- Pamiętajcie o kończących się polisach OC – nie wszystkie przedłużają się automatycznie!
- #zostajewdomu – to nie jest czas na chodzenie po sklepach i uzupełnianie braków np. w wyposażeniu. Ale można oglądać i zamawiać je w sieci
- Sprawy związane z rejestracją w większości przypadków można odłożyć na później
Z jednej strony narzekamy, że mamy do zapamiętania coraz więcej PIN-ów, loginów czy haseł, ale z drugiej – cieszymy się, że możemy wysłać PIT lub załatwić jakąś sprawę zdalnie. To oszczędza czas i pieniądze, a obecnie jest szczególnie pożądane. Co możemy zrobić za pośrednictwem komputera lub telefonu? Najłatwiej jest z ubezpieczeniem, bo transakcje „direct” odbywają się już od lat. Coraz częściej nie tylko kupimy polisę, lecz także zdalnie zgłosimy szkodę itp.
Jak jest z wizytą w urzędzie? Jeśli kupiliście auto „na umowę”, trzeba zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych. Robi się to zdalnie (tak samo jest z opłatą akcyzy od samochodu sprowadzonego zza granicy), składając e-deklarację, zatwierdzaną podpisem elektronicznym lub – w przypadku jego braku – danymi autoryzacyjnymi (system poprosi np. o kwotę przychodu z wcześniejszych zeznań podatkowych). Obecnie rejestracja używanych aut jest wstrzymana praktycznie w całym kraju, a samorządy informują o odstąpieniu od nakładania kar za niedotrzymanie terminu.
Tu z kolei przyda się platforma ePUAP, do której logujemy się profilem zaufanym – tworzymy na niej swoje konto, które można potwierdzić m.in. poprzez stronę logowania na prywatne konto bankowe. Załatwicie tu zgłoszenie zakupu lub sprzedaży auta, ale też wiele innych spraw, związanych np. z dowodami osobistymi. Niestety, system zdalnej rejestracji samochodów ciągle znajduje się w fazie testów, jak widać na stronie, oferuje go tylko kilka placówek w Polsce. Pamiętajcie, że sprawy związane z rejestracją aut można załatwić też za kogoś, wystarczy mieć choćby odręcznie napisane upoważnienie (jeśli nie ma powiązań rodzinnych, to trzeba uiścić 17 zł opłaty).
Co z rejestracją lub koniecznością zgłoszenia zakupu bądź sprzedaży wymaganego pod groźbą kary? Większość wydziałów komunikacji pracuje w ograniczonym zakresie i rejestruje (o ile w ogóle) tylko nowe auta (z używanych można przecież korzystać bez natychmiastowego przerejestrowania). Większość samorządów oficjalnie „zamroziła” nakładanie kar za niedotrzymanie 30-dniowego czasu na wykonanie wspomnianych obowiązków. Informację o zakupie/sprzedaży można przesłać też przez internet!
Zdalny zakup polisy ubezpieczeniowej to obecnie żaden problem. Oferują to platformy pośredniczące (uwaga na dokładne wypełnienie wszystkich pól, bo podanie nieprawdziwych danych może prowadzić m.in. do bardzo dużej zwyżki składki), banki itp. U jednego z największych polskich ubezpieczycieli – PZU – trzeba skorzystać z pomocy agenta, ale wygenerowaną w systemie polisę prześle on teraz bez konieczności osobistego podpisywania jej. Praktycznie takie same zasady obowiązują w przypadku polisy OC, jak i AC – większość towarzystw (w tym PZU) zrezygnowała z wykonywania zdjęć ubezpieczanych aut, również gdy ubezpiecza je bezpośrednio agent.
Problem ze spłatą rat? Banki wolą „czyste” interesy finansowe, wcale nie interesuje ich przejmowanie aut i windykacja należności – o wiele chętniej negocjują, zwłaszcza że często oznacza to dla nich dodatkowy dochód. Obecnie wiele banków oferuje automatyczne odroczenie spłaty kredytu, często wystarczy tylko złożenie prostego wniosku na stronie internetowej (czasem podlega on jeszcze ocenie banku), a nawet mimo chęci nie zrobicie tego osobiście w oddziale. Można liczyć np. na opłacanie samych odsetek przez pół roku lub całkowite przesunięcie rat o parę miesięcy. Gdy macie problemy finansowe, auto kupione na kredyt łatwo sprzedać (np. pod nadzorem banku). Obniżenie czynszów proponuje też wiele firm leasingowych (np. EFL).
