Ten człowiek już od początku lat 60-tych zajmuje się wytwarzaniem maszyn, które nazywa latającymi samochodami. Jego wytwory niezbyt przypominają jednak samochody, a niektóre wyglądają jak spodki czy samoloty bez skrzydeł.

Pod koniec czerwca br. spółka Moller Internationa oznajmiła, że rozpoczyna produkcję i sprzedaż małej 2-miejcowej maszyny latającej, która swoją stylistyką przypomina spodek. Moller M200G bazuje na projekcie M200X i jest napędzany ośmioma silnikami Rotapower, które działają na zasadzie pracy silnika Wankela. Dwumiejscowy spodek latający unosi się i ląduje wertykalnie, może się poruszać na wysokości 10 stóp (3,05 m) i osiągać prędkość ponad 80 km/h. Maszyna wykorzystuje efekt przyziemny i jego stabilność w powietrzu sterowana jest elektronicznie.

Efekt przyziemny można w uproszczeniu opisać w ten sposób, że powietrze tłoczone maszyną w dół odbija się od ziemi i tworzy poduszkę powietrzną, na której unosi się pojazd.

Jego twórca twierdzi, że chodzi o ultymatywny pojazd off-road, który bez problemu może się poruszać w skalistym czy bagnistym terenie albo po tafli wody i jest w stanie zawieść swoją załogę w miejsca, gdzie większość samochodów terenowych nie dotrze.

Na początku lipca rozpoczęto produkcję pierwszych sześciu maszyn, których cena podstawowa wynosi ponad 90 tys. dolarów. Cenę zwiększają silniki, które są jednym z najważniejszych elementów, a spółka Moller International podaje, że wraz ze swoimi partnerami pracuje nad ich dalszym rozwojem. Dzięki temu silniki mają zostać dostosowane do użycia również w innych pojazdach niż latające maszyny Moller, a zarazem ma dojść do obniżenia ceny.