Jeżdżąc klasykiem, który ma wartość choćby sentymentalną i którego nie zamierzamy się pozbywać, warto zadbać o to, żeby bez większych strat przetrwał kilka zimowych miesięcy. Niestety, jest to niemal niewykonalne, jeśli będziemy usiłowali przez ten czas normalnie eksploatować auto. Najlepszym rozwiązaniem jest po prostu zakonserwowanie auta, wstawienie go do garażu i wyjazd dopiero na wiosnę. Dotyczy to szczególnie kabrioletów, roadsterów, aut sportowych, a nawet wielu „normalnych” youngtimerów z lat 70. czy 80., które są niedostatecznie zabezpieczone przed korozją.Rada: jeśli zamierzasz zachować swojego klasyka „na zawsze”, nie narażaj go na jazdę zimą. Suchy garaż to dla niego najlepsze miejsce. Jeśli zamkniemy w garażu samochód wzięty wprost z ulicy, efekty mogą być odwrotne do oczekiwanych. Z przygotowaniami warto zaczekać na ciepły, suchy dzień. Zaczynamy od dokładnego umycia całego auta. Czyścimy nie tylko to, co widać, ale również zakamarki nadwozia i podwozia auta. Ważne jest, żeby usunąć z lakieru wszelkie zanieczyszczenia organiczne – resztki żywicy, ptasie odchody. Jeśli zostaną na lakierze na długo, nieodwracalnie „weżrą” się w jego powierzchnię. Podwozie auta należy bardzo dokładnie oczyścić z kurzu, piasku i błota. Takie zanieczyszczenia doskonale magazynują wilgoć. Auto z zabłoconym podwoziem będzie rdzewiało nawet w ciepłym, suchym garażu. I to nawet bardziej intensywnie, niż stojąc na ulicy, bo wysoka temperatura przyspiesza procesy korozyjne. Po umyciu należy gruntownie osuszyć auto i to zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, najlepiej zostawiając je z wyjętymi dywanikami i otwartymi drzwiami i klapami na kilka godzin. Warto sprawdzić drożność otworów odpływowych w profilach zamkniętych, drzwiach i klapach. Jeśli są zatkane, to w zakamarkach karoserii może być ukryte nawet kilkadziesiąt litrów wody! Szczególnie narażone na „podtopienie” są okolice podszybia oraz wlotów powietrza do wentylacji auta. Znajdujące się tam odpływy są często zatkane liśćmi i igliwiem. Później pozostaje jeszcze nawoskowanie auta – dzięki temu karoseria zostanie zabezpieczona, a na wiosnę łatwiej będzie oczyścić auto z kurzu. Rada: wilgoć uwięziona w aucie na wiele miesięcy wyrządzi mnóstwo szkód. Przed odstawieniem do garażu samochód musi być suchy. Jednak karoseria to nie wszystko. Czas zadbać o technikę. Zaczynamy od zatankowania auta do pełna – bez tego zabiegu w pustej przestrzeni w baku skraplać się będzie para wodna. Do paliwa warto dodać tzw. stabilizatora, który spowolni starzenie się paliwa. To ważne, bo sprzedawane obecnie paliwa z dodatkiem biokomponentów szybko ulegają „biodegradacji”. Warto też wlać do silnika świeży olej – zawarte w nim inhibitory korozji tracą z czasem swoje właściwości. Jeśli to możliwe, to (po zgaszeniu porządnie rozgrzanego silnika) warto zatkać zaolejoną szmatą dolot powietrza oraz rurę wydechową – w ten sposób do silnika nie dostanie się wilgoć. Należy teżpamiętać o podniesieniu ciśnienia w kołach o ok. 0,5 bara. Dzięki temu opony będą mniej narażone na deformację. Można też nieznacznie unieść auto i postawić je „na kołkach”. Nie można jednak całkowicie odciążyć zawieszenia. Długotrwały postój w warunkach zupełnie innych niż te, które przewidział konstruktor auta, może uszkodzić np. drążki skrętne. Akumulator zabierz ze sobąJeśli odstawiamy auto na długo, akumulator warto odłączyć od instalacji, a nawet zabrać do ciepłego pomieszczenia. Uruchomione baterie należy przechowywać w stanie naładowanym. Ze względu na to, że nawet w pełni sprawny, nieużywany akumulator z czasem się rozładowuje, należy przynajmniej raz na miesiąc podłączyć go do prostownika i podładować możliwie niskim prądem.Najwygodniejszym rozwiązaniem są prostowniki z funkcją „ładowania podtrzymującego”, które podłącza się na stałe. W przypadku przechowywania akumulatora w domu warto pamiętać, że w czasie ładownia go wydziela się wodór, który tworzy z powietrzem mieszaninę wybuchową.Warto konserwowaćNawet jeśli nasz samochód był fabrycznie zabezpieczony przed korozją, to już po kilku latach eksploatacji zabezpieczenie to przynajmniej częściowo straciło swoją skuteczność. Masy bitumiczne i poliuretanowe używane przez producentów z czasem pękają, stają się porowate i wręcz chłoną wodę. Nawet nadwozia ocynkowane nie są w pełni odporne na korozję. Karoseria samochodu w czasie jazdy pracuje. Na łączeniach i innych szczególnie obciążonych miejscach dochodzi przez to do uszkodzeń warstwy cynku – płaskie połacie blach nie zardzewieją nigdy, ale w zakamarkach mogą pojawić się ogniska korozji. W przypadku starszych aut warto używać skutecznie penetrujących środków antykorozyjnych, które pozostawiają trwale elastyczną warstwę ochronną. Niestety, ich wadą jest to, że zabiegi konserwacyjne należy częstopowtarzać, bo środki te łatwo jest niechcący usunąć, np. w czasie mycia auta.Ostrożnie z plandekąTeoretycznie plandeka powinna chronić karoserię przed szkodliwymi wpływami środowiska. W rzeczywistości bywa inaczej. Po pierwsze, jeżeli jest ona wykonana z nieodpowiednich materiałów, to może utrzymywać wilgoć przy samochodzie, uniemożliwiając odparowanie resztek wody. Innym problemem jest to, że znajdujące się między materiałem i karoserią drobinki piasku i inne zanieczyszczenia przy ruchu plandeki mogą powodować zarysowania lakieru. Jeśli chcemy używać plandeki, to musi być ona wysokiej jakości. Uwaga na silnikOdstawiając auto na dłużej, warto pomyśleć o zabezpieczeniu wnętrza silnika, gładzi cylindrów, tłoków i pierścieni. Zabieg ten polega na wtryśnięciu do komór spalania np. przez gniazda świec, oleju o właściwościach antykorozyjnych.Uwaga! Przed uruchomieniem tak zabezpieczonego silnika należy dokładnie odessać z cylindrów cały preparat!