Jednym z takich współpracowników był C. Harold Wills. Był on ambitnym i zakochanym w mechanice człowiekiem, zafascynowanym możliwościami, jakie daje stosowanie różnych technik, technologii i materiałów w procesie konstruowania. A znał ten proces od podszewki, gdyż jeszcze jako nastoletni uczeń szkoły podstawowej pracował w fabryce olejów i smarów (zdobył uprawnienia wykwalifikowanego narzędziowca, mechanika, maszynisty kolei przemysłowej i suwnicy), a potem - wciąż pracując - studiował chemię i metalurgię. Bardzo szybko wpadł w oko szefom jako wybitny talent do spraw wymyślania alternatywnych sposobów produkcji (wydajniejszych, tańszych i sprawniejszych). Wreszcie do swego zespołu wciągnął go w roku 1899 Henry Ford. Doskonale się uzupełniali - Ford był wizjonerem, Wills typowym inżynierem, skrupulatnym i sprawdzającym wszelkie hipotezy i obliczenia. Razem stworzyli sławne wyścigowe pojazdy Forda: "999" i "Arrow", po czym Wills współtworzył modele A, B, C, F i T. Jego intuicja metalurgiczna dała początek całej nowoczesnej technologii związanej ze stosowaniem lekkich stopów w konstrukcji samochodów. Gdy w roku 1921 odszedł od Forda, by założyć własną firmę, Henry przekazał mu w ramach odprawy astronomiczną nawet dziś (a cóż dopiero wtedy) kwotę 1 592 128 dolarów. Chyba go naprawdę cenił...
Bezcenny metalurg
Nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje gigantycznego wkładu w historię motoryzacji, jaki wniósł Henry Ford. Ale wśród jego niezwykłych zdolności była jeszcze jedna: potrafił znajdować sobie odpowiednich pomocników i (w przeciwieństwie do swego syna Edsela) odwdzięczać się za ich pracę.