie sprawiają, że zafundowanie sobie jednego takiego wehikułu kosztuje niewiele poniżej miliona funtów.Ale przecież Formuła 1 to nie tylko wydawanie pieniędzy. Sport ten przynosi wysokie profity, szczególnie tym najlepszym. Sam wyścig to zaledwie czubek góry lodowej. W dzisiejszych czasach Formuła 1 to wysoko wydajne narzędzie marketingowe dla firm z całego świata, dążących do bycia elementem telewizyjnego sportu globalnego. Czasowe wyjątki od tej reguły stanowią tylko - krótkotrwale - mistrzostwa świata w piłce nożnej czy igrzyska olimpijskie. Poza sponsoringiem gros przychodów pochodzi od Administracji Formuły 1 (FOA). Kwoty te nie są oficjalne, ale przyjmuje się, że sam przychód ze sprzedaży praw do telewizyjnych transmisji wyniesie w tym roku około 230 mln GBP. Dalsze dochody to efekt marketingu. Paddock Club, który obsługuje największych, gromadzi około 25 mln GBP rocznie. Dodajcie do tego fakt, że organizatorzy płacą potworne sumy za przywilej goszczenia u siebie Grand Prix.Sposób dzielenia pieniędzy z FOA pomiędzy teamy jest niezwykle zagmatwany - a na dodatek jeszcze utrzymywany w ścisłej tajemnicy. Po odliczeniu "działki" dla firmy Bernie'ego Ecclestone'a i FIA resztę rozdziela się w oparciu o system punktowy. Wskaźnikami zaś są liczba lat, w których team kończył sezon w pierwszej dziesiątce i, oczywiście, liczba wygranych wyścigów. W wyliczankach liczy się nawet ogólna długość stażu zespołu w Formule 1. Na zebrane w mistrzostwach punkty patrzy się w dwóch płaszczyznach: po dwa punkty otrzymuje się za każdy punkt zdobyty w ostatnich 32 wyścigach, a po jednym za każdy uzyskany wcześniej. Kolejną kwotę zespół uzyskuje w oparciu o miejsce w klasyfikacji generalnej za poprzedni sezon Formuły 1. Pieniądze te zlicza się bazując na połowie ustalonych zysków Holdingu Formuły 1 plus 11,75 proc. przychodów z praw telewizyjnych. Zwycięzca tegorocznego tytułu mistrzowskiego otrzyma 23,33 proc., podczas gdy numer dziewiąty wart będzie 3,33 proc. tej kwoty - płatnej ratalnie co cztery miesiące.Ale najbardziej szokującą statystykę zachowaliśmy na koniec: bardzo szacunkowo licząc pensje kierowców łącznie wynoszą rocznie pomiędzy 55 a 60 mln funtów! Dla nikogo nie jest tajemnicą, że największy kontrakt podpisał Michael Schumacher.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: