Podobnie jak pozostałych 10 finalistów z całej Europy, Łukasz będzie szlifować swe umiejętności dziennikarskie poprzez relacjonowanie mistrzostw oraz przeprowadzi wywiady z najlepszymi kierowcami świata. Wyjedzie na MotoGP do Assen, a jego relacje już pod koniec czerwca zostaną opublikowane się w serwisie www.bridgestone.eu/e-reporter.

- Dlaczego zdecydowałeś się na udział w konkursie Bridgestone e-reporter? - Studiuję dziennikarstwo i jednocześnie jestem pasjonatem sportów motorowych. Ogłoszenie znalazłem na forum studenckim i stwierdziłem, że to coś idealnego dla mnie - taka szansa pokazania się w gronie innych młodych, aspirujących ludzi. Żeby było ciekawiej - natrafiłem na nie ostatniego dnia, na kilka godzin przed zamknięciem terminu zgłoszeń. Trzy zadania zajęły mi trochę ponad pół godziny, a najtrudniejsza była decyzja o wyborze tematu felietonu. Zastanawiałem się, czy zrobić to całkowicie zgodnie z zaleceniami, czy też trochę "po swojemu". Zdecydowałem się na to drugie i, jak się później okazało, był to najmocniejszy punkt mojego zgłoszenia.

- Czy zamierzasz kontynuować karierę dziennikarza? - Bardzo chciałbym znaleźć stałe zatrudnienie w branży dziennikarskiej, najchętniej w mediach motoryzacyjnych. Myślę że dobrze sprawdziłbym się w roli felietonisty, reportera padokowego, ale także komentatora radiowego, telewizyjnego. To właśnie chciałbym robić. Marzenie zawodowe? Być blisko Formuły 1, która pozostaje moją największą pasją i którą na bieżąco śledzę od 15 lat.

- Kto jest Twoim autorytetem w świecie dziennikarstwa i motoryzacji? - Zdecydowanie Jeremy Clarkson, którego cenię za odwagę w formowaniu opinii i genialne pióro. Cenię też zagranicznych komentatorów Formuły 1 - Murraya Walkera i Jamesa Allena. Pierwszego za taką ciepłą bezstronność, drugiego za cięty, ale jednocześnie wyważony język. - Czy udział w konkursie Bridgestone e-reporter uważasz za sposób na dziennikarką karierę? - Jak najbardziej! Jeśli ktoś interesuje się motoryzacją i chce zobaczyć, jak wyglądają wyścigi od wewnątrz, praca na padoku, to nie ma na to wielu lepszych okazji. Poza możliwością wyjazdu, wysyłając swoje zgłoszenie, myślałem o jury, głównie polskiej części. Chciałem pokazać, że ktoś taki jak ja istnieje i aspiruje, by zaistnieć w krajowych mediach. Chciałem spróbować swoich sił z rówieśnikami, a okazało się, że dostałem się do finału i mogę walczyć o zwycięstwo. Będę się starał, aby jak najlepiej wykorzystać otrzymaną szansę. Za rok życzę tego kolegom i koleżankom z Polski, którzy wezmą udział w przyszłorocznej edycji konkursu. Życzymy powodzenia i zwycięstwa w finale.