11 września na starcie do prologu ustalającego kolejność startu do pierwszego "prawdziwego" odcinka stanęła grupa sportowa (auta wyposażone w wyciągarkę, metromierz oraz obowiązkowo kaski dla załogi). Prolog rozegrany został na dnie budowanego zbiornika wodnego w Świnnej Porębie. Auta startowały parami i - co ciekawe - uzyskany czas był wliczany do klasyfikacji ogólnej. Grupa turystyczna wystartowała cztery dni później. Następnego dnia zawodnicy zaczęli zmagania na bardzo trudnej i wymagającej trasie przebiegającej przez teren Beskidów. Ułożyli ją doświadczeni i znani z off--roadowych szlaków zawodnicy Piotr Kowal i Robert Mucha. A to gwarancja odpowiednich trudności na trasie. Na prowadzeniu znaleźli się Wojciech Polowiec z Pawłem Przybyłowskim, kolejne dni nie przyniosły zmian w czołówce. Tuż za Polakami podążała załoga Berlit/Berlit. Drugiego dnia z rajdu wycofał się jeden z faworytów Dariusz Luberda. Pech nie opuścił także załogi Karlsbad/Hanicz-Boruta na Land Roverze. Długie godziny spędzone na walce z nieustępliwą przyrodą "zweryfikowały negatywnie" jeszcze kilka załóg. Noce dawały wytchnienie załogom, ale serwisanci mieli pełne ręce roboty. Organizatorzy spodziewali się przyjazdu około 50 załóg i perfekcyjnie przygotowali trasę oraz zaplecze. Pogoda, kibice oraz media dopisały. Zabrakło... zawodników. 17 załóg w klasie sportowej (z czego niemal połowa wycofała się pierwszego dnia) to za mało, by stworzyć emocjonujące widowisko. Wszystko wskazuje na to, że wiele osób nie mogło pozwolić sobie na tak długie rozstanie z obowiązkami zawodowymi, a i niemałe (ok. 2600 zł) wpisowe też przyczyniło się do absencji.
Osiem dni, osiem nocy
Tegoroczna edycja rajdu Orlen Trophy 4x4 w założeniu organizatorów miała być polską eliminacją znanego na całym świecie ze swej trudności Rainforest Challenge. Taka formuła miała urozmaicić imprezę o element rywalizacji załóg z innych krajów, a zwycięstwo miało być przepustką do startu w malezyjskim finale.
Auto Świat
Osiem dni, osiem nocy