Policjanci realizujący akcję zadbali o pozory – nie dość, że byli po cywilnemu, to jeszcze wcale nie od razu przystąpili do zaplanowanych działań. Najpierw, jak gdyby nigdy nic, oglądali różne auta wystawiane w monachijskim Motorworld, centrum wystawowo-eventowym dla miłośników aut klasycznych, sportowych i luksusowych. Zamiast jednak usiąść w jednej z kilku kawiarni i wypić poranną kawę, skierowali się do garażu podziemnego – wtedy dopiero okazało, że celem wizyty są cztery konkretne, ukryte pod plandekami auta. To warta dziesiątki milionów kolekcja Bugatti Veyronów należących do limitowanej serii 18 egzemplarzy Les Légendes de Bugatti, poświęconej "bohaterom" ważnym dla marki. Każdy z tych samochodów dziesięć lat temu wyceniano na ponad 3 mln dolarów, dziś ich wartość jest wielokrotnie wyższa.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoJak donosi bild.de, poza policjantami w cywilu do akcji wkroczyli także mundurowi, a niezwykle cenne pojazdy zostały wyprowadzone z garażu i załadowane na ciężarówki firmy spedycyjnej.
- Przeczytaj także: BP również obniża ceny na majówkę. Sporo taniej, ale trzeba mieć w głowie konkretne daty
Dokąd trafił cenny ładunek? Ta informacja wciąż utrzymywana jest w tajemnicy. Wiadomo jednak, o jakie dokładnie auta chodzi: to egzemplarze sygnowane jako Rembrandt (nazwany na cześć rzeźbiarza Rembrandta Bugattiegio, brata Ettore Bugattiego, czyli założyciela marki), Black Bess (nazwany na cześć Bugatti Type 18, jednego z pierwszych supersamochodów dopuszczonych do ruchu drogowego), Jean-Pierre Wimille (od nazwiska wybitnego kierowcy fabrycznego Bugatti) oraz Meo Constantini (upamiętniający przyjaciela Ettore Bugatti i długoletniego szefa fabrycznego teamu).
Bugatti kupione za 12 mln dolarów z państwowego funduszu: to groszowa sprawa
Okazało się, że niemiecka policja działała w ramach pomocy udzielanej służbom szwajcarskim, a pojazdy zatrzymano w związku z podejrzeniem, iż pochodzą one z przestępstwa. Nie chodzi tu jednak o zwykłą kradzież – co dziwić nie powinno, bo przecież nie są to zwykłe auta – ale gigantyczną, międzynarodową aferę finansową, której te warte miliony auta są tylko niewielkim odpryskiem. Z nieoficjalnych informacji wynika, że zakup tych aut mógł być sfinansowany ze zdefraudowanych środków z malezyjskiego funduszu 1MDB, który miał wzmocnić gospodarkę tamtego kraju, ale znaczna jego część – mówi się o ponad trzech miliardach dolarów – została zdefraudowana przez polityków. W sprawę zamieszany był nawet ówczesny premier Malezji, Najib Razak (70), który w lipcu 2020 r. został skazany na dwanaście lat więzienia za sprzeniewierzenie ponad 600 milionów dolarów.