Pokusa, żeby w prosty sposób zaoszczędzić kilkadziesiąt, a czasem kilkaset zł, jest duża: wystarczy napisać w umowie, że kupiliście samochód nie za np. 25 000, tylko za 15 000 zł, i już obniżycie w ten sposób podatek od czynności cywilnoprawnych (płaci go kupujący) o 200 zł.

W praktyce nie zawsze da się aż tyle zaoszczędzić, ale niektórzy myślą: co szkodzi spróbować? Rzecz w tym, że podatek płacony w sytuacji zakupu od osoby prywatnej wynosi 2 proc. wartości auta. Wartości, a nie kwoty, na jaką opiewa umowa! W praktyce, jeśli trochę zaniżycie w umowie kwotę, za jaką faktycznie kupiliście auto, to zazwyczaj zapłacicie nieco niższy podatek i... tyle.

Jeśli jednak przesadzicie z oszustwem, zostaniecie wezwani do urzędu skarbowego i urzędnik sam, na podstawie katalogu średnich cen samochodów używanych, wyliczy należny podatek. Dopóki nikt nie udowodni oszustwa, co jest mało prawdopodobne, wydaje się, że jedyny kłopot to wizyta w urzędzie skarbowym i dopłata podatku. Czy na pewno?

Czemu nie warto kręcić?

Jeśli okaże się, że sprzedawca was oszukał, podstępnie zataił jakąś usterkę albo np. cofnął licznik, to zgodnie z prawem możecie domagać się od niego pokrycia strat – nawet gdy jest to sprzedawca prywatny!

Jeżeli jednak zaniżyliście wartość auta w umowie, to kwota, jakiej będziecie mogli żądać od sprzedawcy, automatycznie zmaleje, a czasem wręcz roszczenie nie będzie zasadne. Może się też zdarzyć, że sprzedawca powie: nie ma sprawy, zwracam całą kwotę... 15 000 zł, czyli tyle, ile jest w umowie. I co wtedy?

Oszczędza handlarz, a ty tracisz!

Najczęściej jednak propozycja oszukania fiskusa i zaniżenia w dokumentach kwoty, za jaką kupuje się samochód, dotyczy nie umowy cywilnoprawnej, tylko faktury. Zarabia na tym handlarz, bo sprzedając auto poniżej wartości, nie wykazuje dochodu. Wy nie zarabiacie, bo i tak nie jesteście płatnikami podatku. Ryzykujecie za to problem z dochodzeniem roszczeń.

W Polsce, a jak z zagranicy

Handlarze działający w szarej strefie tak kombinują, by ich nazwisko nie wystąpiło w żadnym z dokumentów, które mogłyby trafić do urzędu skarbowego lub celnego. Metoda jest następująca: pośrednik kupuje samochód, ale w umowie z poprzednim właścicielem nie umieszcza swoich danych. Dopiero gdy pojawi się klient, wpisuje jego dane na umowie z poprzednim właścicielem.

Proste? Tak! Wada tego rozwiązania jest jednak taka, że jeśli będziecie mieli jakieś pretensje do waszego pośrednika, to po pierwsze, formalnie nie będzie on w żaden sposób zamieszany w tę transakcję, a po drugie... najczęściej w ogóle trudno go będzie odnaleźć. Stanowczo odradzamy podpisywanie umów spisanych in blanco przez pośrednika z poprzednim właścicielem – czy to z Polski, czy z zagranicy! To grozi odpowiedzialnością karną!

Odpowiedz, zanim podpiszesz umowę kupna auta:

- Czy kwota w umowie (fakturze) jest zgodna z tą, jaką naprawdę płacisz za samochód?

- Czy potwierdziłeś dane osoby, od której kupujesz samochód (na podstawie dowodu osobistego, paszportu lub w inny sposób)?

- Czy osoba, od której kupujesz samochód, jest jego właścicielem?

- Czy przeczytałeś dokładnie zapisy w umowie (fakturze), także te, które napisano drobnym drukiem?

- Czy sprzedawca ma dokumenty potwierdzające deklarowane cechy auta (przebieg, serwisowanie itp.)?

- Czy w umowie użyto określenia „przebieg” (lepiej), czy „stan licznika” (gorzej)?

- Czy umowa (faktura) zawiera zapisy o ograniczeniu odpowiedzialności sprzedawcy za wady pojazdu?

- Czy numer nadwozia samochodu jest taki sam jak w jego dokumentach?