Z formalnego punktu widzenia sprawa jest dość prosta – na żadnym etapie zakupu samochodu, czy to nowego, czy używanego, nie ma konieczności bezpośredniego spotkania kupującego i sprzedającego. Salony bardzo szybko przygotowały się do nowej sytuacji i oferują zakupy internetowe. Pomocą służą konfiguratory lub handlowcy czekający „pod telefonem”. Sprzedający wysyła np. fakturę pro forma, zobowiązującą go do dokonania transakcji na opisanych w niej warunkach. Gdy kupujący (lub np. firma leasingowa bądź bank) opłaci należność, otrzymuje normalną fakturę, a samochód staje się jego własnością. Wydrukowana w domu faktura bez podpisu jest tak samo ważnym dokumentem. Problem pojawia się podczas transakcji pomiędzy dwiema osobami fizycznymi – urzędy nie zaakceptują niepodpisanej umowy.
O ile kondycja auta „salonowego” najczęściej nie budzi wątpliwości, o tyle kiepsko mają amatorzy samochodów używanych. Tu problemem jest ocena faktycznego stanu. Rozwiązaniem może być żądanie od sprzedawcy dokładnego opisu technicznego oraz wizualnego, popartego np. sesją zdjęciową. Taki raport (podpisany przez sprzedającego) może być ważnym dowodem w razie ewentualnego sporu, gdy stan towaru jednak nie zgadza się z oczekiwaniami. Po zarejestrowaniu (w przypadku nowego auta) lub od razu po transakcji (przy aucie używanym) sprzedający może dostarczyć pojazd np. na lawecie pod dom kupującego.
Tu właściwie… nic się nie zmienia, bo już od dłuższego czasu większość części kupujemy za pośrednictwem internetu – oczywiście, poza przypadkami, gdy zapewnienie potrzebnych elementów pozostawiamy w gestii warsztatu przeprowadzającego naprawę. Tyle że warsztat również zrobi to – najczęściej – za pośrednictwem programów internetowych.
Zamawiając części, nie kierujcie się tylko ceną. Już od długiego czasu rynek zalewają „zamienniki zamienników”, czyli pod tą samą marką (i często numerem!) można znaleźć produkty przygotowane na rynek europejski, produkowane i inne, np. z mniej wymagającego rynku azjatyckiego. Pamiętajcie też o wydłużonym czasie na dostarczenie części oraz możliwości zwrotu, np. gdy nie będzie pasowała.
Planowy serwis, brak przeglądu rejestracyjnego? Pewne czynności można odwlec – wymiana oleju opóźniona o kilkaset km to nie tragedia. Gorzej, gdy kończy się ważność pieczątki w dowodzie. Stacje kontroli pojazdów w większości działają, choć mogą mieć okrojone godziny pracy. Brak przeglądu to narażanie się na mandat (na to policjant w razie kontroli może przymknie oko, zwłaszcza gdy termin minął np. parę dni, a nie pół roku temu), gorzej, gdy dojdzie do stłuczki – może to być powodem odmowy wypłaty.
Serwisy wychodzą naprzeciw oczekiwaniom klientów i oferują usługę „od drzwi do drzwi” – pracownik przyjeżdża po auto i zwraca je po wykonanym przeglądzie (na kołach lub na lawecie). Spotkanie z mechanikiem często nie jest potrzebne, serwisy oferują np. wideokonferencje pokazujące usterki. W wielu punktach auta są odkażane po serwisie.
Brak paliwa to bardzo prozaiczny powód, dla którego czasem musimy „iść do ludzi”. Jak sobie radzić? Po pierwsze: najlepiej tankować do pełna. Po drugie: wybrać porę, kiedy na stacjach panuje najmniejszy ruch. Po trzecie: skorzystać z jednorazowych rękawiczek (na stacjach ciągle powinny być dostępne).
Czy można jednak jakoś „obejść” kolejkę do kasy? Nawet płacąc kartą kredytową czy flotową, zazwyczaj trzeba ustawić się w kolejce. Ciekawe rozwiązanie w bardzo wielu swoich punktach proponuje sieć Orlen (mapa do sprawdzenia na stronie firmy) – dzięki aplikacji Orlen Mobile wystarczy zeskanować kod QR z dystrybutora, a płatność „poleci” automatycznie z przypisanej karty kredytowej.
Czy w czasach epidemii władze mogą zażądać wydania pojazdu do jej zwalczania? Teoretycznie tak, bo takie możliwości daje Ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Tyle że rekwirowanie pojazdów musi być potwierdzone w rozporządzeniu wprowadzającym stan epidemii, a to obowiązujące w Polsce od 20 marca 2020 r. takich uprawnień nie przewiduje.